Zapomnijmy o 1983. Serialu, który równie dobrze mógłby nie powstać i do dziś odbija się czkawką, kiedy przypominamy sobie o pierwszej produkcji Netflixa, którą serwis nakręcił w Polsce. Jak podaje Dziennik Gazeta Prawna, serwis rozmawia z TVP o możliwej koprodukcji serialu na podstawie powieści Erynie spod pióra Marka Krajewskiego.
Netflix ponoć jest w zaawansowanych rozmowach o współprodukcji adaptacji Erynie. Jednak to nie wszystko. Gigant z Los Gatos chciałby nawiązać bliższą współpracę z Telewizją Polską, włączając do swojej oferty pozycje z portfolio nadawcy publicznego. Najpewniej chodzi wyłącznie o największe hity serialowe i filmowe, do których prawa ma TVP.
Erynie to kryminał, którego akcja rozgrywa się przede wszystkim we Lwowie w 1939 roku. Powieść wydana nakładem oficyny Znak w 2010 roku jest częścią serii traktującej o dochodzeniach Edwarda Popielskiego. Do tej pory powstało siedem historii traktujących o Popielskim. W tym jedna, w której bohater współpracuje z inną pisarską kreacją Krajewskiego, czyli Eberhardem Mockiem – Głowa Minotaura.
W strasznych męczarniach ginie mały chłopiec. Wieść o rytualnym mordzie dokonanym przez Żydów obiega miasto. Wybucha panika. Czyje dziecko będzie następne? Całe miasto liczy na komisarza Edwarda Popielskiego. Jednak komisarz nie chce poprowadzić sprawy. Nie tym razem. Widmo zbliżającej się wojny i paraliżujący strach rządzą Lwowem, tylko jego przestępczy świat wciąż żyje według starych reguł. Każdy zna tu Popielskiego, który działa wyłącznie nocą. Nikt nie chce z nim współpracować. Nikt nie chce mu się narazić. Miasto przesiąknięte zbrodnią przesłonił cień Erynii bogiń zemsty. – przytaczam opis Erynie ze strony internetowej wydawnictwa Znak.
O adaptacji Erynie informowały blisko dwa lata temu Wirtualne Media.
Serwis podawał wtedy, że TVP nabyło prawa do powieści, celem zaadaptowania jej w formie serialu. Obok Erynie miał powstać serial na podstawie Czasu niedokonanego Bronisława Wildsteina, a także kilka innych produkcji, głównie historycznych.
Adaptacja Erynie mogłaby być czymś na miarę Alienisty. Pod warunkiem, że znalazłyby się pieniądze, które pozwoliłyby stworzyć produkcję na światowym poziomie. Odtworzenie Lwowa lat 30. i Wrocławia lat 40. to nie jest tania sprawa.
W tych negocjacjach Netflix jest słabszy niż TVP.
Netflix ma w Polsce coraz silniejszą pozycję i zdobywa krok po kroku wszystko, co jest w zasięgu wzroku platformy, ale na poletku produkcji lokalnych wciąż niedomaga. Dlatego w tych negocjacjach to TVP jest stroną silniejszą. Polacy w końcu mają środki, doświadczenie, słabą, ale jednak własną platformę streamingową oraz prawa do powieści. Jakkolwiek takie współprace nie są niczym nowym. Co doskonale pokazuje przykład brytyjski, gdzie serwis żywo współpracuje nie tylko z nadawcą publicznym, czyli BBC, ale również ze stacjami prywatnymi.
Ta współpraca byłaby krokiem do zagnieżdżenia się w Netfliksie sierot po ShowMaksie.
To właśnie konkurent był o wiele żywszy, kiedy mówimy o rodzimych produkcjach. Na długo przed Netfliksem inwestował w naszych twórców. Raz gorzej, raz lepiej. Tam powstał program rozrywkowy SNL Polska, tam pokazywano premierowe odcinki Ucha prezesa, Egzorcysty, serialowe wersje filmów Patryka Vegi oraz jego Plagi Breslau, wyprodukowane z myślą o ShowMaksie. Ponadto serial Rojst, który zadebiutował w zeszłe wakacje w tym serwisie, okazał się jedną z najlepszych polskojęzycznych produkcji premium.
Strategia Netflixa jest jasna.
Produkować wysokiej jakości widowiska lokalnie, które mogą chwycić globalnie. Najmocniejszą – obok pieniędzy – ale nieco iluzoryczną kartą przetargową Netflixa w rozmowach z TVP jest to, że dzięki takiej współpracy rodzime produkcje mogłyby dotrzeć do widzów na całym świecie. A cały ten skrajny patriotyzm, który obserwujemy obecnie w TVP, miejmy nadzieję, że nie jest wyłącznie na pokaz i Jacek Kurski będzie chciał dotrzeć z rodzimymi produkcjami do widzów poza naszym krajem.
Jednak jeszcze nie otwierajcie szampanów i wylejcie na siebie kubeł zimnej wody. Zespół odpowiedzialny za marketing Netflixa w Polsce nic nie wie o tych rozmowach.
Ponadto potencjalna współpraca z TVP może być świetnym ruchem albo odbić się na jakimś etapie czkawką. Firma prowadzona obecnie przez Jacka Kurskiego miała w przeszłości wiele świetnych produkcji. Jednak dziś reputacja TVP nie jest najlepsza. Głównie przez niefrasobliwe prowadzenie działu informacyjnego i publicystycznego. Wielu mówi o propagandzie i z tymi wieloma się zgadzam.
Tak długo, jak Netflix będzie zainteresowany wyłącznie wysokiej jakości rozrywką, będę na tak. Jednak serwis powinien bacznie obserwować powstające tam treści, by nie przenieść na swoje łamy potworka, który zepsuje jego reputację w kraju, a może i w jakimś stopniu również na świecie. W tym przypadku rozwaga to słowo klucz.