Niewiarygodne nie jest typowym kryminałem stawiającym na beznamiętny pościg za zbrodniarzem. To przede wszystkim hołd oddany ofiarom i gorzki obraz ich dramatów.
Niewiarygodne to serial, który mówi o czymś, o czym zapewne niewielu z nas myśli w kontekście wszelkich złych rzeczy rozgrywających się dookoła. Kiedy dochodzi do przestępstwa, oczekujemy, iż władze zadbają nie tylko o wyjaśnienie sprawy, ale potraktują nas z szacunkiem. W momencie, w którym policja mająca za zadanie chronić i służyć, podchodzi do poszkodowanego jak do szkodnika, który być może zmyśla, wtedy ciężar zbrodni staje się nadto przytłaczający. Gdy w niewierze towarzyszą najbliżsi, od których oczekujemy bezwarunkowego wsparcia, szczególnie w przypadku tak ciężkiej zbrodni, jaką jest gwałt, sytuacja staje się skrajnie nieznośna dla ofiary pozostawionej samej sobie.
Nie przypomnę sobie, ile razy Marie musiała opowiedzieć ze szczegółami, jak została zgwałcona. To była zatrważająca liczba powtórzeń.
Bohaterka serialu za każdym razem musiała sobie przypominać, jak oprawca groził jej i jak wykorzystywał ją seksualnie. Przeżywanie tego w kółko było katorgą. Obserwując ją, miałem wrażenie, że każdorazowe zeznanie było niemal równoznaczne z ponownym przeżywaniem przez nią gwałtu. W pewnym momencie wszystko zaczęło się jej rozmywać. Ponadto jej zachowanie nie podobało się najbliższym, którzy twierdzili, iż nie zachowuje się jak ofiara. Policja wyciągnęła jej trudną przeszłość, tułaczkę od rodziny zastępczej do rodziny zastępczej.
W pewnym momencie detektyw prowadzący śledztwo zaczął robić Marie totalny mętlik w głowie. Młoda, nieświadoma konsekwencji prawnych dziewczyna, dała się nakłonić do złożenia fałszywych zeznań, że wymyśliła cały gwałt, tylko po to, by zwrócić na siebie uwagę. Zgodziła się dla świętego spokoju i niewracania do tematu w nieskończoność. Sprawa krok po kroku ją wyniszczała. Nie chciała, żeby jej życie było definiowane wyłącznie przez pryzmat zbrodni. Pragnęła wrócić do normalności. Od zdarzenia do zdarzenia z ofiary zrobiono przestępczynię i kłamczuchę. Jej znajomi się od niej odwrócili, gdyż stwierdzili, że ich oszukała. Straciła pracę. Niewiele brakowało, by popełniła samobójstwo. Jednak gwałt wydarzył się naprawdę i dziewczyna nie była jedyną ofiarą przestępcy.
Niewiarygodne to serial, który dotyka prawdziwej historii seryjnego gwałciciela, który pomiędzy 2008 a 2011 rokiem zgwałcił mnóstwo kobiet w stanach Waszyngton i Kolorado.
Wśród jego ofiar były kilkunastolatka, jak i emerytka. Były to kobiety bogate, biedne, białe, czarne chude, przy kości. Nie zostawiał niemal żadnych śladów, a z gwałtu na gwałt stawał się zuchwalszy, a jednocześnie jego metody działania były coraz doskonalsze.
Podstawowym materiałem źródłowym dla scenarzystów był nagradzany reportaż T. Christiana Millera oraz Kena Armstronga. Już w nim skupiono się na nieudolności i krańcowym braku profesjonalizmu niektórych policjantów. Jednak serial nie gani wszystkich. Pokazuje nam, że gwałciciela było bardzo ciężko pojmać, ale zaznacza również, iż są w policji także profesjonaliści oddani pracy, dla których najważniejsze jest dobro ofiar, a nie wyłącznie dyletanci odhaczający sprawy do emerytury.
Merritt Wever, którą zapewne większość z Was kojarzy z jej rozbrajającej roli w Siostrze Jackie, wcieliła się tutaj w policyjną detektyw Karen Duvall, która bada sprawę gwałtu z ramienia departamentu w Golden. Mąż Karen, również policjant, zwraca uwagę na pewien szczegół, który kieruje ją do detektyw Grace Rasmussen, w którą wcieliła się równie świetna Toni Collette, nominowana do Oscara za występ w Szóstym zmyśle. Od tego czasu policjantki z Golden i Westminster będą pracowały ramię w ramię, by dowiedzieć się, kto napada na kobiety w ich okolicy.
Gwałt jest punktem wyjściowym i prawdziwym dramatem, ale niemniej ważne jest ukazanie skali nieprofesjonalizmu i paskudnego traktowania ofiar przez policję i najbliższych.
Niewiarygodne podskórnie zadaje pytanie, gdzie kończy się odpowiedzialność władz oraz jak puste i bezrefleksyjne jest nasze społeczeństwo. Czułem, że Marie, którą zagrała znana z Justified Kaitlyn Dever, była gwałcona raz za razem przez policję i najbliższych. Krzta niedowierzania to był dla niej niezrozumiały horror, a ona miała niewiary na tony w swoim otoczeniu. W pewnym momencie wspomnienie zbrodni bolało ją chyba równie bardzo, jak wszystko to, co się wokół niej działo później. Dla ofiary maltretowanej przez system i najbliższych, którzy nie mają jej perspektywy, żadne zadośćuczynienie nie jest w stanie wynagrodzić męczarni, przez które musiała przejść.
Twórcy równoważą ten obraz poprzez pokazywanie ludzi, którym zależy na tym, co robią. Czasem jest to heroiczna walka policjantek; czasem psycholożka, która zrozumie, co Marie przechodzi; a czasem urzędniczka sądowa, która nie zachowuje się, jakby pracowała za karę. Pomimo całego bólu, jaki niesie ze sobą ta opowieść, daje ona również nadzieję i przede wszystkim otwiera oczy na rzeczywistość niewidzialną dla przeciętnego człowieka. Oglądając, powiedziałem do siebie z dwa, może z trzy razy, że byłoby miło, gdyby Niewiarygodne obejrzeli wszyscy policjanci i bliscy ofiar, bo być może dzięki temu serialowi nabraliby trochę wrażliwości.
Niewiarygodne uderza w odpowiednie nuty, będąc jednocześnie potomkiem łzawej formuły wstrząsających telewizyjnych historii opartych na faktach.
Mam na myśli widowiska lawirujące wokół czegoś, co starsi widzowie pamiętają jako czwartkowy cykl filmowy Prawdziwe historie na TVN – rzecz upraszczając. Najczęściej były to rzewne dramaty, które rozpoczynały się wielką tragedią. Fabuły siano niełatwym dochodzeniem do siebie przez bohaterów, a wszystko kwitował łzawy finał. Były to często widowiska włożone w boleśnie telewizyjną formę, która była relatywnie tania w produkcji, ale trafiała w punkt osób oczekujących harlequinowej grozy. Oryginalnie te filmy trafiały na wszelkiej maści kanały i pasma skierowane dla kobiet. Tytuły w stylu Światełko w tunelu, Zabójca naszej matki, Zła miłość, Zdeptana niewinność, Pogrzebana prawda, Miłość na zawsze, Zamienione przy urodzeniu czy Porwanie w rodzinie mówią same za siebie.
Gdybym był wrażliwcem, pewnie na serialu również uroniłbym łzę, gdyż Niewiarygodne efektywnie lawiruje wokół tej modły. Mimo to serialu nie ogląda się jak większości tego typu widowisk – z mniejszym lub większym zażenowaniem. Co prawda formuła i forma jest momentami dosyć im bliska, ale serial stara się trzymać z dystansem do protoplastów, nie zapominając, iż jest produkcją premium. Z klasą przedłuża sprawdzony pomysł i nie unika wszystkiego tego, na co pozwala Netflix – nagości, przemocy czy przekleństw, których w Niewiarygodne nie brakuje, a które nie mogłyby pojawić się w filmie telewizyjnym na CBS.
Niewiarygodne to z jednej strony ważna i nieźle opowiedziana historia, a z drugiej serial, który momentami przynosi na myśl skrzyżowanie Mindhuntera z generycznym dramatem.
Fabuła nieco obrosła w wyćwiczone chwyty, ale opowieść jest snuta bardzo poprawnie. Z kolei realizacyjnie nie ma się do czego przyczepić, ale też ciężko tu doszukiwać się kunsztu. Serial jest poprawnie nakręcony, przyzwoicie zagrany, a bohaterki bardzo fajnie nakreślono, chociaż momentami sprawiają bardziej wrażenie narzędzi niż postaci z krwi i kości. To solidna pozycja, która niczym nie zaskakuje.
Jednak widowisko zostaje w głowie na długo. Nie tylko przez to, o czym traktuje, ale przede wszystkim dzięki temu, że twórcy potrafili sprawnie zagrać na emocjach. I chociaż były chwile, nieliczne, kiedy trochę pokręciłem nosem, to i tak ostatecznie jest to jedna z tych produkcji, którą wypada znać. I to nie jest głos wyłącznie skierowany do fanów kryminalnych opowieści. Chociaż też. Przede wszystkim Niewiarygodne trafi do osób, które oczekują, że serial opowie coś ważnego o otaczającym nas świecie i zrobi to z klasą oraz wyczuciem.
Serial Niewiarygodne w serwisie Netflix >>
Recenzja serialu Niewiarygodne (Unbelievable) (sezon 1) (Netflix)
Werdykt
Niewiarygodne pokazuje, że kryminał może być nie tylko mocny, ale również ważny. Warto.