To nie będzie zbyt błyskotliwy wpis, bo najpewniej będę powtarzał niezbyt błyskotliwe mądrości za innymi i pewnie trochę za sobą. Polskie filmy, które przyciągną do kin masy widzów w najbliższych miesiącach, to raczej nie będą widowiska, na które warto wydać ciężko uciułane złotówki. A jednak je wydacie. Co jest z Wami nie tak?!?
O gustach się niby nie dyskutuje i nie będę Wam mówił, jak powinniście spędzać wolny czas i na co wydawać pieniądze. Raczej się zadumałem i zapytam, dlaczego wybieracie ładnie opakowany szrot, a produkcje zacne, niektóre wręcz wybitne, nie znajdują u Was takiego uznania? Pytanie kieruję wyłącznie do tej niemałej liczby widzów, która szykuje się na kolejny seans z Patrykiem Vegą, opowieść o gwieździe Disco Polo odkurzonej przez Telewizję Propagandową Kurskiego i rodzimą odpowiedź na 50 twarzy Greya.
Nie twierdzę, że powinniśmy wyłącznie chodzić do kin na wybitne rodzime produkcje, ale kiedy patrzę na wyniki box office z Polski za 2019 roku, robi mi się nieco niewygodnie. W pierwszej piątce znalazł się zaledwie jeden film, który mógłbym polecić znajomym – nominowane do Oscara Boże ciało.
Najpopularniejsze polskie filmy w 2019 roku:
- Miszmasz czyli Kogel Mogel 3 – 2 389 082 widzów
- Polityka – 1 890 172 widzów
- Planeta singli 3 – 1 436 947 widzów
- Boże Ciało – 1 363 031 widzów
- Kobiety mafii 2 – 1 144 606 widzów
- Underdog – 904 785 widzów
- (Nie)znajomi – 658 693 widzów
- Proceder – 516 269 widzów
- Kurier – 501 466 widzów
- Całe szczęście – 484 745 widzów
Niestety blockbustery w Polsce mamy, jakie mamy i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to w najbliższych latach zmienić.
Od czasu do czasu wpadnie na listę najpopularniejszych widowisk coś wartościowego, ale królują filmy nierzadko ekstremalnie miałkie, jak chociażby Polityka Patryka Vegi, która nie tylko mnie zażenowała, ale niemal uśpiła.
Ludzie chodzą na te filmy, przeważnie po seansie oceniają je niezbyt dobrze, ale zamiast później pójść po rozum do głowy i wybrać się na coś ciekawszego, wracają do kin na podobne produkcje i kontynuacje wszelkiej maści paździerzy. Jest to skrajnie dziwne, nawet nieco nielogiczne, bo to nie są widowiska na poziomie Avengers, nawet w przełożeniu na rodzime warunki.
Traktujemy kino jako miejsce, do którego idziemy się pochlastać rozrywką tak żadną, że to aż straszne. Nie lepiej tego typu filmami rozczarować się w domach?
Powie ktoś, że w Stanach Zjednoczonych też króluje kino komercyjne.
Jednak różnica między naszym a tamtym kinem jest zasadnicza – amerykańskie blockbustery nierzadko są doceniane, kiedy spojrzymy na oceny widzów, jak i krytyków. Wszystkie trzy filmy wywołane do tablicy, czyli 365 dni, Small World, Bad Boy (promocja tego filmu jest tak żenująca, że czuję niesmak, jakiego dawno nie czułem) i Zenek zapowiadają się na produkcje artystycznie nieciekawe. Będę zaskoczony, jeśli którakolwiek z nich okaże się przynajmniej niezła. Za to każda najpewniej będzie nurkowała w pieniądzach.
Nie obrażam się na rzeczywistość, ale muszę przyznać, że jestem nią nieco rozczarowany.
Oby więcej tego typu artykułów stawiających jasno i otwarcie takie pytania. Pytania o to, dlaczego taka masa widzów zadowala się bylejakością, filmami których wartość jest na poziomie mniej niż zero, w których i treść i gra aktorska powinny budzić niesmak. Może dlatego, że większość ludzi jest zwyczajnie leniwa i unika wysiłku intelektualnego, zadowalając się najprostszą formą rozrywki nie wymagającą żadnej refleksji i uruchomienia szarych komórek. Może w obecnych realiach społecznych panujących w naszym kraju, głupota i prostactwo weszło na salony. Skoro minister kultury zdecydowanie bardziej promuje disco polo i filmy typu Smoleńsk, a hejt skierowany jest na Olgę Tokarczuk, czy Agnieszkę Holland. Skoro od lat czytanie rozwijające wyobraźnię, krytycyzm, myślenie w ogóle jest w zaniku
Jeśli masz rację, a pewnie wiele racji jest w tym, co napisałaś, to niestety wszystko sprowadza się do tego, że większość widzów to bezwolne maszyny, które ślepo podążają za medialnymi “objawieniami”. I to jest jeszcze smutniejsze. Bo widz, który się edukuje i często błądzi, to jedno, ale widz, który jest zwyczajnie głupi, to coś zupełnie innego. Gorszego.