Netflix i Disney biorą rozwód. Co dalej z serialami Marvela?

Dariusz Filipek
Dariusz Filipek 13 wyświetleń
3 min czytania
Materiały prasowe: Disney, Netflix; edycja: Popkulturysci.pl

Disney oficjalnie żegna się z Netflixem. Zaledwie przedwczoraj rozpływałem się nad ogłoszeniem, iż Netflix kupił wydawnictwo Millarworld, a dziś mam dla Was kolejną, tym razem słodko-gorzką informację ze świata na styku streamingu i wielkiego biznesu.

Przez ostatnie 3-4 lata padło wiele słów o możliwym zakupie Netflixa przez Disneya. Tajemnicą poliszynela jest, że rozmowy między firmami były i to bardzo konkretne. Jednak do transakcji ostatecznie nigdy nie doszło i najpewniej nie dojdzie. Disney ustami swojego prezesa zarządził, że tworzy własną platformę streamingową. Tym samym obowiązujące do 2019 roku umowy dystrybucyjne nie zostaną przedłużone.

Warto wiedzieć: Podcasty na Spotify. Warto?

SVOD to dla domu Myszki Miki nie pierwszyzna. Firma jest od lat jednym z czterech udziałowców w konsorcjum zarządzającym Hulu (ma 30% udziałów). Jednak własny, całkowicie niezależny streaming to zupełnie inna para kaloszy.

Zakulisowo mówiło się, że prezes Netflixa Reed Hastings stawia coraz sroższe warunki wielkim wytwórniom i tym razem padła kosa na kamień.

Do tej pory CEO The Walt Disney Company przekonywał, iż Netflixa nie traktuje jako konkurenta, a wspólnika, któremu może sprzedawać ciekawe treści. A biznes biznesem, nie ma w nim wiele miejsca na sentymenty. I tak jak Iger od lat zarzeka się, że kolejny rok będzie ostatnim rokiem jego prezesury, tak i w tym wypadku postanowił zmienić zdanie, ostatecznie żegnając się ze swoim partnerem biznesowym.

Reed Hastings Bob Iger
Reed Hastings i Bob Iger – koniec platonicznej miłości? Raczej tak | Shutterstock, GettyImages; edycja: Popkulturysci.pl

Prezes Disneya to wytrawny gracz. Od dawna toczył grę o Netflix. Grę, którą mógł wygrać jeszcze niedawno, gdy firmę Hastingsa wyceniano w granicach 20-30 mld dolarów. Nie dziś, kiedy kapitalizacja wynosi około 61 mld. Obecnie na przejęcie nie stać nawet największej firmy działającej w branży rozrywkowo medialnej. Przy takiej kwocie Netflix nie zwróciłby się Disneyowi przez kilkadziesiąt lat.

Po co więc bić się o coś, co jest piękne, na czasie, aczkolwiek tak potężne, że aż bezwartościowe z finansowego punktu widzenia. Lepiej stworzyć własny streaming – skonkludował zapewne Iger i przedstawił to radzie nadzorczej.

Czy streaming Disneya może być sukcesem?

W tym momencie ciężko o inną odpowiedź niż twierdzącą. The Walt Disney Company jest przepotężne. Operuje najbardziej rozpoznawalnymi markami na świecie. Pod parasolem wytwórni Walt Disney Studios zrzesza, chociażby takie studia filmowe jak Walt Disney Pictures, Walt Disney Animation Studios, Pixar, Marvel Studios oraz Lucasfilm.

Disney jest nie tylko liderem światowego box office, ale również potentatem telewizyjnym. Posiada sieć kanałów ABC oraz połowę udziałów w stacjach A+E Networks. To także rodzina kanałów dla najmłodszych, wiodąca sieć sportowa ESPN, w której ma 80% udziałów oraz kilka mniejszych podmiotów.

Ciężko dziś o większe armaty.

Czy Netflix powinien się obawiać?

Owszem. Chociaż pozycja firmy z Los Gatos jest już dosyć ugruntowana i może się szczycić rok rocznie globalnymi wzrostami, to na rynku robi się coraz ciaśniej. Wiele osób nie potrzebuje płacić za HBO, Netflix, Hulu, Prime Video i jeszcze dla pełni dobrostanu za streaming od Disneya. Część wybierze jedną, góra dwie platformy.

Jest jeden rynek, który dla Netflixa jest szczególnie ważny. Stany Zjednoczone i Kanada. Wydaje się, że tam firma zdobyła już prawie wszystko, co było do zdobycia. Dawno prześcignęła w liczbie abonentów HBO, a dynamika przypływu nowych widzów wyhamowała. Tym samym wraz z nadejściem potężnego konkurenta jeszcze ciężej będzie zyskiwać subskrybentów w Ameryce Północnej. Za to rozpocznie się szalona bitwa o dotychczasowych.

Co z serialami Marvela tworzonymi na potrzeby Netflixa?

Zakładam, że w dłuższej perspektywie czeka nas nieprzedłużanie umów z Netflixem. Bo chociaż umowy dystrybucyjne nijak mają się do produkcyjnych, to Disney nie będzie chciał, żeby jeden z jego podmiotów pracował na sukces konkurenta. A trzeba mieć na uwadze, iż seriale tworzone przez Marvel Television należą do najchętniej oglądanych.

Sprawdź!: TOP 10 zmian koloru skóry, które nie zaszkodziły filmowym adaptacjom komiksów

Zanim jednak dojdzie do wygaszania współpracy, zobaczymy jeszcze kilka sezonów już zapowiedzianych produkcji. Nie sądzę jednak, by widzowie spragnieni nowych oryginalnych seriali Marvela, mieli na co liczyć. Co nie jest złą wiadomością. Zobaczą je najpewniej w takiej czy innej formie u Disneya.

Co to oznacza dla widzów?

Zaczynam rozumieć, dlaczego Netflix w naprędce kupił wydawnictwo Millarsworld przepełnione superbohaterskimi historiami i powiększył zadłużenie długoterminowe. Sprawa wisiała w powietrzu. Należało się zbroić.

Dla nas te przejściowe perturbacje oznaczają mocniejsze rozproszenie rynku, ale siłą rzeczy większą konkurencję i co za tym idzie więcej ciekawych, oryginalnych treści.

A od przybytku głowa nie boli. Przynajmniej tak twierdzą. Sprawdzimy to na własnej skórze w 2019 roku, kiedy to platforma Disneya ma wystartować.

Podziel się artykułem
Śledź
Redaktor naczelny. Przez lata nieszczęśliwie związany z e-commerce. Ogląda, czyta, słucha, pisze, rysuje, ale nie zatańczy. Publikował na łamach serwisów różnych i różniastych.
Zostaw komentarz