Wilkołak – recenzja polskiego filmu grozy

Wojciech Lenc
5 min czytania
Recenzja filmu Wilkołak (źródło: Velvet Spoon; edycja: Popkulturyści)

Z ostatniej chwili

Gdy dowiedziałem się o tym filmie, moją pierwszą myślą było – czy reżyser porwał się na creature feature? Wchodzę w to! Później, po obejrzeniu zwiastuna – nie, zdaje się, że Wilkołak to jakaś metafora. Tym ciekawiej.

Polskie kino grozy – istnieje coś takiego? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widział w kinie polskojęzyczny horror puszczony do szerokiej dystrybucji. Tym bardziej byłem miło zaskoczony, gdy w repertuarze Cinema City znalazłem film Adriana Panka. Zwiastun wyglądał dobrze, dobrze wykorzystywał scenę ze slow motion, a akcja została osadzona w powojennej Polsce. Całokształt zapowiadał się bardzo zachęcająco. Na dodatek o polskim filmie grozy dobrze napisał Hollywood Reporter. I chociaż byłem już odrobinę zmęczony ruchomymi obrazkami (cztery filmy i świetne anime Knights of Sidonia pochłonięte w ciągu dziesięciu dni), dałem Wilkołakowi kredyt zaufania i wybrałem się do kina.

Lato 1945 roku. Koniec wojny. Armia Czerwona spuściła łomot Niemcom. Ci się wycofują, w obozach koncentracyjnych mordując kogo tylko zdążą. Gromadzie dzieciaków udaje się w niecodzienny sposób przechytrzyć niemieckich żołnierzy i przeżyć, dopóki nie nadejdzie odsiecz. Później Rosjanie przewożą dzieciaki do pałacyku w środku lasu, przekształconego w prowizoryczny sierociniec. Tam opiekuje się nimi grana przez Danutę Stenkę Jadwiga i również wyzwolona z obozu Hanka, świetnie sportretowana przez Sonię Mietielicę. Jedzenia jest mało, dostawy od ruskich nieregularne, ale ekipa ma dach nad głową, ciepłą strawę (choć jest jej niewiele) i nikt nie mierzy do nich z karabinów maszynowych. Jak to w horrorze bywa, coś musi pójść nie tak. Wkrótce po przybyciu dzieciaków, posiadłość otaczają porzucone przez Niemców, oszalałe z głodu owczarki, trenowane do zabijania więźniów.

Wilkołak recenzja online
Wilkołak (zdjęcie: Łukasz Bąk)

Szczerze i serdecznie rzygam martyrologią polskiego kina tzw. zaangażowanego. Zgoda, nie mamy łatwej przeszłości jako naród, ale chyba czas dać tym ranom się zagoić, albo przynajmniej je zaszyć. Być może dzięki temu będziemy nie tylko odrobinę weselsi i mniej zawistni, ale coś drgnie w polskim kinie gatunkowym. Smarzowski udowadnia, że można robić interesujące fabularnie filmy dotykające bądź zanurzone po szyję w ciężkich tematach i przywarach narodowych.

Umiejscowienie fabuły Wilkołaka w historycznym limbo, jakim dla cywili a tym bardziej dzieci jest schyłek wojny, nadaje jej nieco baśniowego i onirycznego wymiaru.

Państwo jako takie nie istnieje, polegać można tylko na Rosjanach, którzy też swoje za uszami mają. Do tego odizolowana lokacja też robi robotę. Dziecięca obsada jest naprawdę dobra, tarcia i konflikty między postaciami świetnie sygnalizowane i to dzięki nim dowiadujemy się, o co chodzi z bestią w tytule filmu. Scenariusz jest bardzo skondensowany i zawiera tylko tyle dialogów, ile trzeba. Przez półtorej godziny mówi do nas obraz, przenośnie i odwołania do literatury. Jest tu trochę z Czerwonego Kapturka, trochę z Władcy Much, ale nic z tego nie jest zrobione na smutno. W końcu ktoś załapał, że samo historyczne tło jest wystarczająco depresyjne. Bez ironii i sarkazmu – gratulacje, panie Adrianie, choćby za odwagę. Pochwała należy się także autorowi zdjęć, Dominikowi Danilczykowi. Wilkołak musiał być operatorskim wyzwaniem, bo mamy tu hordę dzieciaków, hordę psów i sporo scen kręconych w nocy. Pomimo tych wyzwań, film wygląda świetnie.

Wilkołak polski film horror
Wilkołak (zdjęcie: Bart Babiński)

Przez lata zastanawiałem się, dlaczego w Polsce nie kręci się horrorów eksplorujących epokę wojen, z całym dobrodziejstwem inwentarza. To się aż prosi o filtrowanie przez motywy grozy. Ale nie tylko, patrz Wonder Woman. Łączenie powojennych traum z horrorem to ryzykowny zabieg (chociaż, czy ja wiem…), ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Bardzo poważnie rozważam obejrzenie w kinie Wilkołaka drugi raz, bo to ciekawy i po prostu dobry film, ale olany przez dział marketingu dystrybutora. Serio, gdyby nie było go w repertuarze CC, prawdopodobnie bym o nim nie usłyszał. Bez jakiegoś oddolnego ruchu film przepadnie bez echa i na siebie nie zarobi, pomimo zgarnięcia kilku prestiżowych nagród na 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. A to byłoby marnotrawienie talentów zaangażowanych w film Panka. Dlatego – zasuwajcie do kin!

Oglądaj film Wilkołak w serwisie Chili >>

Recenzja filmu Wilkołak (2018/2019)
9/10

Werdykt

Zasuwajcie do kin!

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Zostaw komentarz