W sieci wylądował właśnie drugi zwiastun Bright. Jednej z najdroższych produkcji filmowych w historii telewizji (a przynajmniej nie kina). Oto sześć powodów, dla których warto zobaczyć najnowszą superprodukcję Netflixa.
Bright oferuje nietuzinkową historię.
Autorem scenariusza jest wszystko-wiem-a-wy-nie-macie-racji-przykro-mi-bardzo Max Landis. Znany z dziwnych fryzur i scenariusza do Kroniki oraz kilku innych skryptów, które niestety nie zostały najlepiej zekranizowane. Jednak jego pomysł na film jest niezwykle ciekawy. Przenosi nas do alternatywnej rzeczywistości, gdzie normą są takie stworzenia jak elfy i orki. Aczkolwiek historia nie dzieje się ani w przyszłości, ani w przeszłości, a w teraźniejszości i jest typową produkcją buddy cop. O ile typowym może być ork jako policyjny partner i tajemniczy artefakt.
Bright wyreżyserował David Ayer.
Ayera nie trzeba nikomu przedstawiać. To on stoi za Legionem samobójców, Furią, Bogami ulicy, S.W.A.T. Jednostka Specjalna, Sabotażem i pierwszą częścią Szybkich i wściekłych. Jest gwarantem mocnego, solidnego i porywającego kina akcji. I chociaż miewał gorsze momenty, to wierzę w jego zdolności.
Bright to Will Smith.
W głównej roli zobaczymy Willa Smitha. Jednego z najbardziej niedocenionych aktorów swojego pokolenia. To jeden z niewielu artystów, który potrafi uczynić swoją obecnością ciężko oglądalny film nieco lepszym.
Bright ma kinowy budżet.
90 milionów dolarów. Tyle kosztowała produkcja. Kiedy film zaczynano kręcić, był najdroższym widowiskiem, które nie było produkowane na potrzeby kina.
Bright powstaje dzięki Netflixowi.
Netflix się wyrabia. Filmy koncernu z Los Gatos z roku na rok są coraz lepsze. Żeby wspomnieć chociażby o recenzowanym przeze mnie niedawno 1922, powstałym na podstawie noweli Stephena Kinga. Wszystko wskazuje na to, że platforma nie odpuszcza i będzie w przyszłości rozpieszczała widzów coraz lepszymi produkcjami filmowymi.
Bright dostał świetny zwiastun.
Premiera odbędzie się 22 grudnia na Netfliksie
Źródło: YouTube