https://www.youtube.com/watch?v=P0YyysIOFSw
Oczekiwanie na kontynuację Ozarka było nieznośne. Jest nieporozumieniem pokazać coś tak dobrego i zostawić widza samego sobie na rok – upojonego, ale i osieroconego. Przez co oczekiwania wobec drugiego sezonu były napompowane do granic rozsądku. Jak się po seansie okazało – troszkę niepotrzebnie.
Nic nie wskazywało na to, że filmowcom spadnie forma. Kiedy na szybko próbuję przypomnieć sobie najciekawsze zeszłoroczne serialowe nowości, waham się, kiedy przychodzi do wyłonienia zwycięzcy. W 2017 roku największe wrażenie zrobił na mnie właśnie pierwszy Ozark i American Gods. Gdzieś dalej była Suburra czy Sprawa idealna. Tym samym z napięciem wyczekiwałem powrotu do prania brudnych pieniędzy. Kiedy zobaczyłem pierwszy zwiastun, poczułem dreszcz rozkoszy.
Już oglądając, po kilku chwilach zorientowałem się, że opowieść o doradcy finansowym mafii, o którym każda organizacja przestępcza marzy, rozpoczyna się niemal w chwili, w której zakończył się pierwszy sezon. Zamiast nowego otwarcia mamy dalszy ciąg historii rozgrywającej się w malowniczej Krainie Ozark, kontrastującej z przestępczym półświatkiem, w którym mimowolnie wylądował Marty Bryde.
Wciąż na ostrzu noża stara się uszczęśliwić narko-biznesmenów, od których zależy jego życie. Również tym razem ma zadanie – jak mogłoby się wydawać – niewykonalne. A na pewno cięższe niż poprzednio. Bo o ile praniem brudnych pieniędzy zajmował się latami w Chicago, więc to nie było dla niego nic nowego, tak teraz wbrew zdrowemu rozsądkowi, brnąc naprzeciw kolejnym kłodom rzucanym pod nogi, zabiera się za stawianie kasyna.
Pomimo szczerych chęci wyjścia na prostą, trafia między młot a kowadło. Gdzie kowadłem są lokalni wytwórcy heroiny, a młotem rozgorączkowany kartel narkotykowy z Meksyku. Marty musi pogodzić ogień z wodą i jeszcze wchodzić cztery litery lokalnym politykom. Chociaż przy tych ostatnich odciąży go żona, o wiele lepiej znająca się na rzeczy.
Problemy, jak zwykle będą piętrzyły się niezdrowo. Lokalni wytwórcy heroiny nie przepadają za meksykanami, z niekrytą wzajemnością. FBI jeszcze mocniej zainteresuje się biznesami Marty’ego. Problemy rodzinne zaczną narastać. Echa zdarzeń z przeszłości wracać niczym bumerang. Ojciec Ruth wyjdzie z więzienia i będzie łasy na kasę kartelu. A jego córka przeżyje totalne załamanie, co nastręczy dodatkowych komplikacji. Dodać do tego Darlene, która już w pierwszym sezonie dokazywała, a teraz objawi całe swoje obłąkanie. A także pojawia się kolejna grupka gangsterów, z którą Bryde musi zawrzeć niewygodny sojusz – i mamy totalny kocioł.
Jak widzicie, sporo się dzieje w rodzinie Brydeów, więc mogłoby się wydawać, że taka kupa kłopotów wystarczy, by kontynuacja Ozarka była nie tyle równie mocna, a wręcz mocniejsza od pierwszej odsłony. Niestety tak nie jest. Zabrakło tego, co wcześniej było najważniejsze – napięcia.
Poprzednio problemy Marty’ego wizualizowały się niemal niczym koniec świata. Bohater wpadał z deszczu pod rynnę, a w momencie, w którym był bliski rozwiązania kolejnego utrapienia, na horyzoncie pojawiał się następny zonk. Otoczka, bohaterzy, to wszystko było ważne, ale to właśnie napięcie było motorem tego widowiska. Tym razem tak bardzo go nie odczuwałem.
Chociaż bohater ma mnóstwo rzeczy na głowie, wszystko idzie mu w miarę gładko. Nie czuć takiego zagrożenia jak poprzednio. Być może dlatego, że mniej to czasem faktycznie więcej. Wcześniej dawano problemom oddychać. Więcej czasu poświęcano na kreowanie poczucia zagrożenia. Teraz dzieje się dużo, a jedne tarapaty szybko zastępują drugie i na większości z nich nie miałem czasu wystarczająco się skupić, by odczuć ich ciężar.
Ponadto kilka razy scenarzyści dawali zbyt wcześnie gotowe rozwiązania i myślałem: wiem, jak to się skończy – i faktycznie kończyło się tak, jak zakładałem lub bardzo podobnie. Brak wysmakowanych suspensów psuł zabawę. Przez co nie obawiałem się tak bardzo o Marty’ego i jego bliskich, jak wcześniej.
Co nie zmienia tego, że ciągle mamy do czynienia z fabularnym rollercoasterem. Jednak już nie tak ekscytującym. Mimo to Ozark jest wciąż świetnym, ale nieco innym serialem.
Więcej miejsca poświęcono kobietom. Właściwie momentami czułem, jakbym oglądał widowisko o kobietach, w którym główny bohater robi za tło. Co z jednej strony było ciekawe, bo twórcy genialnie ukazywali siłę, determinację oraz przemianę bohaterek. Z drugiej tworzyło poczucie, że oglądam nieco inną produkcję, co niekoniecznie było mi na rękę. W końcu pokochałem to widowisko za coś zupełnie innego.
Największą siłę nacisku położono na niespełnioną Wendy, w którą kolejny raz bezbłędnie wcieliła się Laura Linney. Nie tylko zachłysnęła się manipulowaniem lokalną polityką, w której czuje się jak ryba w wodzie, ale również coraz lepiej odnajduje się w półświatku.
Jednak największe brawa należą się Janet McTeer. Z pazurem zagrała niejednoznaczną prawniczkę meksykańskiego kartelu. Miała co grać – to raz. A dwa, że to, co dostała, jeszcze ubarwiła swoim talentem – nadając swojej postaci charakteru nie do podrobienia.
Jest jeszcze niezdrowo opętana przez swoje dziwactwa Darlene, która dolała oliwy do ognia w zeszłym roku. W tym wręcz wlewa kanister ropy do filiżanki herbaty. Lisa Emery doskonale sportretowała tę nieszczęśliwą kobietę.
Dużo czasu poświęcono również Ruth. Bohaterka, której twarzy użyczyła Julia Garner, pomimo głęboko skrywanej delikatności prze do przodu wbrew wszelkim przeciwnościom.
Dalekie to będzie od parytetów, ale właściwie jedynym mężczyzną, którego emocjom poświęcono równie wiele uwagi, jest oczywiście Marty. W jego życiu dochodzi do olbrzymiego wstrząsu. Odkrywa swoją mroczną stronę, z czym mu nie po drodze, więc jeszcze mocniej stara się uciec od świata, w który się wpakował. Jason Bateman kolejny raz ukazuje aktorski geniusz. Jednak tym razem niczego nie musi udowadniać. Już wiemy, że jest kimś więcej niż tylko komediowym bawidamkiem. A jednak przykręca szpilę, nadając głębi swojemu bohaterowi.
Cały ten raban jest czymś, co fani pierwszego sezonu docenią, chociaż nieco pokręcą nosem.
A ci, którzy jeszcze Ozarka nie widzieli, powinni go jak najszybciej nadrobić. Niewiele jest tak mocnych, świetnie napisanych oraz doskonale zrealizowanych thrillerów kryminalnych w odcinkach. I chociaż trochę ten sezon mnie rozczarował, ogólnie jestem zadowolony. Nie czuję, że straciłem czas na coś słabego i czekam na więcej. Bo gdy powiedziało się O i Z, wypada dokończyć historię. Jedną z najlepszych i najoryginalniejszych, jaką obejrzycie na Netfliksie.
Serial Ozark w serwisie Netflix
[interaction id=”5b92f2d442467477a575bb3d”]
Ozark (2018) - sezon 2
Nazwa: Ozark
Opis: Ozark to opowieść o doradcy finansowym mafii, którego jedyną szansą na przeżycie jest dogadzanie kartelowi narkotykowemu z Meksyku.
Werdyk
Drugi sezon Ozarka jest nieco słabszy, ale wciąż godny polecenia – szczególnie tym widzom, którzy uwielbiają pierwszą odsłonę.