Pluję na twój grób obchodzi w tym roku czterdziestolecie, więc jest to idealny moment, by pokazać niedowiarkom, że nie taki grindhouse słaby, jak się go powszechnie przedstawia. Tym bardziej że opisywany film jest jednym z najznakomitszych przedstawicieli nurtu gwałtu i zemsty. Dlatego dziś będzie o pisarce wielokrotnie zgwałconej przez bandę niewyżytych wieśniaków.
Historia zaczyna się sielsko. Amerykańska prowincja to zdawałoby się idealne miejsce na relaks, naładowanie baterii i napisanie jakiegoś bestsellera – pomyślała Jennifer Hills, młoda pisarka, która właśnie w takich malowniczych warunkach przyrody postanowiła pracować nad kolejną powieścią.
Jennifer ma wszystko, co większości kobiet w latach 70. mogło się wyłącznie marzyć. Jest piękna, inteligentna, niezależna, ma ciekawą pracę. Po prostu jest sama sobie sterem, żeglarzem i okrętem. Niejeden mężczyzna chciałby się z nią zamienić. Jednak w filmie Meira Zarchiego faceci przede wszystkim pożądali jej ciała. Czwórka okolicznych buraków wzięła ją sobie na cel. Pobili ją, wielokrotnie zgwałcili i zostawili na pewną śmierć. Jednak nie docenili woli życia Jennifer, a także jej żądzy zemsty. Nie spodziewali się, że zdeterminowana kobieta postanowi pokazać burakom, gdzie ich miejsce.
Camille Keaton wcielająca się w główną bohaterkę, spisała się znakomicie w roli udręczonej kobiety, która przemocą mści się za przemoc. Jednocześnie trzeba oddać jej, że była niesłychanie odważna na planie, gdyż pozwoliła na wiele reżyserowi. Nie korzystała z pomocy dublerki, a wszystkie sceny były kręcone w naturalnych warunkach. Nie tylko biegała zupełnie nago po lesie, ale została tak dotkliwie pogryziona przez komary, że trzeba było otoczyć ją opieką medyczną.

Jeśli uważacie, że szczytem było pokazanie silnej kobiety w superbohaterskim blockbusterze Wonder Woman, to powinniście zrewidować swoją wiedzę. Jennifer w Pluję na twój grób nie ma żadnych supermocy, ale jest niemniej harda niż Gal Gadot w adaptacji komiksów DC Comics.
Jednocześnie film jest osobistym hołdem Meira Zarchiego (przez moment męża Keaton), złożonym ofiarom gwałtów. Pisząc przez cztery miesiące scenariusz, miał w pamięci wydarzenie, którego był świadkiem. Pewnego dnia spotkał zgwałconą, pobitą kobietę, którą zabrał na posterunek policji. Niestety na miejscu spotkał się z przedmiotowym traktowaniem ofiary przez funkcjonariuszy. Nie bez przyczyny jeden z antagonistów to stróż prawa.
Widowisko jest również – nie ukrywajmy – otwartym życzeniem śmierci dla oprawców. Podobnie było w Ostatnim domu po lewej, Nieodwracalnym, Gwałcie, Odważnej czy Kalibrze 45 oraz wielu innych filmach gwałtu i zemsty. Jednak tutaj to jest bardzo prosto przedstawione. Przez co produkcja idealnie oddaje zasadę podgatunku, gdzie poza tradycyjnym wstępem, rozwinięciem i zakończeniem, mamy gwałt, dochodzenie do siebie i zemstę. Pluję na twój grób to wzorcowy przykład tej utartej formuły.
Aktorzy wcielający się w gwałcicieli sami zaproponowali, że wystąpią nago by w ten sposób okazać solidarność z Camille, która rzadko pojawiała się w odzieniu. Jakkolwiek w przeciwieństwie do niej, ich gra aktorska pozostawia sporo do życzenia. Momentami jest wręcz slapstickowa. I tym samym są najsłabszym ogniwem widowiska. Ich gestykulacja, przesadność i teatralność (w najgorszym znaczeniu tego słowa) dosłownie kole po oczach, a od słuchania ich bolą uszy. Zresztą sami wiecie, jak to jest, kiedy w filmie dla dorosłych bohaterzy zachowują się jak postaci ze starych bajek Disneya.
W oczy rzuca się, iż ekipa filmowa operowała malutkim budżetem i chociaż wykorzystali go bardzo przyzwoicie (produkcja filmu miała kosztować 650 tysięcy dolarów) to odnajdziecie w nim liczne uproszczenia, które próbowały – raz lepiej, raz gorzej – maskować niedoskonałości.

Film doczekał się luźnej kontynuacji w postaci Savage Vengeance. Niestety produkcja z 1993 roku jest potwornie słaba i niemal nieoglądalna.
Aczkolwiek niedługo ma mieć premierę właściwa kontynuacja wątków z pierwszej części. Reżyser Pluję na twój grób pokusił się o jeszcze jedno podejście do tematu. Przygotujcie się tym samym na I Spit on Your Grave: Deja Vu, gdzie Camille Keaton ponownie wciela się w Jennifer Hills (cudownie!). Zobaczymy również jej filmową córkę, którą zagrała Jamie Bernadette. Już dziś można się śmiało domyślać, jak to wszystko się potoczy. Film został ukończony dwa lata temu, ale ciągle czeka na premierę.
O ile wyżej wymienione produkcje zapewne większości z Was niewiele mówią, tak pewnie wielu widziało świetny remake Pluję na twój grób, który u nas przechrzczono na Bez litości. Świetny film, wart uwagi równie bardzo, co oryginał. Doczekał się dwóch sequeli. Pierwszy całkiem ciekawy, a drugi raczej do szybkiego zapomnienia.

Widowisko zostało zmiażdżone przez krytyków. W wielu krajach zostało pocięte przez cenzurę, a w innych w ogóle zakazano wyświetlania filmu. Dlatego Pluję na twój grób to jeden z przedstawicieli video nasties – jest to lista szczególnie nieprzyzwoitych filmów.
Przekroczono pewną niepisaną granicę obrazowego prezentowania mrożących krew w żyłach wydarzeń. Jest jednocześnie przesunięciem jeszcze dalej tego, co mogą robić aktorzy na planie. Patrząc przez pryzmat czasu, dziś nie jest to aż tak bulwersujące, ale wtedy wzbudziło spore kontrowersje. Nie bez kozery jedna kobieta z ekipy filmowej uciekła z planu, bo blisko półgodzinna (na ekranie) scena maltretowania Jennifer była zbyt przerażająca i przypomniała jej o grupowym gwałcie, który sama przeżyła. Dlatego czujcie się ostrzeżeni. Pluję na twój grób nie jest filmem dla wrażliwców.
Za to dla nurtu gwałtu i zemsty jest czymś podobnym – uwaga, będzie niebezpiecznie – do tego, czym Gwiezdne wojny są dla kina fantastyki naukowej. Filmy zostały niedocenione w momencie premiery, a jednocześnie wyznaczyły drogę dla kolejnych produkcji, które operowały podobną tematyką. Oczywiście różni je skala. Jednak wtedy film Pluję na twój grób był szkalowany za gloryfikowanie przemocy wobec kobiet, a dziś jest przez wielu uznawany za produkcję mocno feministyczną, która pokazuje ich siłę i determinację.
Jeśli grindhouse kojarzy Wam się z obskurnym, zrealizowanym za drobne kinem, przedzierającym się bezwstydnie przez kolejne granice absurdu oraz obrazowego pokazywania przemocy i seksu, to muszę ostrzec, iż z tej konwencji Pluję na twój grób się nie wymyka. Jednak film pomimo licznych wad, dzięki prostocie osi fabularnej oraz niezwykłej wyrazistości, ogląda się świetnie nawet po 40 latach. Oczywiście, pod warunkiem, że wiecie, z czym macie do czynienia, bo nie jest to kino dla każdego.
[spoiler]Na koniec dodam, że zemsta będzie słodka i wyszukana. Ofiara zamieni się w kata. I chociażby dla satysfakcjonującego zakończenia ukazującego kobietę silną i dumną, warto poświęcić półtorej godziny Jennifer i napluć razem z nią na groby parszywych oprawców.[/spoiler]

Pluję na twój grób (1978) (tytuł oryginalny: I Spit on Your Grave; inny tytuł: Day of the Woman)
Ocena końcowa
Pozycja obowiązkowa dla grindhouse’owców. Reszta może się zawieść.