Określenie Netflix Originals jest jak ta twoja dziewczyna czy chłopak. Myślałeś, że jest twoja czy twój, a z czasem może okazać się, że tak naprawdę niemal każdy może ją czy jego mieć.
CZYTAJ WIĘCEJ O:
NETFLIX
Zdziwilibyście się, gdyby pewnego dnia “Stranger Things” pojawiło się na Polsacie? Może nieco wyolbrzymiam sprawę, ale na pewno to lub coś podobnego, kompletnie by mnie nie zaskoczyło. Szczególnie po tym, jak coraz więcej produkcji określanych jako Netflix Originals znika z serwisu i odnajdują się w ofertach konkurencyjnych usług.
Wiele produkcji oryginalnych Netflixa, to oryginały tylko z nazwy. To chwyt marketingowy, który nierzadko niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Niektórzy subskrybenci mogą wręcz poczuć się oszukani. W końcu oczekują, iż produkcja określana jako oryginalna, zostanie w serwisie na zawsze. Logiczne.
Dziś żegnamy się z “Modliszką” oznaczoną jako serial oryginalny Netflixa. To, że mogliśmy odmówić oryginalności produkcji dawno temu, zapewne zauważyło wielu. W końcu serial był pokazywany w stacji TVP2 i w serwisie TVP VOD. Jednak jego całkowite zniknięcie pokazuje, że Netflix jest nieszczery wobec swoich klientów i wciska im kit.
Potwierdza to fakt z nieodległej przeszłości, który mógł zapaść w pamięć tym, którzy subskrybują zarówno Netflix, jak i Canal+. Tacy widzowie mogli być zaskoczeni, że “Hotel Beau Sejour“, belgijski serial oznaczony niegdyś jako oryginał Netflixa, nie tylko zniknął z serwisu, ale dwa sezony widowiska można obecnie obejrzeć właśnie na Canal+ pod innym tytułem — nazywa się tam po prostu “Beau Sejour”.
Szczytem bezczelności była premiera najnowszego sezonu “Star Trek: Discovery”.
Chociaż produkcja z sezonu na sezon bardzo traci na jakości, to jest ogromnie popularna i zapewne wielu widzów chciało obejrzeć najnowszą odsłonę na Netfliksie. Ta zawsze pojawiała się kilka godzin po premierze w Stanach Zjednoczonych. Nie tym razem.
“Star Trek: Discovery” nie tylko nie pojawił się z nowymi odcinkami, ale próżno w serwisie szukać poprzednich sezonów. Widowisko, które w Stanach Zjednoczonych jest dostępne w serwisie Paramount+ w Polsce było oznaczone jako produkcja oryginalna Netflixa. Samo oznaczenie nie było niczym zdrożnym, bo w końcu serwis mógł mieć pełne prawa do pokazywania serialu na wyłączność poza Stanami Zjednoczonymi i być tym samym lokalnie serialem oryginalnym. Jednak serial nim nie był, tak go tylko nazwano, a widzowie w Polsce, którzy chcieli go obejrzeć niedługo po premierze, obudzili się z dłońmi w nocnikach.
Okazuje się, że cała ta metka Netflix Original to jedna wielka bujda na resorach.
Podoba mi się podejście Prime Video. Jest zupełnie inne. Przede wszystkim przejrzystsze i rozsądniejsze. W tym serwisie mamy materiały bez oznaczeń, oznaczone jako ekskluzywne oraz metkowane jako oryginalne. Tym samym wiemy, iż dany film czy serial jest w serwisie czasowo i można go spotkać u konkurencji; czy jest czasowo, ale wyłącznie na Prime Video; czy też jest w serwisie nieodwołalnie. Wspomnianą “Modliszkę” nawet ciężko byłoby określić produkcją ekskluzywną, kiedy odcinki serialu były dostępne również u konkurencji.
Zapewne takich przykładów jest o wiele więcej. Jakkolwiek nie jest to coś, przez co zrezygnuję z Netflixa, ale byłoby niezwykle miło, gdyby opanowali ten burdel w bibliotece i przestali wciskać subskrybentom kit. Mnie, jako widza, to zwyczajnie irytuje. Czuję się przez to oszukiwany przez serwis. Po produkcjach określanych jako Netflix Originals oczekuję, że będę mógł je obejrzeć zarówno za pięć minut, jak i za pięćdziesiąt lat, kiedy będę dziadem podrywającym stanowczo zbyt młode dziewczyny, a one będą krzyczały w moim kierunku “spi***alaj stary zboczeńcu”.
Podobnie jest na HBO jak na Amazon
HBO nie ukrywa czyja to produkcja i nie nazywa tego Originals jeśli nie jest ich
I od razu wiadomo co może wylecieć a co będzie milion lat
Do HBO nie jestem przekonany. Widziałem, że HBO Max przypina sobie jakieś relatywnie leciwe brytyjskie produkcje jako seriale oryginalne, a ile w tym prawdy, to się pewnie przekonamy za kilka lat. Będę czekał, aż wyleci z HBO Max “Pure”. Albo nie wyleci.
Nie śledzę poczynań HBO Max bo nie mam.
Wypowiadałem się za obecne HBO 😉
Wiesz, każdy każdemu teraz patrzy na ręcę. Jak coś działa, to inni zapewne będą to kopiować lub nie
Też o tym pomyślałem.