Niewinny człowiek – sezon 1 – recenzja kryminalnego serialu dokumentalnego Netflixa

Dariusz Filipek
5 min czytania
Niewinny człowiek (źródło: Netflix; edycja: Popkulturyści)

Z ostatniej chwili

Niewinny człowiek to dokument kryminalny Netflixa, który powstał na bazie sukcesu prozy Johna Grishama. Pierwszej i jak do tej pory jedynej jego książki z gatunku literatury faktu. Powieść wydana u nas pierwotnie jako Niewinny w 2006 roku okazała się spodziewanym bestsellerem. Netflix już nie na fali tego sukcesu, ale spróbował odtworzyć go w formie odcinkowej.

Twórcy Niewinnego człowieka zabierają nas do miasteczka Ada, w stanie Oklahoma. Spokojnej, oscylującej w okolicy szesnastu tysięcy mieszkańców mieściny. Zapewne nigdy byśmy się o niej nie dowiedzieli, gdyby nie to, że na początku lat 80. doszło tam do dwóch makabrycznych morderstw młodych kobiet. Jednak rzekomi winni zostali odnalezieni, przyznali się do przestępstw i zamknięto ich na długie lata za kratkami.

Grisham opowiada historię zupełnie inną niż ta, którą sprzedawała obywatelom Ady policja i prokuratura. Taką, która nie spodobała się miejscowym władzom. Do tego stopnia, że Grisham został za swoje dzieło pozwany. Bez skutku.

Popularny powieściopisarz obracający się w gatunku dramatów prawniczych na styku z historiami kryminalnymi udowadniał, że rzeczy nie są takie, jakimi karmiono mieszkańców Ady. Pokazuje, że za wszystkim mogła stać grupa trzymająca władzę. Celuje w nieścisłości podczas prowadzenia śledztwa. W beznadziejnych obrońców. W manipulacje. I tą drogą podążają również dokumentaliści Netflixa, niemal stąpając po krokach pisarza.

Stany Zjednoczone to kraj, w którym szczycą się najlepszym systemem prawnym na świecie.

Dziś to można uznać wyłącznie za slogan. W czasie globalnego dostępu do informacji coraz częściej widzimy jak skorumpowany, bezduszny i wadliwy jest to system. Co czwarty więzień na świecie to Amerykanin. Nie w Chinach, nie w Rosji, a wyłącznie na Seszelach jest więcej osadzonych w przeliczeniu na całą populację niż w Stanach Zjednoczonych. To jest potworna patologia i gołym okiem widać, iż rzeczy tam idą w bardzo złym kierunku.

Wiele kontrowersyjnych spraw kryminalnych ma u swoich podwalin zakusy na bycie drugim Making a Murderer. I tak jest w tym przypadku. W takim kraju materiału znalazłoby się na osobny Netflix, poświęcony wyłącznie tego typu opowieściom. Zresztą Niewinny człowiek nie jest pierwszą produkcją tego streamingu traktującą o możliwie niesłusznie oskarżonych na styku z prawdopodobieństwem wymuszenia zeznań. Widzieliśmy to w kilku przypadkach, oglądając Taśmy winy, a także w dwóch sezonach Making a Murderer.

Twórcy Niewinnego człowieka już na wstępie postawili sobie poprzeczkę wysoko.

W końcu Grisham jest dla literackich kryminałów prawniczych tym, kim Stephen King dla horroru. Tym samym filmowcy musieli mocno się napocić, by dotrzymać kroku pisarzowi. I pomimo, że serial nie jest zły, nie do końca im to wyszło.

Po obejrzeniu dokumentu zabrałem się za powieść. Co przypomniało mi, że Grisham potrafi niesamowicie opowiadać, wciągać i zaskakiwać. Nawet wtedy, kiedy zabiera się za dosyć nietypową dla siebie rzecz – literaturę faktu. Niestety widowisko ma z tym troszkę problemy. Czasem zasypuje nas śmieciowymi informacjami, które na papierze są interesujące, ale w serialu sztucznie wydłużają historię i wyrzucają z rytmu. A już po finale obezwładniło mnie poczucie, że produkcja zyskałaby, gdyby ją skrócić i z głową przemontować.

Jakość tego typu dokumentu rozbija się o realizację, umiejętność zainteresowania opowieścią i stworzenie odpowiedniej konsystencji. Historia nie powinna być chaotyczna, a przede wszystkim ma wciągać i utrzymywać przed ekranem do samego końca. Co nie jest proste, bo w tym przypadku mamy sześciogodzinną opowieść. Co z łatwością może zmęczyć. I chwilami tak było. Nie spodziewajcie się również odpalania petard, które chwytałyby za gardło, serce, za cokolwiek.

Mimo to serial zrealizowano solidnie. Od strony technicznej mucha nie siada. Historia jest brutalna, ale nie eskaluje przesadnie przemocą. A temat chwytliwy. Wystarczył interesujący zwiastun i nazwisko Grishama, którego uwielbiam i już byłem kupiony.

Jeśli brakuje Wam dokumentalnych seriali kryminalnych i czujecie się osieroceni po obejrzeniu drugiego sezonu Making a Murderer, to Niewinnego człowieka jak najbardziej polecam. Po seansie nie czuję, że to był czas stracony. Chociaż spodziewałem się czegoś troszkę lepszego. Lepiej opowiedzianego. Nie jest to poziom Schodów, a bardziej Evil Genius na sterydach.

Serial dokumentalny Niewinny człowiek w serwisie Netflix >>

[interaction id=”5c1d4db3e5245c4cde264cd8″]

Recenzja serialu dokumentalnego Niewinny człowiek (Innocent Man) (2018) (sezon 1)
Plakat serialu dokumentalnego Niewinny człowiek (Netflix)

Nazwa: Niewinny człowiek

Opis: Zabili czy nie? Niewinny człowiek Netflixa wraca do dwóch zbrodni z lat 80., którym przyjrzał się król dramatów prawniczych, John Grisham.

[ Więcej ]

7/10

Werdykt

Po seansie nie czuję, że to był czas stracony. Chociaż spodziewałem się czegoś troszkę lepszego. Lepiej opowiedzianego.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Zostaw komentarz