Afrykański taniec, duszki Tutsu i walka o własne przeznaczenie. Tak kilkoma słowami można by określić ,,Raybearera” – jedną z najlepszych książek z gatunku Young Adult wydanych w tym roku. Przekonajcie się sami.
,,Raybearer” to książka, na którą wpadłem zupełnie przypadkiem, podczas przeglądania najnowszych premier. Barwna okładka od razu przykuła moją uwagę i sprawiła, że zapragnąłem zapuścić sie nieco głębiej. Jak wielkie było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że świat Władców Promienia garściami czerpie z afrykańskiej kultury. Nie musiałem się długo zastanawiać. Od razu dodałem ,,Raybearera” do koszyka.
Autorka wprowadza nas w niesamowity świat przepełniony sawannami, oazami, afrykańskimi wierzeniami, a wszystko to w nieustającym rytmie bębnów i lokalnych pieśni. Podziwiamy go za pośrednictwem dziewczyny uwięzionej w swoim własnym przeznaczeniu – Tarisai. Poznajemy ją jeszcze jako samotną, przetrzymywaną w izolacji, dziewczynkę o nadprzyrodzonym darze, który w żadnym stopniu nie pomaga jej w zaspokojeniu pragnienia matczynej miłości. Jednak pewnego dnia wszystko sie zmienia. Dama, matka Tarisai, postanawia wysłać ją do cesarskiej stolicy Aritsaru, by zdobyła miejsce w jedenastoosobowej radzie następcy tronu. Bynajmniej nie po to, by wreszcie zyskała przyjaciół. Uwikłana w spisek dziewczyna stara się zwalczyć złowrogie myśli, odnaleźć właściwą drogę i uciec od bycia pionkiem w grze jej matki.
Jordan Ifueko – kim jest?
Jordan Ifueko, choć debiut miała w 2020 roku, momentalnie zyskała dziesiątki tysięcy fanów na całym świecie. Wychowana w samym sercu Afryki od najmłodszych lat kultywowała pasję z nadzieją, że w przyszłości wyda książkę, która odbije się szerokim echem. To stało się przy okazji, tłumaczonej na wiele języków, duologii ,,Raybearer”.
,,Raybearer”, czyli magia Afryki
Nieczęsto możemy być świadkiem historii, które osadzone są w świecie inspirowanym zachodnioafrykańskimi wierzeniami.
Jordan Ifueko poradziła sobie z tym świetnie. Autorka wykreowała niesamowity świat o smaku mango i plantana, ubrany w barwne batikowe szaty i roztaczający wokół dudnienie griockich bębnów. Całość dopełniają mityczne duchy i duszki w postaci zwierzęcych kompanów, skrzydlatych bogów i małych lśniących kuleczek. To wszystko sprawia, że w “Raybearer” afrykańska dusza przesącza się po każdej stronie, sprawiając, że coraz bardziej zatracamy się w przygodach Tarisai i jej przyjaciół.
Na uwagę zasługuję również różnorodne, a przy tym spójne, Cesarstwo Aritsaru. Złączony z dwunastu Królestw, Aritsar jest zróżnicowany kulturowo, co nieustannie poszerza horyzont i wzbogaca świat o coraz to nowsze fakty odnośnie bohaterów, ich historii i sposobu patrzenia na monarchię. Choć dostajemy nieco okrojoną historię każdego Królestwa, bo większość akcji dzieje się w stolicy cesarstwa, to i tak toniemy w tym rozległym fantastycznym świecie, którego tajemnice odsłaniane są z każdym kolejnym rozdziałem. Łatwo wykreować jest szereg różnych państw, sztuką jest zaś zrobić to w sposób koherentny. Na szczęście autorce się to udało.
Czy to szczyt YA?
“Władcy Promienia” są świetnym przykładem bardzo dobrze skontruowanej książki Young Adult, a zarazem książki Fantasy samej w sobie. Nie znajdziemy tu może nic odkrywczego (podobny schemat znajdziemy chociażby w tegorocznych “Dłoni Króla Słońca” Greathouse’a czy “Cesarstwie piasku” Tashy Suri), ale jest to literatura młodzieżowa dopięta na ostatni guzik.
Postacie, choć korzystające raczej z oklepanych archetypów, idealnie spełniają swoje role. Znajdziemy tu więc obiekt westchnień, dobroczynną przyjaciółkę i rozdartą w okresie dojrzewania protagonistkę. Historia oparta jest na odkrywaniu własnej tożsamości, wsparciu przyjaciół i walce z przeciwnościami losu, konwenansami i zawiłościami rodzinnymi. Niby nic awangardowego, a jednak ten stary jak świat motyw, gdy zostanie dobrze zrealizowany, okrutnie wciąga i zmusza do masowego pochłaniania powieści. Ale nie ma się czego bać, od “Raybearera” nie rozboli was brzuch. Raczej martwiłbym się o serce.
Dodatkową ciekawostką jest, że jedna z postaci identyfikuje się jako osoba aseksualna. W drugim tomie (nie przetłumaczonym jeszcze na język polski) ujrzymy zaś dwie postacie homoseksualne.
“Raybearer. Wladcy Promienia” – czy warto?
“Raybearer” jest powieścią, która korzysta w zasadzie z gotowego modelu fantastyki młodzieżowej. Nie wprowadza do gatunku nic odkrywczego ani szczególnie pomysłowego. Dlaczego zatem uważam, że “Raybearera” przeczytać zdecydowanie warto?
Odpowiedź jest prosta: ponieważ wyciąga z YA wszystko, co najlepsze. “Władcy Promienia” może nie staną się waszą ulubioną książką w ogóle, ale myślę, że mogą powalczyć o tytuł najlepszej książki młodzieżowej.
Krótko mówiąc, nie mogę doczekać się drugiego tomu.
Recenzja książki "Raybearer. Władcy Promienia. Tom 1" Jordan Ifueko
Werdykt
“Raybearer” jest powieścią, która korzysta w zasadzie z gotowego modelu fantastyki młodzieżowej. Nie wprowadza do gatunku nic odkrywczego ani szczególnie pomysłowego. Dlaczego zatem uważam, że “Raybearera” przeczytać zdecydowanie warto?
Odpowiedź jest prosta: ponieważ wyciąga z YA wszystko, co najlepsze. “Władcy Promienia” może nie staną się waszą ulubioną książką w ogóle, ale myślę, że mogą powalczyć o tytuł najlepszej książki młodzieżowej.