W “Nie oddychaj 2” ślepy skurczybyk wrócił i ze sobie tylko znaną surową finezją niesie jeszcze więcej śmierci innym skurczybykom. Proste i bawi!
CZYTAJ WIĘCEJ O:
NIE ODDYCHAJ 2
Reżyser pierwszego “Nie oddychaj”, Fede Alvarez, ustąpił miejsca swojemu wieloletniemu współpracownikowi, Rodo Sayaguesowi, dla którego kontynuacja filmu z 2016 roku jest reżyserskim debiutem. Jakkolwiek na ekranie widać, iż panowie ściśle współpracowali przy najnowszej opowieści o niewidomym weteranie, którego na swojej drodze spotkać byście nie chcieli. Wcześniej napisali razem filmy “Martwe zło” oraz pierwsze “Nie oddychaj”, a niedawno także premierę miał serial “Połączenie oczekujące” dla serwisu Apple TV+, w którego produkcji żywo uczestniczyli. Są niemal nierozłączni. Ich współpraca sięga jeszcze czasów, gdy w Urugwaju pracowali nad krótkimi metrażami.
Dlatego nie macie się czym martwić, gdyż pomimo roszad rozrywkowość oraz brutalność opowieści pozostały niezachwianie szalone. Nadal mamy do czynienia z solidnie nakręconym thrillerem, w którym Stephen Lang wcielający się w naszego ulubionego ślepca — przykrego mordercę, przesadnego sadystę i skrytego gwałciciela — ze zwierzęcą pasją eliminuje każdego, kto nawinie mu się pod rękę.
Jakkolwiek na stare lata ociemniałemu potworowi trochę zmiękło serce.
Na początku dałem się nieco zaskoczyć. Obejrzenie tego morderczego widowiska było na mojej liście rzeczy do zrobienia przed zejściem i kompletnie nie interesowały mnie zwiastuny i donosy z planu. Jedynie czekałem na prawdziwe filmowe mięso. Tym samym spodziewałem się, iż historia będzie szła śladem wydarzeń z pierwszej części. Kiedy się zorientowałem, że tak nie jest, nawet nieco żałowałem, iż porzucono teoretycznie interesujący wątek pościgu za niedoszłą ofiarą. Zamiast tego dostaliśmy historię, w którą nieco ciężko było mi się wgryźć przez pierwsze kilkanaście minut. To trochę takie nowe otwarcie i na początku widz, który jedynki nie widział, może poczuć się bardziej w domu, aniżeli ten, który był na kontynuację przygotowany. Jest to jednocześnie dezorientujące, jak i intrygujące.
Bez większych wstępów i przywitań lądujemy osiem lat po wydarzeniach z jedynki. Obserwujemy ucieczkę młodziutkiej dziewczyny przed żądnym flaków psem ślepca. Szybko okazuje się, iż jest to część treningu nastoletniej Phoenix (w tej roli Madelyn Grace) — przybranej córki seryjnego mordercy. Trening treningiem. Bardziej przeraża to, z kim mała się zadaje. Ci, którzy widzieli pierwszą część, wiedzą, kogo ślepiec trzymał w piwnicy i nie był to obraz miły dla oka. Okazało się wtedy, że to nie tylko jednoosobowa armia, ale także pasjonat roślin oraz paskudny zboczeniec. Na szczęście więzi seksualnej tutaj nie ma, a najwidoczniej hodowanie roślinek mu nie wystarczało i postanowił wyhodować sobie latorośl na swoje podobieństwo. Ojciec z piekła rodem.
Relacja ślepca i Phoenix przynosi na myśl to, co widzieliśmy w grze “The Last of Us” czy w filmie “Logan”, gdzie bardzo młoda dziewczyna idzie ramię w ramię ze starszym facetem.
Jakkolwiek tamte więzi były zrozumialsze. W tym przypadku muszę przyznać twórcom, iż mieli spore jaja, aby przyszywanym ojcem nastolatki zrobić niewidomego mordercę i gwałciciela. Bardzo szybko dowiadujemy się, iż oszukuje on Phoenix, że był w związku z jej matką, która zginęła w pożarze. Jednak nie to jest najgorsze. Bardziej poraża, jak tresuje dziewczynę z dala od rówieśników, których kontaktu ona łaknie.
Rzeczy się jeszcze bardziej komplikują, kiedy o nastolatkę upomina się biologiczny ojciec, co prowadzi do regularnej sieczki. Ślepiec zrobi wszystko, aby wyrwać Phoenix z rąk jeszcze większego po*********ca.
No i jest rzeź. “Nie oddychaj 2” to jeden z tych filmów, który gdy się tylko rozkręci, to pędzi na złamanie karku i to pędzi efektownie.
W ruch idzie ogień, młotki, broń palna, noże, a jedna z najohydniejszych scen to ta, w której wykorzystano łopatę. Jednak nawet ona nie przebije tej, w której obrażenia nie były śmiercionośne, a mimo to najboleśniej oglądało się wydłubywanie oczu. Dlatego oczywistą oczywistością jest to, że nie jest to thriller dla zwolenników subtelnego opowiadania historii czy wrażliwców, dla których zbyt duża dawka przemocy przekreśla film. Momentami widowisku jest bliżej horroru wypełnionego akcją aniżeli thrillera też tej akcji niepozbawionego.
Poza tym, że wrogowie padają jeden po drugim, to również “pozytywni” bohaterzy są nieraz o krok od śmierci. Już na początku pozbyto się jednej z postaci, która wydawało się, że zostanie z nami dłużej. To zrobiło robotę. Za stworzenie realnego i niemal odczuwalnego poczucia zagrożenia, twórcom należą się brawa.
Najpiękniejszy w tym wszystkim jest Stephen Lang, który kolejny raz skrajnie surowo wcielił się w obrzydliwego i nieco żałosnego mordercę.
Ta część mocno odwraca koncepcję. W pierwszej kibicowałem włamywaczom zabijanym przez ślepego weterana, a jego najchętniej widziałbym głęboko pod ziemią. Z kolei w “Nie oddychaj 2” poważnie bałem się o jego życie, ale głównie dlatego, że był jedynym ratunkiem dla Phoenix. Być może nawet nie ratował jej tyle dla niej samej, a bardziej dla siebie, ale pomińmy jego chore pobudki. Najważniejsze jest to, że miałem nadzieję, iż ścierwa, które włamały się do jego domu, dostaną to, na co zasłużyli — śmierć. Odhaczanie jednego po drugim było satysfakcjonujące.
Aczkolwiek z tyłu głowy wciąż świtał mi pewien niesmak, kiedy myślałem o tym, kim jest nasz antybohater. Ten dysonans też mnie trochę kręcił podczas oglądania. To jest proste, ale także sprytne i efektywne odwrócenie ról. W końcu wzbudzono we mnie jakąś minimalną sympatię do bestii w ludzkiej skórze. Z czym poczułem się nieco nieswojo i szybko odrzuciłem to uczucie, przypominając sobie, że potwór to potwór.
Gdybym był z tych, którzy przesadnie romantyzują z tekstem i starają się dotykać dna od spodu po przeszukaniu drugich i trzecich den, to niezdrowo bredziłbym o tym, że mamy do czynienia z dekonstrukcją i innymi banialukami.
W końcu obserwujemy zmianę bohatera oraz jego zgubny wpływ na przybraną córkę, więc można podpiąć pod to jakiś ładny postmodernistyczny bełkot. Nie dajcie się zwieść. Twórcy chcieli pobawić się postacią, zabawili się przednio, ale tu tak naprawdę chodzi tylko o makabrę, zemstę i rozrywkę. Cała reszta jest tak płytka, że długo w tej wodzie zanurzać się nie musicie, aby poczuć ziemię pod stopami.
“Nie oddychaj 2” to dla jednych tylko, a dla reszty aż dobra kilkudziesięciominutowa masakra. Tym samym, chociaż mam świadomość, iż szansa jest niewielka, to z podekscytowaniem przyjąłbym wiadomość, że powstanie trzecia część. Dwójka dostarczyła mi dokładnie to samo, czego byłem świadkiem w jedynce — akcję, rzeź i kompletne porzucenie poprawności. Słodkości. Właściwie nie oczekiwałem od filmu niczego więcej. W swoim nurcie jest to kozak, który zaskarbi serca fanów klimatów pokroju “Johna Wicka”, “Nikogo” czy “Adrenaliny”.
Recenzja filmu "Nie oddychaj 2" ("Don't Breathe 2")
Werdykt
“Nie oddychaj 2” to akcja, rzeź i kompletne porzucenie poprawności. Właściwie nie oczekiwałem od filmu niczego więcej. W swoim nurcie kozak.