Prosty, osadzony w rzeczywistości i mocny “Ratownik” zgrabnie i bez niepotrzebnej przesady portretuje narcystycznego psychopatę. Nie jest to wielkie kino, ale nie jest to też kino, obok którego da się przejść obojętnie. Szczególnie wtedy, kiedy temat związków z osobami zaburzonymi jest Wam w jakiś sposób bliski.
Hiszpański “Ratownik” to opowieść o mężczyźnie tak skrajnie złym, że słowo zły najpewniej skrycie uchyla się od prób łączenia go z głównym bohaterem filmu Netflixa. Angel, ratownik medyczny, ma piękną, czułą i oddaną dziewczynę, stabilne zatrudnienie, ale jego szacunek do Vane i wykonywanego zawodu, jest niemal żaden. Okrada ofiary wypadków, a kobietę traktuje jak przedmiot. Pewnego dnia sam ulega wypadkowi, w którym traci władzę w nogach. Jego dotychczasową wewnętrzną niepewność potęguje fakt, iż jest zdany na łaskę i niełaskę Vany, którą podejrzewa o romans.
Bardzo szybko można się zorientować, że Angel to nie jest taki anioł i ma narcystyczne oraz antyspołeczne zaburzenie osobowości. Scenarzyści odnotowali to tak hardo, że ślepy zauważyłby, iż jego zachowania wręcz podręcznikowo pasują do somatycznego narcyzmu i psychopatii. Jego późniejsze zachowanie, gdy postanawia zadać nieludzkie cierpienie Vanie, wskazuje, iż ma także cechy makiawelistyczne. Tym samym można go zaklasyfikować jako przedstawiciela Ciemnej triady. Podobnie jest w serialu “Ratched”, gdzie główna bohaterka ma niemal identyczne problemy psychologiczne, ale jest o wiele bardziej przerysowana.
Narcyz czy psychopata to nadużywane skrótowce, do których popkultura, media i społeczeństwo wrzuciły przez lata tak wiele, że na dobrą sprawę te zaburzenia się rozmyły.
Większość tego, co mówi się o narcyzach i psychopatach, niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Jednak tutaj nie mamy do czynienia z bajkową wersją potwora w ludzkiej skórze jak w przypadku licznych opowieści o Hannibalu Lecterze (nie umniejszając przy tym barwnej rozrywkowości tej postaci). “Ratownik” prezentuje podręcznikowe zachowania mężczyzny, który niemal kompletnie nie panuje nad tym, co czuje i jego jedynym życiowym celem jest zaspakajanie emocjonalne, które zapewnia mu Vana.
Nie bierzcie tego za pewnik, bo nie mam wykształcenia psychologicznego, ale jeśli miałbym górnolotnie zobrazować wszystkie zaburzenia osobowości z grupy B (odnoszę się do klasyfikacji zaburzeń z DSM-5, bo międzynarodowe ICD-10 jest tak stare, że już niemal archaiczne), do której zalicza się zarówno narcystyczne, jak i antyspołeczne zaburzenie osobowości, to sprowadziłbym je przede wszystkim do zaspakajania zaopatrzenia emocjonalnego z zewnątrz do wewnątrz. Nie chodzi tu wyłącznie o związki, ale również relacje rodzinne, z przyjaciółmi czy w pracy. Dotyczy to zarówno narcyzów, psychopatów, borderline, jak i histroników. Z doświadczenia wiem, że osoby z grupy B często łączą się w pary z innymi osobami z grupy B lub z osobami z grupy C (mam tu na myśli przede wszystkim ludzi z zależnym zaburzeniem osobowości).
Ciekawostką jest to, że większość osób z grupy B ma zaburzenia współistniejące albo przynajmniej wiele ich cech. W traumatycznych momentach życia te osoby mogą na jakiś czas przejmować cechy innych zaburzeń. Przykładowo narcyz może emulować cechy psychopatii pierwotnej lub borderline, a borderline psychopatii wtórnej. Angel niczego nie musi, on jest zarówno narcyzem, jak i ma osobowość antyspołeczną wyssaną z mlekiem matki.
Niestety Vane podpisała na siebie wyrok zbyt długo ignorując nieludzkie zachowania Angela.
Takie związki to jest zawsze rollercoaster, który przez chwilę może wyglądać niczym najlepsza rzecz, którą mogła Wam się przydarzyć w życiu, a kończy się wielką katastrofą – bolesnym rozstaniem, drogim rozwodem, męczarnią po kres dni, a nierzadko morderstwem (tutaj za przykład mogę podać serial, który możecie obejrzeć na Netfliksie, czyli “Dirty John: The Betty Broderick Story”).
Gdybym miał strzelać, bo bohaterki na tyle nie poznałem, żebym mógł ją nieprofesjonalnie zdiagnozować, to Vane ma kilka symptomów zależnego zaburzenia osobowości. Niewiele osób bez większych problemów psychicznych potrafi tworzyć długotrwałe związki z osobami z zaburzeniami z grupy B. Angel i Vane już planowali dziecko. Można wręcz stwierdzić, że pomimo licznych cierpień, których kobieta doświadczyła przez mężczyznę, dzięki jego wypadkowi uniknęła prawdziwej kuli, jaką byłoby wspólne wychowywanie dziecka. Angel zniszczyłby prędzej niż później nie tylko ją, ale również potomka.
Zaburzenie bohatera i niezdrowa relacja są kluczowymi, ale jednak tylko elementami widowiska.
“Ratownik” czerpie pełnymi garściami z nurtu filmów o porwaniach i przetrzymywaniu ofiar. Znacie ten motyw z takich filmów jak “Misery”, “Amerykańska zbrodnia” czy “Uprowadzona Alice Creed”. Niestety nie jest to najmocniejsza strona “Ratownika”. Twórcy nie znaleźli czegoś, co nadałoby uprowadzeniu i przetrzymywaniu ofiary, tyle dramatyzmu, bym poczuł ciarki.
Ponadto im bliżej finału, tym opowieść coraz bardziej fantazjuje, niezdrowo przyśpiesza, niemal ignorując niektóre wątki. Z jednej strony film ogląda się szybko i intensywnie, dzięki takiemu podejściu, ale z drugiej pozostaje niedosyt.
Co nie zmienia tego, że oglądając “Ratownika” przeszła mi przez głowę myśl, iż należałoby głównego bohatera udusić jeszcze w kołysce. Duża w tym zasługa tego, że Mario Casas brutalnie prawdziwie zobrazował Angela. Napisałem to trochę na wyrost, bo zaburzenie narcystyczne powstaje przez traumy w dzieciństwie i jest mechanizmem obronnym, który zazwyczaj zostaje z człowiekiem na resztę życia, ale antyspołeczne zaburzenie jest na tyle niewiadomą, iż najpewniej nie tylko czynniki zewnętrzne, ale również biologiczne tworzą tego typu ludzi. Oczywiście wyolbrzymiam, bo nie jestem ani zwolennikiem skrajnej eugeniki, ani mordowania niemowlaków.
Jestem w połowie netflixowego Ratownika i muszę przyznać, że na razie jest całkiem przyjemnie. Głównego bohatera powinno się udusić jeszcze na porodówce.
— Dariusz Filipek (@dariusz_filipek) September 16, 2020
Chociaż film zrobił na mnie wrażenie, to “Ratownik” pewnie przejdzie niezauważony i niedoceniony.
Nie zapisze się w naszej pamięci jako jeden z najważniejszych filmów 2020 roku, bo nie jest stylowy, nie ma tego filmowego czegoś, co tworzy wielkie kino. Nie jest również wyjątkowo oryginalny czy niesamowicie zrealizowany. To w gruncie rzeczy prosty thriller psychologiczny, który pokazuje pewien rodzaj człowieka i obrazuje go bez filtrów, prawdziwie. Chociaż momentami miałem poczucie niesprawiedliwości, gdyż nie wszyscy narcyzi są jak Angel. Ten film nieco wpisuje się w niezdrową narrację dziel i rządź w przypadku opowiadania o osobach z tym zaburzeniem. To często nic innego niż polowanie na czarownice. Już się tak utarło, że mamy do czynienia z biednymi, ale szalonymi borderline; potwornymi narcyzami; jeszcze szaleńszymi histronikami; oraz osobami antyspołecznymi, które lepiej obchodzić z daleka. To nierzadko półprawdy, nieprawdy i przesada, a na pewno wsadzenie do jednego worka zbyt wiele.
Może kiedyś doczekamy się produkcji, która opowie o osobie próbującej radzić sobie z problemami psychicznymi, niechcącej być swoim zaburzeniem. Albo nie. To pewnie byłoby nudne. O “Ratowniku” można napisać wiele, ale na pewno nie to, że jest nudny. Polecam z lekkim przekąsem.
Oglądaj film “Ratownik” w serwisie Netflix >>
Recenzja filmu "Ratownik" ("El Practicante")
Werdykt
O “Ratowniku” można napisać wiele, ale na pewno nie to, że jest nudny.
Krótko. Zmęczyłem to coś. Pomysł dobry ale wykonanie słabe. Dla mnie góra 4/10
PS W końcu sobie Avatar zapodałem 😛
Szanuję ocenę. Mnie szczególnie psychologia bohatera chwyciła. Może kiedyś więcej o tym napiszę i wypruję z siebie flaki publicznie, zobaczymy. A ty jak prawdziwy detektyw teraz wyglądasz.;)