Po sieci krąży informacja o tym, że Pewnego razu… w Hollywood doczeka się rozszerzonej, aż 4-godzinnej wersji, która w miniserialu Netflixa w pełni odda wizję Quentina Tarantino, której nie udało się upchnąć w widowisku kinowym trwającym 2 godziny i 45 minut.
Według doniesień z różnych źródeł Pewnego razu… w Hollywood ma trafić na Netflix w wersji reżyserskiej, trwającej aż 4 godziny. Ma to sens. Nie byłby to pierwszy film Quentina Tarantino, który wylądował na streamingu w wersji rozszerzonej. Podobnie było w przypadku Nienawistnej ósemki, którą widzowie w Stanach Zjednoczonych mogli oglądać w rozszerzonej wersji w limitowanej liczbie kin. Jednak na Netflix trafił jeszcze dłuższy miniserial, na który składają się cztery odcinki ubogaconej wersji Nienawistnej ósemki.
Nicholas Hammond, aktor, który w Pewnego razu… w Hollywood wcielił się w Sama Wanamakera, powiedział w podcaście The Mutuals:
Obietnica jest taka, że tak jak jego inny film, Nienawistna ósemka, oni po prostu przygotowali 4-godzinną wersję dla Netflixa. I myślę, że oni rozmawiają o zrobieniu tego samego. Tam są różni aktorzy, jak Tim Roth, wspaniali aktorzy, którzy nawet nie trafili do filmu. Mam na myśli, że ich występy zostały wycięte.
Przyznaję, że dopiero się o tym dowiedziałem i chociaż na naszym Netfliksie nie można obejrzeć miniserialu Nienawistna ósemka, to poruszę niebo i ziemię, żeby się do tej wersji dorwać. I miejmy nadzieję, że Pewnego razu… w Hollywood również doczeka się takiego miniserialu, bo im więcej Quentina Tarantino, tym lepiej dla gatunku ludzkiego!