Początkowo Ghul miał być filmem i po obejrzeniu myślę, że zmianę formuły na miniserial poparto wyłącznie tym, że w Netfliksie stwierdzono, iż jako historia odcinkowa bardziej przyciągnie uwagę widowni. Jednakże trzy 40-kilku minutowe odcinki nijak mają się do serialu. I niestety, nijak mają się również do dobrego horroru.
Nie dziwię się, że serwis kombinował, co zrobić, żeby lepiej sprzedać Ghula. W końcu produkcja nie ma zbyt wiele do zaoferowania. Akcja rozgrywa się w niedalekiej przyszłości, w której Indie nie mają się najlepiej. Po fali terroru, która przetoczyła się przez kraj, wojsko przejmuje władzę w państwie i wprowadza totalitarystyczny ustrój. Zamykane są szkoły, w społeczeństwie wzbudza się wzajemną nieufność, ludziom odbierane są niemal wszystkie prawa, co ma przez ogłupianie i zastraszanie prowadzić do posłuszeństwa.
Główną bohaterką Ghula jest Nida Rahim. Wcieliła się w nią Radhika Apte, którą mogliście oglądać niedawno w innym indyjskim serialu Netflixa, nieco lepszym Sacred Games. Tutaj gra odpowiedzialną żołnierkę, aspirującą do roli przesłuchującej potencjalnych terrorystów. Tak bardzo wierzy w system, że jest zdolna poświęcić nawet najbliższą sobie osobę w imię idei.
Ni stąd, ni zowąd, zanim zakończyła szkolenie, trafiła do jednego z licznych tajnych więzień, w którym ma uczestniczyć w przesłuchiwaniu niebezpiecznego terrorysty. Nie wie jednak, że jest to nie tyle człowiek, a stworzenie, które – pozornie wydawałoby się – wywodzi się z arabskiego folkloru. Z tą różnicą, że tutaj nabiera całkiem realnych konturów. Tytułowy Ghul wchodzi w umysł ofiary, manipuluję nią lub przeraża, a na końcu zabija lub przejmuje jej ciało. Tym samym wojskowi są w niezłych opałach.
Zapomnijcie jednak o strachu. Zapomnijcie również o tym, że będzie się Wam to dobrze oglądało.
Ani nie czułem napięcia, ani w produkcji nie pokazano niczego spektakularnego, ani nawet jump scares nie zrobiły na mnie wrażenia. A horror, który nie robi żadnej z tych rzeczy to ostatecznie nie horror, a ponad dwugodzinna strata czasu.
Odejmując od widowiska otoczkę, która miała być straszna, nie znajduję w Ghulu żadnych plusów. Niby serial pokazuje, czym się kończy zwalczanie terroru terrorem, ale nie zaprezentowano tego atrakcyjnie, nie przyłożono ku temu odpowiednio mocnego nacisku.
Realizacyjnie też jest bez rewelacji. Ogląda się to jak serial sci-fi wyprodukowany poprawnie, ale jak najmniejszym kosztem. Aktorsko nie jest fatalnie, ale też nie ma na czym oka zawiesić. Dialogi są momentami drętwe, a sama historia pod koniec dostaje totalnej głupawki. Ponadto zakończenie jest naiwne i do bólu przewidywalne.
Ostatecznie Ghul to kolejna nieudana produkcja z indyjskiej ofensywy Netflixa.
Aczkolwiek w przypadku thrillera kryminalnego Sacred Games przez kilka pierwszych odcinków doceniałem to, co działo się na ekranie. Tutaj od pierwszych minut czułem taniość, a z czasem coraz więcej niewykorzystanych dróg i po prostu produkcję ukończoną na siłę, ładnie wyglądającą wyłącznie jako zwiastun lub pomysł na papierze. Na tych trzech odcinkach wynudziłem się prawdopodobnie bardziej, niż znużyłbym się na maratonie całego sezonu Mody na sukces. Jakkolwiek przebrnąć przez to można, ale jaki jest ku temu sens, kiedy na Netfliksie jest tak wiele innych, o niebo ciekawszych, lepiej opowiedzianych historii.
Ghul w serwisie Netflix
Ghul (2018) (oryg. Ghoul) - sezon 1
Nazwa: Ghul
Opis: Główną bohaterką Ghula jest Nida Rahim. Wcieliła się w nią znana ze Sacred Games Radhika Apte. Tutaj gra odpowiedzialną żołnierkę, aspirującą do roli przesłuchującej potencjalnych terrorystów. Tak bardzo wierzy w system, że jest zdolna poświęcić nawet najbliższą sobie osobę w imię idei.
Werdykt
Tak słabego serialu, jak Ghul, nie widziałem na Netfliksie od niepamiętnych czasów. Darujcie sobie.
Oj tam, narzekasz panie, może faktycznie widać, że miał to być film niż serial oraz że nie jest jakiś ambitny, ale stratą czasu bym tego serialu nie nazwał. Idealny na odmóżdżeniem. I czas przy jego oglądaniu leci jak z bicza 😉
Co, kto lubi, ale ja się wynudziłem, nie bawiłem się dobrze, a ostatecznie serial kompletnie nie miał pomysłu na siebie. Od idealnego odmóżdżacza – w moim odbiorze – dzielą Ghula lata świetlne. Chociaż, jeśli komuś się podoba, to spoko. Jeśli ktoś lubi tracić czas na takie byle co, też ok.