Chociaż twórcy Castle Rock postawili sobie wysoko poprzeczkę, ich serial zdecydowanie wybija się na tle konkurencji. Co nie było oczywiste, bo zamiast zaadaptować jedną z licznych powieści Stephena Kinga, postanowili opowiedzieć własną historię, inspirowaną dziełami mistrza grozy.
Serial Sama Shawa (Masters of Sex) i Dustina Thomasona (Manhattan) nie przenosi bezpośrednio na mały ekran którejkolwiek z powieści Kinga. Jedynie – a raczej aż – twórcy umiejscowili akcję w fikcyjnym miasteczku, któremu King nadał życie w Martwej strefie. Aczkolwiek ich wizja Castle Rock ma własny kręgosłup, tożsamość i pomimo tego, że czytelnicy są świetnie zaznajomieni z miejscem akcji Cujo, Mrocznej połowy czy Sklepiku z marzeniami, to widowisko doskonale rozwija mitologię i sprawia, że Castle Rock nie jest już wyłącznie miejscem na mapie wyobraźni czytelników, a miejscowością z krwi i kości, gdzie kości plątają się pod nogami, a krew spływa ulicami co rusz. A właściwie spływała, bo życie w miasteczku nieco się uspokoiło. W ostatnich latach nie było tam żadnych wygłodniałych psów ani tajemniczych morderstw.
Gdyby Stephen King był scenarzystą Detective Comics, to jego Gotham City nazywałoby się Castle Rock. Aczkolwiek pisarz do tej pory nie pokusił się o własnego Batmana i Jokera. Wygląda na to, że tę lukę wypełni widowisko Hulu, gdzie Henry Deaver, główny bohater serialu, zmierzy się ze złem, reprezentowanym przez bezimiennego więźnia zamkniętego w Shawshank.
https://www.youtube.com/watch?v=RnWV3qEvhGI
Wraz z samobójstwem naczelnika więzienia rzeczy zaczynają się komplikować. Nowa naczelniczka wysyła strażników do zamkniętego od lat bloku więziennego, gdzie znajdują przetrzymywanego bez wyroku chłopaka. Niemal niemy mężczyzna wzbudza niepokój u jednego ze strażników prywatnego więzienia, a naczelniczka chce go ukryć przed światem, by nie rozpętać skandalu na początku urzędowania.
Pierwszymi słowami bohatera granego przez Billa Skarsgarda było imię i nazwisko: Henry Deaver – prawnika, w którego wcielił się Andre Holland. W tym czasie Deaver znajdował się w Teksasie, gdzie bronił ludzi skazanych na śmierć. Jednak po odebraniu anonimowego telefonu, w którym rozmówca poinformował go z grubsza o sytuacji, postanowił wrócić do domu, pomimo tego, że nie jest w Castle Rock mile widziany. Lokalna społeczność nie znosi tego czarnoskórego mężczyzny, adoptowanego przed laty przez białą parę. Uważają, iż jako nastolatek zepchnął ojca z urwiska i zniknął na 11 mroźnych dni.
W Castle Rock każdy zna każdego, brudne sekrety skrywa się w domowych pieleszach, a wszystko trzyma w ryzach mocno zarysowana mikrokultura społeczna, w której Deaver jest na samym dnie.
Nawet pomimo osiągnięć dokonanych po opuszczeniu miasteczka, tutaj zawsze będzie ojcobójcą. Jednak to bardzo uparta papuga i nawet wtedy, kiedy jest wytykany palcami, nie zamierza odpuścić i za wszelką cenę chcę się dowiedzieć, kto w Shawshank potrzebuje jego pomocy.
Narrator sugeruje nam, że może to być sam diabeł. Rąbka tajemnicy uchylono już w pierwszych odcinkach. Pomimo że historia płynie nieśpiesznie, widz co rusz odkrywa nowe sekrety. Ponadto w fabułę doskonale wpleciono małomiejskie naleciałości. Jest to obraz amerykanów interesownych, pełnych zabobonów, a podziały rasowe i społeczne ukrywane są pod niezobowiązującymi small talkami.
Kingowskiej mitologii nie wrzucono tu na chama i wszystko ma w Castle Rock odpowiednie czas i miejsce.
Nawiązań jest sporo. Jako wierny czytelnik Kinga, co rusz trafiałem na elementy znane z książek. Najbardziej uwypuklonym jest Alan Pangborn, którego możecie kojarzyć z Mrocznej połowy i Sklepiku z marzeniami. Chociaż w serialu jest już na emeryturze, to były policjant jest chyba jedynym bohaterem, który pojawiał się kilkakrotnie w prozie Kinga i został przeniesiony do serialowego świata Castle Rock. Przynajmniej w pierwszych trzech odcinkach. Być może później do widowiska zawita inna znana postać.
Ciekawostką jest to, że w rolę jego kobiety i jednocześnie matki Deavera, wcieliła się Sissy Spacek. Gra tu Ruth Deaver. Jednak większość z Was zapewne świetnie kojarzy ją z tytułowej roli w filmowej adaptacji Carrie. Niesamowite byłoby, gdyby ta schorowana kobieta okazała się tutaj bohaterką pierwszej powieści Kinga. Jednak to tylko mokry i pewnie niewydarzony sen fana.
W serialu pojawia się więcej aktorów, którzy wcześniej wystąpili w adaptacjach prozy mistrza papierowej grozy. Naczelniczką więzienia jest Ann Cusack, która pojawiła się w serialu Mr. Mercedes, a Skarsgard straszył dzieci w zeszłorocznym blockbusterze To.
Jednak nie obawiajcie się, jeśli nie jesteście na ty z pracami Kinga. Castle Rock to przede wszystkim doskonała, wciągająca i mroczna opowieść, którą spokojnie można śledzić bez znajomości twórczości mistrza.
Po ogłoszeniu, iż serial powstanie, a pieczę producencką będzie trzymał J. J. Abrams, zainteresowanie i oczekiwania wobec rozpalały fanów do czerwoności. W czerwcu atmosfera wokół serialu była tak gorąca, że nie powstydziłaby się jej bohaterka Podpalaczki. Żeby nie być gołosłownym, przypomnę, iż Castle Rock był najbardziej oczekiwaną nowością lipca, według użytkowników TV Time (najpopularniejszej aplikacji do śledzenia seriali).
Gdyby serial nie wypalił, widzowie byliby zawiedzeni, a gromy rzucane na Hulu przez psychofanów, bolałyby najbardziej. Niewiele brakowało, by tak się stało już w przypadku poprzedniej adaptacji prozy Kinga, za którą wzięła się ta platforma. Bo chociaż serialowa wersja Dallas ’63 nie była tragiczna, to 22.11.63 daleko do poziomu książkowego pierwowzoru.
[envira-gallery id=”35757″]
Tym razem wszystko poszło, jak należy. Castle Rock bardzo pozytywnie wybija się na tle tegorocznych nowości serialowych, których dostaliśmy więcej niż kiedykolwiek wcześniej, ale ich jakości można wiele zarzucić.
Powala klimat, a od strony realizacyjnej, nawet na upartego ciężko cokolwiek widowisku zarzucić. Śledzeniu kolejnych zdarzeń towarzyszy zastanawiające uczucie: co będzie dalej? Produkcja cholernie wciąga, narracja jest bezbłędna, a ekipa aktorska świetna. Ponadto Castle Rock wzbudza bardzo pożądany stan niepokoju – nie przeraża, ale są momenty dyskomfortu związanego z grozą prezentowaną na ekranie.
Nie wiem jak reszta sezonu, ale pierwsze trzy odcinki zapowiadają jedną z najciekawszych produkcji, czerpiącej z prozy Stephena Kinga. Nie tylko wtedy, kiedy myślę o serialach, ale również o filmach. Zresztą sprawdźcie sami, żeby nie przegapić czegoś wyjątkowego.
Serial Castle Rock na HBO GO ▶
Castle Rock (2018) - sezon 1 odcinek 1-3
Werdyk
Świetna adaptacja prozy Stephena Kinga. Zarówno dla fanów twórczości mistrza, jak i osób szukających nastrojowych, zagadkowych klimatów, przepełnionych grozą i zjawiskami nadprzyrodzonymi. Warto.