Mamy rok Stephena Kinga w kinie i telewizji. W 2017 zobaczyliśmy m.in. Mr. Mercedes, Mgłę, To oraz Mroczną wieżę. Przed nami 1922, a także Gra Geralda, która zadebiutuje na Netflixie za dwa dni.
Adaptacja prozy Kinga – co zabawne, książka została uznana za jedną z gorszych w jego dorobku – zapowiada się przednio. Opowiada o nieciekawych skutkach perwersyjnej gry seksualnej. Ot, zwykłe zakucie żony w kajdanki przez męża, który chwilę później zionie ducha. Świetny punkt wyjściowy, by nakręcić horror psychologiczny z nurtu fobii w stylu Pogrzebanego z Ryanem Reynoldsem.
Jest na co czekać. Horror zbiera pierwsze oceny, które mówią jedno – Netflix ma hit!
Obecnie widowisko ma na Rotten Tomatoes 91%. Do tej pory film zebrał jedenaście recenzji. W tym tylko jedną negatywną. Na Metacritic jest na razie siedem opinii. Sześć pozytywnych i jedna mieszana, co daje wynik 78/100.
Gra Geralda to symfonia podniecenia i przerażenia, wzbogacona odpowiednią ilością makabrycznego gore. – Pisze Kristy Puchko z serwisu The Playlist.
Pomimo kilku wad, jest to rzadko spotykany horror, który działa zarówno na poziomie psychologicznym, jak i trzewiowym. – Opisuje z chirurgiczną precyzją Dan Caffrey z Consequence of Sound.
Ciężko się odwrócić… Aż do chwili, gdy naprawdę trudno patrzeć. – Podsumowuje grozę, którą zobaczymy na ekranie, Tasha Robinson z The Verge. – Mike Flanagan i współautor scenariusza Jeff Howard przekształcili Grę Geralda w jedną z najciekawszych, niesamowitą i pamiętną adaptację Stephena Kinga. – Dodała Robinson.
Pomimo że prawie nigdy nie wstaje z łóżka, Netflixowa Gra Geralda może być najbardziej nawiedzającą adaptacją Stephena Kinga w tym roku. – Odnotowuje David Crow z Den of Geek.
W filmie wyreżyserowanym i napisanym przez Mike’a Flanagana (Hush, Oculus) zobaczymy Carlę Gugino, która wciela się w uwięzioną Jessie Burlingame. Premiera w piątek.