Narkodemokracja – tak określił ustrój panujący w Kolumbii lat 90. agent DEA Javier Pena. Trzeci sezon Narcos doskonale pokazuje, że kokainowy problem to rzecz o wiele głębsza niż wzloty i upadki Pablo Escobara. Bo choć był on chorym skurczybykiem, to nie jedynym chorym skurczybykiem, który pod koniec ubiegłego wieku terroryzował Kolumbię i zalewał świat kokainą.
Przeczytaj recenzję: The Defenders
Twórcy nie zapomnieli o jego największej konkurencji, czyli czwórce dżentelmenów z kartelu Cali. Po śmierci Escobara syndykat kierowany przez Gilberto Rodrigueza (Damian Alcazar) odpowiadał za ponad trzy czwarte światowego handlu białym proszkiem. Trzeci sezon Narcos rozpoczyna się w momencie, w którym głowa kartelu ogłasza, że kończy z narkobiznesem. Dając sobie pół roku na obłowienie się, a później w ramach zawartego z władzami porozumienia odchodzi na mafijną emeryturę.
Nie jest to na rękę agentowi Pena, w którego kolejny raz wcielił się genialny Pedro Pascal. Zrobi on wszystko, co tylko w jego mocy, by posadzić bossów za kratami. Nawet jeśli miałaby na tym ucierpieć jego kariera. Tym razem nie pomoże mu Steve Murphy, któremu partnerował w poprzednich sezonach. Pascal zastąpił tym samym Boyda Holbrooka w roli narratora, nadając serialowi świeżego wyrazu. Nijako na miejsce Murphyego weszli dwaj nowi agenci – Chris Feistl (Michael Stahl-David) oraz Daniel Van Ness (Matt Whelan). Momentami wyglądający jak sparodiowany Murphy i Pena, ale pozwolono im pokazać pazur, więc nieco komiczne wrażenie z czasem znika.
https://www.youtube.com/watch?v=x3lLB90eAT8
Na początku brakowało mi Wagnera Moury, który brawurowo zagrał Escobara. Jednak z odcinka na odcinek kierownictwo kartelu z Cali intrygowało coraz bardziej, aż zapomniałem o El Patron. Pomimo otoczki przestępców działających w białych rękawiczkach, którą wokół siebie budowali latami, dżentelmeni byli nie mniej bezwzględni, a przy tym niesamowicie zorganizowani. Zatrważa siatka powiązań, jaką wokół siebie zbudowali. Nie tylko kupili polityków, policję i urzędników, ale również na potęgę szpiegowali tak konkurencję, jak i zwykłych obywateli.
Niechlubną zasługę miał w tym piekielnie inteligentny Jorge Scaledo, który dbał o bezpieczeństwo kierownictwa jeszcze wtedy, kiedy Escobar polował na rywali. Wcielający się w niego Matias Varela odwalił kawał dobrej roboty. Nie tylko uwierzyłem aktorowi, ale zacząłem mu mocno kibicować. Jego herkulesowe próby wyrwania się z przestępczego światka nakręcały cały sezon.
Więcej o Jorge Scaledo możecie przeczytać w książce Williama C. Rempela Uwikłany. Prawdziwa historia człowieka, który pogrążył największy kartel narkotykowy świata
Bohaterzy drugiego planu są tu bardzo ważni. Przedstawiono ich tak, że nie tylko interesują, ale również budzą emocje. Czego przykładem jest Arturo Castro, wcielający się w Davida Rodrigueza – syna Miguela Rodrigueza (w tej roli Francisco Denis). O ile ojciec pod nieobecność Gilberto Rodrigueza przechodzi zatrważającą transformację z cichego bandziora w bezwzględnego przywódcę szajki, tak jego psychopatycznego synalka od początku da się nienawidzić równie mocno, co Joffreya Baratheona z Gry o tron.
Uwagę przykuwa nawet główny księgowy kartelu – momentami przezabawny w swojej impertynencji – Guillermo Pallomari, którego rozbrajająco sportretował Javier Camara. Takimi wielowymiarowymi rolami zbudowano głęboką opowieść, której nie sprowadzono do prostego pościgu za bandytami. Zamiast tego, skupiono się na ludzkich emocjach. Mamy tu cały wachlarz postaci z własnym patrzeniem na świat, marzeniami, potrzebami, często przeróżnymi dziwactwami, ale zawsze są to ludzie, obok których ciężko przejść obojętnie.
Trzeci sezon Narcos jest kontynuacją rzadko spotykanego dwujęzykowego formatu, który nie wyczerpał się ani trochę. To ciągle mocny, wciągający thriller kryminalny. A przez to, że oparty na prawdziwych wydarzeniach jeszcze bardziej przerażający. Przedstawiony obraz machinacji i niesprawiedliwości poraża.
Od strony realizacyjnej mamy do czynienia z najwyższą półką. Dzięki czemu z łatwością da się odczuć, iż w miejscu, gdzie życie ludzkie jest niewiele warte i można bez większych konsekwencji zgasić je ot tak, nic nie jest czarno-białe, a odcienie szarości zalewają nas od każdej strony. Wyjątkowo wbiły mi się w pamięć świetnie nakręcone sceny nalotów na mafiozów. Budzi wielki respekt, jak skrupulatnie zbudowano napięcie – tak intensywne, że nie opuszcza ani przez chwilę.
Przeczytaj recenzję: Ozark
Trzeci sezon Narcos jako obietnica solidnego widowiska spisał się wyśmienicie. Obok House of Cards, marvelowskich produkcji, zalewu komedii, Stranger Things oraz Ozark, serial stworzony przez Carlo Bernarda, Chrisa Brancato i Douga Miro to wizytówka Netflixa. Dlatego nie dziwi, iż trzecią odsłonę zamówiono wraz z czwartą. Handel narkotykami nie kończy się na kartelu z Medellin czy Cali, ani nawet na Kolumbii. Najprawdopodobniej za rok zobaczymy działania na granicy USA z Meksykiem. Nie mogę się doczekać.
Serial Narcos jest dostępny na Netflixie
Ocena końcowa
Narcos (2015) - Sezon 3
Najlepsza antyreklama kokainy, jaka kiedykolwiek powstała. Tyle bólu, cierpienia i niesprawiedliwości sprawia, że zupełnie inaczej patrzy się na biały proszek. Jeśli poprzednie sezony Narcos przypadły Ci do gustu to grzechem byłoby nie obejrzeć trzeciego. Polecam.