Czarno-białe Oscary. To koniec świata białych mężczyzn w Hollywood!

Dariusz Filipek
Dariusz Filipek 12 wyświetleń
3 min czytania
Oscry 2019 (źródło: ABC; edycja: Popkulturyści)

https://www.youtube.com/watch?v=tTo3XYm33WU

W tym roku polityczna poprawność zawładnęła ceremonią wręczenia Oscarów. Jeszcze nigdy nagrody Akademii nie były tak czarne. I dobrze!

Różnorodność to największy zwycięzca tegorocznej gali rozdania Oscarów. Wystarczyło kilka zmian, by stała się rzecz historyczna. Pokazano, że kino się niesamowicie zmieniło. Nie ma już w nim miejsca dla rasizmu zawodowego. Udowadnia to Oscar w kategorii najlepszy scenariusz adaptowany dla Spike’a Lee i jego ekipy za Czarne bractwo. Podobnie rzecz się ma z kolejnym Oscarem za rolę drugoplanową dla Mahershala Aliego, który zagrał w filmie roku, czyli Green Book, również dotykającym sprawy rasizmu. W podobnym kontekście, ale nie tylko, coraz mocniej zauważa się, że kino to także superbohaterzy, co dano wyraz w wielu nominacjach i trzech nagrodach dla Czarnej Pantery. Dostrzeżono także Spider-Mana: Uniwersum, gdzie nowym Spider-Manem został ciemnoskóry Miles Morales, który zastąpił białego Petera Parkera. Rami Malek, triumfując jako najlepszy aktor za wcielenie się w biseksualnego Freddiego Mercury’ego, odbierając nagrodę podkreślił emigranckie korzenie swojej rodziny. Meksykańska Roma nie tylko dostała mnóstwo nominacji, ale pokazała jasno, że politycy mogą stawiać mury między ludźmi, ale świat sztuki będzie je każdorazowo burzył. I przy okazji kolejny raz dano sygnał, iż streaming (Roma to film Netflixa) coraz mocniej miesza się z tradycyjnym kinem.

Jednocześnie trzeba dodać, że filmy same w sobie odważniej i coraz głośniej, a przede wszystkim z sukcesami komercyjnymi i artystycznymi zwracają się do widza, mówiąc, iż świat nie jest białym mężczyzną.

Myli się ten, kto stwierdzi, że błędem jest mieszanie sztuki z problemami społecznymi, które są jednoznacznie polityczne. Szczególnie niedorzeczne jest to w przypadku Oscarów. Nie tylko dlatego, że różnorodność filmowego świata jest elementem jego kolorytu. A dlatego, że filmy same w sobie opowiadają historie mniejszości i coraz śmielej angażują się w problemy społeczne. A także przez to, że Oscary są po prostu polityczne.

To nie jest plebiscyt popularności filmów wśród widzów. Nie jest to również odzwierciedlenie biznesowego oblicza branży. W żadnym wypadku te nagrody nie odzwierciedlają krytyki filmowej. To są nagrody przemysłu filmowego. Amerykańska Akademia Sztuki i Wiedzy Filmowej to teraz około 6000 osób z branży. I Oscary są laurką od nich samych dla nich samych. To, komu są przyznawane, jest wypadkową wielu czynników, ale jednocześnie mamy tu do czynienia z kierowaniem się interesem branży. Filmowcy są coraz bardziej postępowi i nie chcą być widziani jako zaścianek, który jest totalnie oderwany od rzeczywistości. Dlatego Nagrody Akademii Filmowej w ostatnich latach zaczynały się otwierać coraz szerzej na różne środowiska, bo filmy trafiają do tych środowisk.

Parafrazując Spike’a Lee – Oscary są wreszcie po właściwej stronie historii.

Stworzenie warunków, by Oscary trafiały do różnych grup społecznych to przewrotnie krok ku temu, by zniknął podział rasowy, płciowy, narodowy czy ten dotyczący preferencji seksualnych. Oscary otworzyły się na mniejszości. Dzięki temu z roku na rok coraz rzadziej będzie się mówiło o różnorodności, która stanie się naturalna. To bardzo ważny ruch, który w pewnym momencie sprawi, że przez pryzmat Oscarów nie będziemy patrzyli na branżę jako coś czarno-białego. I będzie to również krok ku temu, by nie spoglądać na ludzi, jak na czarno-białych, a zaczniemy ich postrzegać jako dobrych i złych.

Jednak najpierw trzeba na stałe dać miejsce przy stole Afroamerykanom, Azjatom, mniejszościom, kobietom, a z czasem nowe, zdrowe zasady staną się normą i nie będziemy zawracali sobie głowy konserwatywnym rasizmem i innymi izmami. Przynajmniej nie podczas Oscarów. Trochę naiwnie wierzę, że taki mocny ruch największego środowiska na styku kultury i rozrywki jest zwiastunem tego, że rzeczy na świecie będą zmieniać się na lepsze. Bo przykład idzie z góry.

Podziel się artykułem
Śledź
Redaktor naczelny. Przez lata nieszczęśliwie związany z e-commerce. Ogląda, czyta, słucha, pisze, rysuje, ale nie zatańczy. Publikował na łamach serwisów różnych i różniastych.
2 komentarze