Patologie medycyny sądowej – sezon 1 – recenzja kryminalnego serialu dokumentalnego Netflixa

Dariusz Filipek
5 min czytania
Recenzja kryminalnego serialu dokumentalnego Patologie medycyny sądowej (źródło: Netflix; edycja: Popkulturyści)

Z ostatniej chwili

System sprawiedliwości zawierzył nauce, która dziś jest nieocenionym wsparciem, kiedy przychodzi do wymierzania sprawiedliwości. Serial dokumentalny Patologie medycyny sądowej opowiada o sytuacjach, w których nauka jest brana za pewnik i wykorzystuje się ją zbyt ochoczo, instrumentalnie lub nieodpowiednio.

Patologie medycyny sądowej mogły być mocnym głosem w ważnej sprawie. Dokument Netflixa dotyka najbardziej palących, bo kryminalnych spraw i w czterech odcinkach nakreśla cztery problematyczne kwestie. Mamy rzecz dotyczącą interpretacji zdjęć z monitoringu, badań śladów krwi, psów wykrywających zwłoki oraz DNA. Pomyłki w sprawach, w których na szali są wieloletnie odsiadki, a nierzadko życie, to w Stanach Zjednoczonych sprawa paląca. Tym bardziej że w żadnym innym kraju nie więzi się tak wielu własnych obywateli.

Napisałem, że serial mógłby być mocnym głosem, ale nim nie jest. Dokumentaliści wkroczyli na wyjątkowo niebezpieczną ścieżkę. Narrację wypełniono niezrozumiałym naukowym – za przeproszeniem, drodzy naukowcy – bełkotem. To odstrasza przeciętnego widza, bo czułem się jak w dokumentalnej Incepcji. Przy takim podłożu tematycznym, nie wypada traktować tematu z góry i po macoszemu. Jako widz chciałem zrozumieć każdy szczegół, poznać więcej opinii naukowych oraz miałem nadzieję, że zawiłości zostaną mi łopatologicznie przybliżone, by mieć możliwość wyrobienia sobie opinii.

Być może zagmatwanie pewnych kwestii miało pokazać, z jaką stylistyką muszą się mierzyć ludzie na salach sądowych. Co nie zmienia tego, że dla mnie to było po prostu męczące. Chciałem przede wszystkim zrozumieć ewentualne pomyłki, a nie wgryzać się w psychikę sędziego i przysięgłych. Tym bardziej że ten temat jest w dokumencie zaledwie liźnięty i można było opowiedzieć i o tym, i zrozumiale przekazać zawiłe rzeczy przy poszanowaniu racji wielu stron.

Patologie medycyny sądowej (Netflix)
Patologie medycyny sądowej (Netflix)

W niektórych przedstawionych przypadkach miałem poczucie niesprawiedliwego potraktowania oskarżonych. Tylko tyle.

Granie na emocjach i pokazywanie błędów, niekoniecznie będących jaskrawym obrazem pękniętego systemu, to za mało, by zaliczyć ten dokument do udanych. Widz wie, że rzeczy w wymiarze sprawiedliwości i organach ścigania są dalekie od normalności, a procedury są często łamane. Aczkolwiek pokazanie, że życie to nie kolejny odcinek CSI i przez ten pryzmat traktowanie tematu, nie wnosi wiele do tych wszystkich oczywistych oczywistości.

Twórcy nie wbili się wystarczająco głęboko w podejmowane tematy, a jedyne czego się dowiedziałem to, że pomyłki i manipulacje się zdarzają. Z takich, czy innych powodów. W czterech przypadkach, o których opowiadają dokumentaliści, zbyt dużo jest rzeczy, które można zinterpretować jako być może i raczej – po każdej ze stron sądowej barykady. Przynajmniej wtedy, kiedy staramy się nie brać przedstawionego punktu widzenia za pewnik. W końcu dokument podobnie jak fabuła jest podatny na manipulację. I kilka razy włączyło mi się pomarańczowe światło.

Patologie medycyny sądowej (Netflix)
Patologie medycyny sądowej (Netflix)

Patologie medycyny sądowej kończą się, zanim w ogóle udało mi się oswoić z tematem, który widowisko próbowało zgłębić.

Sezon powinien liczyć nie cztery odcinki dla czterech spraw, a podobną liczbę odcinków dla każdej z nich z osobna. Nie sprawdziłem przed włączeniem pierwszego epizodu, ile części składa się na cały sezon i po zakończeniu finałowego odcinka, poczułem się nieco oszukany. Cztery historie, których opowiedzenie lawirowało w granicy 40 minut, siłą rzeczy sprowadziło się do tego, że ciężko było się wgryźć w temat.

Lepiej przy podobnej formule udało się uchwycić sprawy Taśmom winy. Tam również twórcy pozostawiali pewien margines wątpliwości, a sezony i odcinki były dosyć krótkie. Ponadto prawie wszystkie opowiadały o różnych sprawach. Jednak dostaliśmy więcej informacji, mniej domysłów. Pełniejszą wizję. Najdziwniejsze jest to, że za Taśmy winy i Patologie medycyny sądowej odpowiedzialni byli ci sami ludzie. Zaskakujące było dla mnie, że drugi sezon Taśm winy również miał cztery odcinki i przez to mam jeszcze mocniejsze wrażenie, że Patologie medycyny sądowej są po prostu odrzutem z materiału zebranego do poprzedniego dokumentu.

Patologie medycyny sądowej (Netflix)
Patologie medycyny sądowej (Netflix)

Nie pokazano wystarczająco materiału, by mną wstrząsnąć i zmusić do głębszej analizy problemu.

Spodziewałem się interesujących spraw kryminalnych, które jednoznacznie i mocno uderzą w chory system prawny w Stanach Zjednoczonych. Dostałem średni i zrobiony od niechcenia, wręcz leniwy, kolejny dokumentalny serial kryminalny jakich wiele. Zapewne zrobiony wyłącznie na fali wzrastającej popularności tego gatunku. Polecam go wyłącznie najbardziej zawziętym widzom, którzy łakną kolejnych spraw kryminalnych. Całej reszta może zapoznać się z listą najciekawszych kryminalnych seriali dokumentalnych, do których Patologiom medycyny sądowej naprawdę daleko. Niestety to głos w ważnej sprawie, ale niezbyt interesująco wypowiedziany.

Serial dokumentalny Patologie medycyny sądowej w serwisie Netflix >>

Recenzja serialu dokumentalnego Patologie medycyny sądowej (sezon 1) (Exhibit A) (Netflix)
5/10

Werdykt

Patologie medycyny sądowej to dokument Netflixa, który miał obnażyć błędy naukowców, ale częściej obnaża swoje wady.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Podziel się artykułem
3 komentarze