“Ratched” – sezon 1 – recenzja serialu

Dariusz Filipek
7 min czytania
Recenzja serialu "Ratched" (Netflix)

Z ostatniej chwili

“Ratched” jest mniej “Lotem nad kukułczym gniazdem”, a bardziej typowym, nieco przegiętym i kolorowym serialem od Ryana Murphy’ego, jedynie trochę czerpiącym z klasyka. Finalnie jedno z drugim się nieprzyjemnie gryzie i dostajemy ładne, ale jednak tylko fabularne wióry.

“Ratched” to idealna produkcja dla widzów, którzy wielbią się w klimatach w stylu “American Horror Story” czy “Wybory Paytona Hobarta”. Nie gatunkowo, ale stylistycznie. Jednak ci, którzy szukają czegoś więcej niż ładnych obrazków, mogą mieć z tym serialem problem. Widowisko miało zgłębić życie piekielnej pielęgniarki, Mildred Ratched, świetnie Wam znanej z genialnej powieści i równie zajmującego filmu “Lot nad kukułczym gniazdem”. Mieliśmy się dowiedzieć, kim była, zanim stała się koszmarem swoich podopiecznych. I dowiadujemy się, aczkolwiek serial częściej chybia, niż trafia w punkt.

Aaaaa bezrobotna pielęgniarka w stylowym kapeluszu szuka pracy od zaraz!

Końcówka lat 40. Mildred Ratched zatrzymuje się w Północnej Kalifornii, gdzie wszelkimi możliwymi sposobami stara się dostać posadę pielęgniarki w lokalnym szpitalu psychiatrycznym. Manipuluje, oszukuje i szybko wychodzi na wierzch, że nie jest najmilszą osobą w okolicy. Szpital, w którym z uporem maniaka stara się znaleźć zatrudnienie, jest kierowany przez Richarda Hanovera, psychiatrę przekonanego o swojej wielkości, niekoniecznie umiejącego odpowiednio zadbać o swoich pacjentów. Bliżej mu do Mengele niż Mastersona. Gdyby wgryźć się w głowy tej dwójki, a chyba należy to zrobić, skoro mamy do czynienia z produkcją, która kręci się wokół problemów psychicznych, to nawet laik zauważy, iż mamy do czynienia z bohaterami z narcystycznym zaburzeniem osobowości, którzy są na różnym spektrum tego zaburzenia i zaburzeń współistniejących.

Ratched recenzja serialu
“Ratched” bywa wręcz pocztówkowa

Jednak to siostra Ratched jest tu górą i robi z Hanoverem, co chce. Makiawelistyczne owijanie go wokół palca zdecydowanie wskazuje, że można ją zaklasyfikować jako przedstawicielkę Ciemnej triady. To ludzie, którzy mają zaburzenie narcystyczne, antyspołeczne (popularnie jest to psychopatia) oraz cechy makiawelistyczne. Napisałem cechy, ponieważ makiawelizm nie jest zaburzeniem ani chorobą. Pomijam to, że psychopatia, którą cechuje impulsywność i makiawelizm, który z kolei jest nacechowany cierpliwością i planowaniem, to rzeczy, które się wykluczają. Aczkolwiek jest w niej coś tak piekielnego, że ciężko nie dostrzec, iż nauka, jeśli psychologię można nazwać po prostu nauką, skorzystałaby na dogłębnym przeanalizowaniu jej przypadku.

Ratched nie znosi sprzeciwu. Ustępuje wyłącznie wtedy, kiedy wie, że zapędziła się w kozi róg. Analizuje i wraca, by realizować dalej swój plan. Ma on wiele wspólnego z mordercą księży przebywającym w szpitalu. To wszystko nieco burzyło się we mnie, gdy scenarzysta starał się przekonywać, że pielęgniarka ma empatię. To nie idzie w parze, chyba że jej zimna empatia nie była kalkulowana przez zwykły kalkulator, a kalkulator zdolny obliczać wyjątkowo skomplikowane i specyficzne działania. Wiem, czepiam się, ale nie byłbym sobą, gdybym tego nie odnotował.

Ratched Netflix
Toksyczne związki są jednym z kluczowych elementów fabuły

Brzmi to świetnie, prawda? I bywa świetnie. Serial ma kilka momentów, ma ciekawy pomysł na siebie, ale finalnie rozczarowuje.

Mógłbym się długo rozpływać nad grą aktorską, szczególnie Sary Paulson wcielającej się w tytułową bohaterkę. Nie jest tak przekonywająca, jak Louise Fletcher w filmie Milosa Formana, gdyż zbyt wiele w jej grze teatralności, ale i tak potrafiła stworzyć ciekawą, nieco inną Ratched. Małym objawieniem jest Sharon Stone, której chwilę nie widziałem, a wciąż jest świetna i piękna pomimo upływu lat. Znajdziecie tu wielu artystów odwalających świetną robotę. Do tego nie jestem w stanie się przyczepić. Przywołałem tylko te dwie aktorki z lenistwa i umiłowania do piękna, które zostaje w głowie najdłużej, chociaż wiem, że ktoś może mnie zdzierżyć za ten rodzaj “seksizmu”.

Jak w przypadku wszystkich seriali wyprodukowanych przez Murphy’ego, również “Ratched” jest cukierkowo kolorowa – dopieszczona praktycznie w każdym aspekcie. Czasem brakowało mi tu filmowego brudu i już na wstępie odnotowałem wpadkę, kiedy zmoczony bohater na jednym ujęciu, był suchutki na kolejnym. Jednak od strony zdjęć i montażu to naprawdę kawał solidnej roboty. Widowisko jest śliczne – kostiumy, charakteryzacja i scenografia to nierzadko nieco przesadzone, ale jednak perełki ciekawie oddające lata 40. poprzedniego wieku. To może się podobać.

Ten serial jest niczym przepiękna kobieta, na której widok się skrycie rozpływacie, ale kiedy otwiera usta, to cały czar pryska.

Niestety piękny obraz pozbawiony zajmującej treści pozostaje pięknym obrazem pozbawionym treści. Problem może być we mnie, gdyż oczekiwałem czegoś poważniejszego, a “Ratched” bywa serialem wręcz absurdalnym. Nie ma tu zajmującego dramatyzmu, sporo tu dziwacznej maniery, ale niestety tej prostacko teatralnej.

W pewnym momencie serial zaczął mnie nieludzko męczyć, a musiałem przebrnąć przez dziesięć blisko godzinnych odcinków. Czułem, że życie przelatuje mi przez palce, a to najgorsze, co można poczuć podczas oglądania. Nie chodzi o to, że się skrajnie nudziłem. Bardziej o to, że niewiele było w tym przyjemnej rozrywki czy wciągających problemów bohaterów. “Ratched” tylko udaje głęboki serial, ale prawdziwej głębi tam tyle, ile kot napłakał. Zamiast tego dostajemy uproszczenia i serial nie ma tego, co miał “Lot nad kukułczym gniazdem” – tego ciężaru niesprawiedliwości. Nierównego i przewrotnego boju pomiędzy złem a dobrem. Nie obrazuje wyniszczania człowieka. Bardziej bawi się dziwacznymi zwrotami akcji i zdarzeniami wyciągniętymi z… I tutaj się zatrzymam.

Ratched serial
Skoro to Murphy, to nie brak tu elementów LGBT

“Ratched” to jeden z tych seriali, na który był interesujący pomysł. Szkoda, że nie znalazł się nikt, kto potrafiłby ten pomysł przekształcić w solidną historię. Zamiast tego dostaliśmy opowiastkę o tak wielu rzeczach, że ciężko byłoby sobie je wszystkie przypomnieć i odhaczyć, a fabuła uderza w przedziwne, niekoniecznie przez widza chciane rejony. Nie jestem krańcowo rozczarowany, ale spodziewałem się czegoś ciekawszego.

Oglądaj serial “Ratched” w serwisie Netflix >>

Recenzja serialu "Ratched" - sezon 1 (Netflix)
6/10

Werdykt

Nie jestem krańcowo rozczarowany “Ratched”, ale spodziewałem się czegoś ciekawszego.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

1 komentarz