Netflix, Apple oraz inne serwisy streamingowe badały możliwość nabycia najnowszego filmu opowiadającego o przygodach Jamesa Bonda. Jednak kwota, którą miał zawołać MGM za “Nie czas umierać” najpewniej zwaliła gigantów z nóg.
Premiera filmu “Nie czas umierać” została odwołana przez pandemię koronawirusa, która wymusiła zamknięcie kin. Nawet po ich częściowym otwarciu okazało się, że kinowe nowości na siebie nie zarabiają. Kryzys dopadł nie tylko zamykające się powoli małe kina studyjne, ale również wielkie sieci multipleksów liczące straty w grubych milionach. Dystrybutorzy filmowi wstrzymują w nieskończoność największe hity, a mniejsze produkcje lądują na streamingu.
Kryzys wykorzystują serwisy strumieniujące filmy i seriale. Pandemia to dla nich wielkie żniwo na subskrybentów. Netflix czy Disney Plus w tym czasie zaliczyły olbrzymie wzrosty liczby użytkowników.
“Nie czas umierać” za 600 milionów dolarów
Podobno MGM był przez pewien czas otwarty na sprzedaż praw do dystrybucji filmu przez internet. Potencjalnymi nabywcami mieli być Apple oraz Netflix, ale studio miało zawołać aż 600 milionów dolarów za prawa do dystrybucji widowiska. Ta kwota odstraszyła gigantów.
Najnowszy film o Jamesie Bondzie miał zadebiutować na dużych ekranach w kwietniu. Premiera była odkładana wielokrotnie, ale ostatecznie okazało się, że filmu w 2020 roku nie zobaczymy. “Nie czas umierać” został przesunięty ostatni raz z tegorocznego listopada na kwiecień 2021 roku.
Koszty powoli zjadają przyszłe zyski
MGM, czyli studio, które wyprodukowało film, miało do tej pory stracić od 30 do 50 milionów dolarów z powodu opóźnień. I chociaż rzecznik MGM stwierdził, iż firma nie komentuje plotek, a film nie jest na sprzedaż, gdyż producent chce zapewnić widzom kinowe doznania, to serwis Variety dotarł do innych informacji.
Produkcja “Nie czas umierać” miała kosztować ponad 250 milionów dolarów. Do tej kwoty należy doliczyć dotychczasowe straty z powodu przesuwania premiery filmu oraz koszty promocji. Ponadto, gdyby doszło do tego, że film nie zostałby pokazany w kinach, trzeba byłoby zapłacić kary za zerwanie umów dystrybucyjnych.
Być może to nie jest ostatnie słowo
W streamingu wylądowało w ostatnich miesiącach mnóstwo filmów skierowanych pierwotnie do kin. Od małych produkcji poprzez te o średnim budżecie kończąc na wysokoprofilowych blockbusterach. Netflix pokaże “Kobietę w oknie”, Disney Plus pokazał “Mulan”, a Apple TV Plus zaskoczyło widzów premierą “Misji Greyhounda”. Rzeczywistość zmieniła się na naszych oczach i trudno dziś mieć pewność, by powiedzieć, że wszystko wróci do normy, kiedy pandemiczny kurz opadnie.
Według specjalistów pandemia jeszcze potrwa – prawdopodobnie do przyszłorocznych wakacji. Wciąż istnieje możliwość, że MGM się ugnie i spuści nieco z ceny, gdyż wiele wskazuje na to, że kwiecień również nie będzie dobrym czasem dla kin.
Źródło: Variety