Netflix zaczął przedstawiać branży reklamowej swoje plany związane z wejściem w świat spotów, które wyedukują nas o idealnym proszku do prania przed seansem “Mindhuntera”.
Reklamy na Netflix mają być mniej irytujące niż te, którymi raczy widzów konkurencja – Hulu czy HBO Max – wynika z wycieku dokumentu, do którego dotarł Business Insider. Firma zapytała w ankiecie potencjalnych reklamodawców i agencje reklamowe, jakie są ich największe potrzeby i co może zrobić, aby zabłysnąć na tle konkurencji.
Lewacki Netflix? Powód do dumy!
Spoty reklamowe przed i po programie
Poznaliśmy podstawowe założenie planu reklamowego. Serwis nie zamierza wyświetlać ich w trakcie trwania widowisk. Spoty pojawią się przed i po oglądanym programie. Przynajmniej tak ma być na początku.
Jedna z osób zaznajomiona ze sprawą powiedziała, że firma chce emitować mniej reklam od konkurencji i chce eksperymentować ze sponsoringiem i lokowaniem produktów.
Gigant z Los Gatos ma wykorzystać swoje oprogramowanie do analizy danych, aby lepiej zrozumieć, w jaki sposób użytkownicy będą reagowali na reklamy. Niektóre konkurencyjne usługi nie spełniają oczekiwań reklamodawców w zakresie pomiaru i efektywności danych. I tutaj Netflix może zabłysnąć, bo jest nie tylko najpopularniejszym serwisem strumieniującym z 222 milionami subskrybentów, ale ma również w rękach technologię, którą ulepsza od lat.
Reklamy na ratunek
Netflix ogłosił plan wprowadzenia pakietu z reklamami podczas ostatniej konferencji prasowej. Ta decyzja jest podyktowana ostatnimi problemami serwisu, który pierwszy raz w historii stracił subskrybentów, a akcje firmy zaczęły mocno tracić na wartości.
Najdroższy film Netflixa
Innymi sposobami serwisu na wychodzenie z dołka ma być walka z nieregulaminowym dzieleniem się kontami; wypuszczanie filmów w kinach przed premierą w serwisie; częstsze rozdrabnianie sezonów seriali na części lub cotygodniowe premiery nowych odcinków; cięcia budżetów produkcyjnych i zwolnienia w firmie.
De-rewolucja
Firma przestała ewoluować, a zaczęła się de-rewolucjonizować w tak radykalny sposób pierwszy raz od 2013 roku, kiedy w serwisie pojawił się serial “House of Cards”. To wtedy w Internecie dostaliśmy wysokobudżetowy i świetnie oceniany serial, wszystkie odcinki sezonu pojawiły się w tym samym dniu i widowiska nie przerywały nam reklamy.
Co po ‘Stranger Things’?
Teraz gdy pojawiła się mocna konkurencja w postaci Disney+, HBO Max czy Prime Video, Netflix postanowił nie wyznaczać kolejnych trendów i nie tkwić w dotychczasowych. Woli wykorzystać dobre praktyki konkurencyjnych serwisów, które dziś sprawdzają się lepiej niż własne rewolucyjne rozwiązania sprzed dekady.
Wielu z nas to smuci, ale jednocześnie nie dziwi, iż przedsiębiorstwo stara się różnymi metodami uzdrowić swój biznes. Z drugiej strony najmniej mówi się o inwestowaniu w dobrej jakości widowiska, które napędzają najmocniej wzrosty subskrypcji u konkurencji.
Reklamy mogą dźwignąć serwis z dołka
Jason Bazinet, analityk ds. mediów w Citi, uważa, że wejście na rynek reklamowy może przyśpieszyć wzrost liczby subskrybentów oraz poprawić wyniki finansowe firmy. Zakłada, iż Netflix mógłby generować od widzów wybierających plan reklamowy 10 dolarów miesięcznie od subskrypcji w Stanach Zjednoczonych i średnio 3 dolary na innych terytoriach. Według niego plan z reklamami mógłby przynieść 3,6 miliardy dolarów dodatkowych wolnych przepływów pieniężnych od nowych subskrybentów i 3,1 miliardy dolarów, jeśli część obecnych subskrybentów przejdzie na nowy plan, który według niego powinien kosztować 5,99 dolarów miesięcznie. Jednocześnie stwierdził, że walka z widzami dzielącymi się kontami przypomina boje Don Kichota.
″Allo ‘Allo’ na Canal+
Kto się skusi na reklamy?
Pytaniem pozostaje, co na to obecni widzowie. Wielu z nas może nieco kręcić nosem, kiedy myśli o przesiadce na plan z reklamami. Jednak w dobie tak wielu serwisów strumieniujących, nasze portfele mogłyby nieco złapać oddech, który jest im zabierany przez kolejne usługi, na których subskrypcje się decydujemy. Biorąc pod uwagę, że Netflix nie planuje nas reklamami zasypać i irytować, być może przesiadka na tańszy pakiet z reklamami nie będzie bolesna.