Punisher – sezon 2 – recenzja serialu Marvela i Netflixa

Dariusz Filipek
8 min czytania
Punisher, 2. sezon (źródło: Marvel/Netflix; edycja: Popkulturyści)

Z ostatniej chwili

Gdyby Frank Castle operował chociażby szczątkowo zdrowym rozsądkiem, a nie tylko sprawiedliwą pięścią i nieomylną spluwą, najpewniej dawno temu odszedłby na punisherową emeryturę. Zamiast tego wrócił, żeby uśmiercić jeszcze więcej niegodziwców.

Trzeba naszemu antybohaterowi przyznać, że jest z niego wytrwały kawał Punishera. W poprzednim sezonie nie tylko paskudnie grozili mu śmiercią, ale wręcz obijali go tradycyjnie i za pomocą przedmiotów, a także cięli różnymi ostrymi narzędziami i dziurawili bronią palną. To niemiłe. Jednak on potrafił wstać i odwdzięczyć się pięknym za nadobne. Przyjmijmy dosyć obiektywnie, że po takiej dawce wrażeń i obrażeń większość z nas gryzłaby ziemię z facjatą godną komiksowego Franken-Castle’a. A jednak stary, dobry i zabójczy Frank ma się dobrze, a wręcz jest w formie. Zabójcza natura wciąż w nim drzemie. To sprawia, że nie potrafi usiąść na miejscu i ściąga, a właściwie ściga kłopoty.

Bohater ucieka od świata. Przedzierając się przez Środkowy Zachód, trafia do baru z muzyką country na żywo (nie tylko – uff), co całkiem mu pasuje. Jednakże natura kolejny raz daje o sobie znać. Bo chociaż dzięki miejscowej barmance odnalazł miejsce do spania, seks i kogoś do rozmowy, Frank po prostu lubi pozbawiać życia ludzkie śmieci. Zamiast pójść dalej w miłosne tango, ratuje skórę innej niewieście. Okazuje się, że ściga ją grupa wyszkolonych i uzbrojonych po zęby najemników. Dziewczyna wie za dużo i potężni ludzie chcą ją uciszyć w najbardziej prymitywny, ale jednocześnie najskuteczniejszy sposób – kulą w łeb. Frank, jak to Frank, pomaga damie w opałach i zabija każdego, kto tylko pomyśli o tym, by skrzywdzić Amy.

Punisher netflix
Frank Castle w lesie radzi sobie lepiej niż grzybiarze w dobie urodzaju (Netflix)

Jednak trafiła kosa na kamień. Frank robi sobie wroga z obłąkanego Johna ścigającego dziewczynę. On również nie daje sobie w kasze dmuchać. Zanim przedziurawi na wylot wroga, może pochwalić się mu tym, że również na wylot zna Biblię.

W tym samym czasie ze szpitalnego aresztu ucieka nie mniej pochrzaniony Billy Russo, który z urojeniami i zmasakrowaną twarzą sterroryzuje Nowy Jork. Wszystko wskazuje na to, że trzeba ukryć Amy i ostatecznie rozprawić się z Billym.

Od zdarzenia do zdarzenia Punisher ląduje w Nowym Jorku. A szkoda…

Na początku dostaliśmy wielką bójkę we wspomnianym barze. Trochę terroru na drodze. Rozgardiasz w motelu. Akcje rodem z Ataku na posterunek 13. Właściwie momentami czułem się trochę, jakbym miał dostać luźną serialową wariację wokół Rambo. Polubiłem wieśniacki klimat początku drugiego sezonu. Była to świetna odskocznia od wałkowanego z uporem maniaka Wielkiego Jabłka, które niesamowicie mi się przejadło w serialach Marvela. Tym bardziej że od dłuższego czasu to miasto nie zaskakuje, nie pokazuje niczego ciekawego, po prostu jest. Jednak zamiast wycieczek krajoznawczych, Frank wraca do domu i tam ugania się za dwoma zbójami.

Punisher serial
Między Frankiem a Amy rodzi się uczucie… Nie, nie takie uczucie (Netflix)

Ben Barnes kolejny raz wcielający się w Billy’ego Russo, przekształcił się w pokręconego brzydala, Jigsawa. Prawie.

Billy ma problemy z pamięcią, ciągle rozbujane ego i nieco pociętą twarz. Nie wygląda ładnie, ale nie jest to coś, czego nie mógłby nieco przypudrować chirurg plastyczny. Mimo to nasz piękniś i ludzie wokół niego widzą te kilka cięć, jakby mu czołg na twarz gąsienicą nastąpił. Co jest zwyczajnie głupie. Szczególnie gdy ma się w pamięci obraz nędzy i rozpaczy, jaką była facjata tego niegodziwca w komiksach. Tam artyści go nie oszczędzali i nadawali tym samym niesamowity wizualny charakter postaci. Podobnie było w Punisherze: Strefa wojny z 2008 roku (świetne guilty pleasure, chociaż nie czuje się ani krzty winy, gdy odpalam film ponownie).

Jigsaw w drugim sezonie Punishera
Jigsawów dwóch. Zdecydujcie, który wygląda lepiej. A po seansie, który wypadł lepiej na ekranie (źródło: Netflix/Marvel/Lionsgate; edycja: Popkulturyści)

Również dramatyzm niektórych bohaterów, szczególnie Billy’ego i zakochanej w nim psycholożki, pasuje jak pięść do nosa przy całym tym zamieszaniu. Nieciekawie sprawdza się to jako przerywnik pomiędzy kolejnymi scenami akcji. W większości momentów, w których bohaterowie próbują przekazywać sobie mądrości i utyskują nad swoim losem i emocjami, ma się poczucie strasznie niepotrzebnego i nieciekawego mielenia jęzorem. Ponadto motywacja Billy’ego jest równie licha, co blizny.

Próbowano również wprowadzić motyw z Leona zawodowca. Jednak grająca dosyć poprawnie Amy Giorgia Whigham to żadna Matylda. Mimo to jest trochę zdrowej i zadziornej chemii między nią a Frankiem.

Na szczęście to ciągle ten sam dobry Punisher, który bawił nas, strzelając i krwawiąc poprzednio.

W gruncie rzeczy nie daję sobie prawa do dzikiego narzekania. To nie był zły sezon, chociaż mógł być o niebo lepszy. Twórcy przed premierą mówili, że mają tak wiele pomysłów i historii do opowiedzenia. A dali nam nudnego jak flaki z olejem Billy’ego. Zapominając, że galeria wrogów Punishera jest olbrzymia, jak i historii komiksowych do przedstawienia. Poprzednio serial zyskiwał tym, że nie trzymał się blisko reszty serialowej ferajny Marvela i Netflixa. Teraz nieco traci przez to, że trzyma się dosyć mocno tego, co działo się w pierwszym sezonie, zamiast postawić na opowieść nieco świeższą.

Akcji nie brakuje. Nie chcę skłamać, ale tylu trupów to chyba w żadnym innym sezonie serialu Marvela nie padło. Ponadto trzecioligowy wróg Punishera, czyli Josh Stewart jako John Pilgrim, daje radę. Szkoda tylko, że jego postać potraktowano nieco po macoszemu. Na dobrą sprawę aktywność tego psychola odczujemy przede wszystkim na początku i pod koniec sezonu.

Punisher recenzja
Gdyby to był Kler, John byłby głównym bohaterem, nie wrogiem. Chyba (Netflix)

Oczywiście najjaśniejszym promyczkiem dobra w drugim sezonie jest Jon Bernthal. Długo kojarzyłem go przede wszystkim z rolą w The Walking Dead. Ze średnim entuzjazmem przyjąłem go jako nowego Punishera. Mój błąd. Obecnie utyskuję, że prawdopodobnie serial zostanie skasowany i nie zobaczymy go już w roli tego komiksowego zabijaki. A szkoda, bo strasznie polubiłem to, co zrobił ze swoim bohaterem. Jest hardy, zabójczy, a kiedy trzeba, do rany przyłóż, na swój pochrzaniony sposób. Pomimo wszelkich okropności, których się dopuszcza, ciężko go nie lubić.

To się po prostu dobrze ogląda. Co prawda nie jest to poziom Banshee, gdzie niemal każda walka to było małe dzieło sztuki, a fabuła była momentami tak przegięta, że aż piękna. Jednak Punisher wciąż ma ten swój surowy, nieopierzony klimat i urok, którego fani przyjmą z otwartymi rękami. Mimo kilku elementów niekoniecznie udanych, stawiających go oczko niżej niż pierwszą odsłonę, odnajdą się tu zarówno fani, jak i widzowie spragnieni czystej maści mordobicia i strzelanin. Ci drudzy może nawet bardziej.

Serial Punisher w serwisie Netflix >>

[interaction id=”5c380ac129da6fde647073a4″]

Recenzja serialu Punisher (Netflix) (sezon 2)
Punisher 2 Marvel Netflix 011

Nazwa: Punisher

Opis: W drugim sezonie Punishera Frank Castle stara się ocalić życie młodej Amy oraz ostatecznie wyrównać rachunki z niegdysiejszym przyjacielem, Billym.

[ Więcej ]

7/10

Werdykt

Punisher nie jest już tak świeży i przemyślany jak poprzednio, ale to ciągle zadziorne i dobrze oglądające się serialowe mordobicie.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

2 komentarze