Wielkie koncerny wpakowały w Quibi prawie dwa miliardy dolarów tylko po to, by serwis zwinął się z rynku po zaledwie pół roku od premiery.
Quibi znika z rynku. Serwis miał być dosyć oryginalną w założeniach, mobilną konkurencją dla Netflixa – skupiał się na krótkich treściach, nieprzekraczających dziesięciu minut. Okazało się, że mimo wielkich promocji, pandemii i olbrzymiej inwestycji, Quibi nie przyjęło się na rynku. Widzowie niechętnie sięgali po ofertę mobilnej platformy strumieniującej filmy, seriale, dokumenty i programy rozrywkowe.
Quibi nie tylko było nietuzinkowym serwisem strumieniującym, który miał trafić w gust milenialsów, ale też słono płacił za oryginalne produkcje. Średni koszt godzinnego widowiska rozłożonego na kilka odcinków kosztował ponad 6 milionów dolarów.
W produkcję zaangażowani byli rozpoznawani na całym świecie twórcy – Steven Spielberg, Guillermo del Toro, Jennifer Lopez, Sam Raimi, Chrissy Teigen, Reese Witherspoon, Antoine Fuqua, Lena Waithe, Anna Kendrick, Rachel Brosnahan, Issa Rae, Kevin Hart czy Steven Soderbergh.
Serwis zdobył 10 nominacji w tegorocznych Emmy Awards. Jedną z pierwszych flagowych produkcji był miniserial “The Stranger” z Maiką Monroe.
Miliardowa inwestycja
Interesujący model działania zapewnił dobre pieniądze na start. O Quibi było głośno na długo przed premierą. W końcu w serwis zainwestowali najwięksi ze świata rozrywki i finansów. Wśród inwestorów znalazły się takie firmy jak Disney, Comcast, BBC, Sony, AT&T, ViacomCBS, JPMorgan Chase czy Alibaba Group. W ten sposób serwis przed premierą uzbierał około 1,75 miliard dolarów.
Idealny czas na start
Szczęście w nieszczęściu, że Quibi wystartował 6 kwietnia, w czasie, kiedy cały świat zamykał się w domach z uwagi na pandemię koronawirusa. To był moment wielkich wzrostów Netflixa czy Disney Plus. Ludzie sięgali po rozrywkę, by zabić czas, który w normalnych warunkach gospodarowali inaczej.
Ponadto serwis wystartował na całym świecie, oferował wyłącznie oryginalne produkcje, a także aż 90-dniowy okres próbny. Wydawało się, iż jest to recepta na sukces.
Niestety, tylko tak się wydawało. W pierwszym trzymiesięcznym oknie testowym aplikację pobrało ponad 2,7 miliony użytkowników, ale tylko 72 tysiące z nich zostało z serwisem po upływie tego okresu.
Firma zakładała, że do końca roku Quibi będzie miało 7,4 milionów subskrybentów opłacających usługę. W zeszły miesiącu dowiedzieliśmy się, iż serwis ma zaledwie pół miliona płacących subskrybentów.
Widzowie wybrali TikToka
Niektórzy analitycy twierdzą, iż to błyskawiczny wzrost TikToka spowodował, że widzowie niechętnie sięgali po Quibi. Konkurent spełnia podobną funkcję – mobilnej usługi strumieniującej treści wideo – jednocześnie jest bezpłatny.
Poza tym Netflix, Disney Plus, Amazon Prime Video czy Hulu podczas pandemii oferowali olbrzymią liczbę filmów i seriali. I w przeciwieństwie do nich Quibi nie pozwalał się wygodnie rozsiąść w kanapie i śledzić ulubionego tasiemca, gdyż jego dostępność początkowo ograniczała się wyłącznie do urządzeń mobilnych.
Koniec Quibi
Osoby odpowiedzialne za serwis biją się w pierś – przepraszają widzów i inwestorów. Założyciel Quibi, Jeffrey Katzenberg i prezes firmy, Meg Whitman, twierdzą, iż próbowali wszystkiego, by utrzymać serwis przy życiu, ale znaleźli się w ślepym zaułku.
Rozpoczęła się sprzedaż aktywów, gdyż firma nie byłaby w stanie kontynuować długoterminowej samodzielnej działalności. Zwolnienia obejmą około 200 pracowników. Dziesiątki przygotowywanych widowisk pozostaną przynajmniej tymczasowo bez nowego domu.
Meg Whitman stwierdziła, iż kierowana przez nią firma ma wystarczająco kapitału, by kontynuować działalność (około 200 milionów dolarów), ale prędzej czy później środki skończyłyby się, więc postanowiono oddać pieniądze inwestorom.
Opcje się po prostu wyczerpały
W pierwszym roku działalności firma wyprzedała swoje całe zasoby reklamowe za 150 milionów dolarów (serwis był dostępny w wersji tańszej z reklamami i droższej bez nich). Podpisano też umowę z T-Mobile, dzięki której darmowy dostęp do Quibi mieli abonenci korzystający z niektórych planów w Stanach Zjednoczonych.
Próbowano znaleźć firmę, która przejęłaby Quibi, ale nie było chętnego na zakup tego biznesu. Zniechęcający był fakt, że firma nie jest właścicielem wielu programów, które umieszczała na swojej platformie. Quibi posiada siedmioletnie licencje na swoje serie, a po dwóch latach właściciele treści mogą publikować widowiska z Quibi na zewnętrznych platformach.