Niefortunna pomyłka w serialu dokumentalnym Iwan Groźny z Treblinki będzie odbijała się Netflixowi czkawką, chyba że serwis zrobi to, czego wymaga przyzwoitość i uczciwość wobec widza.
Polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wytknęło Netflixowi błąd. I faktycznie w serialu dokumentalnym Iwan Groźny z Treblinki pojawiła się nieprzystająca do prezentowanych czasów mapa Polski.
Ponadto Ministerstwo Spraw Zagranicznych przypomniało: “terytorium Polski było okupowane, a odpowiedzialność za obozy ponosiły nazistowskie Niemcy” – czego twórcy nie negują i wprost mówią o terytorium okupowanym przez Niemców. Możecie mi wierzyć na słowo, bo serial obejrzałem kilka dni temu. Jeśli jednak mi nie wierzycie i chcecie to sprawdzić: kliknijcie ten odnośnik i przekonajcie się sami.
Serial dokumentalny Iwan Groźny z Treblinki opowiada o Iwanie Demianiuku, Ukraińcu oskarżonym o zbrodnie nazistowskie podczas II wojny światowej. Miał dopuszczać się potwornych rzeczy w obozach koncentracyjnych na terenie okupowanej Polski. W 1958 roku otrzymał obywatelstwo amerykańskie, a w 1983 roku został go pozbawiony i trzy lata później deportowano go do Izraela, gdzie sądzono go za potworności, których miał się dopuścić.
Mieć rację to nie powód, by opowiadać głupoty
Prawicowa-sieciowa-grupa-wzajemnej-adoracji-siejąca-nienawiścią dopisała sobie właśnie kolejny temat na tablicę, którym może atakować największy serwis streamingowy. I chyba pierwszy raz trochę się z nimi zgadzam, ale nie zgadzam się na ich bezmyślność. Padły niewybredne obelgi w stylu “ch***e”, niektórzy marzą o składaniu pozwu, zablokowaniu serialu, a inni przypominają, jaki to ten Netflix jest zły i jak bardzo go nie potrzebują – typowe bajdurzenie.
Cała rzecz ostatecznie rozejdzie się po kościach i relatywnie nie zaszkodzi kolosowi, który rok zakończy z ponad 160 milionami płacących użytkowników. Jednak węże kolejny raz wypełzły z terrariów. U radykałów, tak czy inaczej, rzecz będzie się tliła miesiącami jako kolejna oręż przeciwko Netflixowi, ale to przecież walka z wiatrakami.
To nie pokazuje nawet tyle problemu serwisu, ile cała ta zajadłość bardziej mówi nam o tym, że niektórzy mają problemy emocjonalne, które są związane z pewną zaściankowością. Netflix od wielu miesięcy jest atakowany przede wszystkim za to, że jego widowiska są zbyt lewicowe oraz że często prezentuje w nich osoby o orientacjach nieheteroseksualnych. Teraz do tego wszystkiego dojdzie zakłamywanie historii, które umacnia się przykładami błędów w innych widowiskach. Oddaje to kolejny problem z mapą w Najważniejsze wydarzenia II Wojny Światowej w kolorze – produkcji nie widziałem, więc ciężko mi się do niej odnosić.
Netflix nie jest wszechmogącym bytem
Osoby rozsądne mają świadomość, że błędy się zdarzają. Na sukcesy i porażki serwisu składają się setki zewnętrznych firm produkcyjnych, tysiące twórców i dziesiątki tysięcy osób w mniejszym lub większym stopniu związanych z firmą z Los Gatos. Ataki na Netflix przypominają nieco sytuację, w której atakowałoby się kina za to, że w wyświetlanym dokumencie są przekłamania. Netflix ma co prawda o niebo większy wpływ na filmy i seriale, które się u niego pojawiają, ale finalnie nie jest alfą i omegą.
Jednocześnie trzeba mieć świadomość, iż nie można zapanować nad każdą sekundą, kiedy na platformę tydzień w tydzień trafiają setki godzin nowych treści. Dlatego zwrócenie uwagi przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, pomijając pasywne i niepotrzebne moralizatorstwo, było jak najbardziej wskazane, ale trzeba też zrozumieć drugą stronę i pozwolić serwisowi na naprawienie pomyłki. Bo nikt przy zdrowych zmysłach nie uzna, że to było celowe.
Mapa Polski w serialu Iwan Groźny z Treblinki jest po prostu nieodpowiednia
Iwan Groźny z Treblinki to dokument, a dokumenty podobnie jak seriale fabularne czy animowane mają swoich reżyserów, scenarzystów i producentów. Dokumenty mówią o rzeczywistości z punktu widzenia twórców. Przez to nie można ich traktować jako prawdy absolutne. W końcu, kiedy spotyka się dwóch ludzi i mówią o tym samym wydarzeniu, mogą je postrzegać inaczej.
Serwis ma za sobą mnóstwo widzów, więc to niesie wielką odpowiedzialność, dlatego pewne standardy powinny zostać dochowane. Nie można zakrzyczeć tego, że granice naszego kraju wyglądały inaczej w tamtych czasach, niż te, które zaprezentowano w Iwanie Groźnym z Treblinki, bo to żywo zakłamuje historię i zwyczajnie ogłupia niektórych widzów. W tym przypadku nie ma mowy o różnych punktach widzenia.
Bez emocji – naprawcie to
Myślę, że obecnie w Netfliksie mają świadomość, iż mapa jest po prostu błędna. Zostawienie jej tak jak jest, będzie nie tylko wielomiesięczną pożywką dla krzykaczy, ale przede wszystkim nie jest w porządku wobec historii i widzów.
Uważam, że skoro zwrócono uwagę na fakt, iż na mapie produkcji oryginalnej Netflixa pojawił się rażący błąd, to serwis powinien go wyeliminować. W przypadku własnych widowisk jest to ciągle kłopotliwe, ale o wiele łatwiejsze niż przy licencjonowaniu treści. Potrafiliście usunąć scenę samobójstwa z Trzynastu powodów, a wcześniej potrafiliście spalić miliony dolarów na skasowaniu filmu, w którym zagrał oskarżany o molestowanie seksualne Kevin Spacey, więc wierzę, iż potraficie też zamienić mapę, która zakłamuje historię. Nie dlatego, że na Was naciskają, ale dlatego, że tak wypada.
W innym wypadku robicie krzywdę kolejnym widowiskom, które będą się u Was pojawiały i będą przez część widzów traktowane jako niepoważne – szczególnie dokumenty. Jeszcze można z tego wyjść z twarzą, a nawet zyskać – pokazując, iż w nowym medium, którym jest streaming, błędy się poprawia, a o doświadczenie widza się dba.
Nie powinno usprawiedliwiać się zakłamywania historii i wcale mnie nie interesuje tutaj podział prawica-lewica, o którym pisze autor artykułu, najwyraźniej z przerostem lewicowych ambicji.
Jeśli łączą Netflix z kwestiami ‘lewicowymi’ i ‘lgbt, to dosadnie obrazuje, której strony argumenty prezentują. Podział jest wyraźny, a radykalizm odnosi się przede wszystkim do prawej strony, kiedy patrzę na krytykę Netflixa z powodów ideowych. W końcu nikt tu specjalnie mapy nie pomylił, więc twitterowe wiadro pomyj można było sobie darować. Chociaż co do reszty się zgadzam – to nie powinno mieć miejsca, a skoro ma, należy to poprawić.
Ludzie kłócą się ostatnio o wiele rzeczy, jedni krzyczą “lewaki”, drudzy “prawaki”, ludziom będącymi bardziej centrowcami, nie dając spokoju. Sprawy społeczne powinny być rozwiązywane w referendach, a nie przez polityków, co rozwiązało by te bzdurne kłótnie. Oczywiście jestem konserwatystą, szanującym ludzi o odmiennych światopoglądach. Co do Netflixa, mi osobiście się wiele rzeczy nie podoba, nie tylko ze względu na moje poglądy. Jeśli coś krytykuję, to robię to w sposób, kulturalny, ale niestety w każdym środowisku nawet niepozornym są czarne owce.
To nie są błędy a raczej niedouczenie i powielanie tej samej głupoty. Ale nie można sie spodziewać po Ameryce że wiedzą jak wyglądała wojna skoro ich interesuje jedynie okres gdy sami w nią wkroczyli i uratowali cały świat. Takie błędy trzeba piętnować a nie zachowywać dobrą minę do złej gry, w koncu jak ktos pluje w twarz to nie mówmy że pada deszcz.
Jeśli miałabym coś zakładać, to założyłbym, że słaby research i graficy dali ciała. I faktycznie braki w edukacji w temacie, w którym się poruszają, bo zaraz zwróciłem na to uwagę, ale… Ale jakby nie było, to błąd, który dobrze byłoby poprawić, a nie zaraz z nastawieniem bojowym jechać na Netflix, jakby celowo nam krzywdę robili. Jeśli uważasz, że ktoś ci pluje w twarz… Hmmm… Masz w sumie prawo do każdego dziwnego uczucia, ale nie mów ‘nam’, bo ja tak nie mam.