Po lekturze The End of the Fucking World nabrałem ochoty na inne komiksy Charlesa Forsmana. Kiedy Wy czytacie te słowa, ja zapewne jestem po lekturze kolejnego. To uzależnia.
Bardzo offowy, czarno-biały i paskudnie narysowany. Mimo to komiks The End of the Fucking World zachwyca nie mniej niż serial, który niedawno miał premierę na Netfliksie. I przyznaję, że recenzja historii obrazkowej nie obędzie się bez porównań do widowiska wyprodukowanego przez Channel 4.
Piszę to, gdyż serial dosyć wiernie odwzorowuje kręgosłup fabularny historii zawartej w komiksie. W jednym i drugim przypadku główni bohaterowie to para nastoletnich, samotnych, zblazowanych i nieszczęśliwych uciekinierów. Przeżywają razem multum pochrzanionych przygód, które z czasem zbliżają ich do siebie. Są niczym Thelma i Louise XXI wieku.
Pomimo tych podobieństw, różnice są zauważalne. Poczynając od rzeczy małych, jak to, że komiksowy James nie parzy dłoni, a wkłada ją zlewowy rozdrabniacz i obcina sobie kilka palców. Jego ojca widzimy dosłownie przez moment i nie jest takim miłym gościem, jakiego widzieliście na Netfliksie. Są również sceny, które do serialu nie weszły. Jest jedna znacząca różnica, która dotyczy pościgu za dwójką uciekinierów. Nie będę zdradzał szczegółów, żeby nie psuć niespodzianki, ale zapewniam, że to zupełnie inny poziom zagrożenia. A samo zakończenie komiksu nieco lepiej oddaje znaczenie tytułu, który wraz z ostatnimi stronami nabiera sensu. Za to serial o wiele dogłębniej ukazuje osobowości bohaterów.
I dobrze. Zmiany są dobre. Dzięki nim widz, który siada do lektury, poznaje ten sam świat, ale nieco inaczej przedstawiony, więc z powodzeniem może dwa razy przeżyć tę samą historię.
Komiks jest nieco ostrzejszy w wymowie. Przynajmniej jeśli mówimy o nagości, której w serialu nie uświadczycie. Ponadto czyta się go szybko i przyjemnie. Jest niezwykle dynamiczny i momentami przypomina paski z gazet codziennych. Niektóre strony są dosłownie zamkniętą historią, czy nawet myślą.
Jak wspomniałem na początku, kreska jest okropna. Czarno-białe linie bardziej przypominają bazgroły znudzonego gimnazjalisty niż profesjonalną robotę artysty. Co ani trochę nie przeszkadza w odbiorze. Przewrotnie, sprawia to, że ta uniwersalna historia o utrapieniach młodości i miłości utulonej w gnoju życia, nabiera wyrazu nie tylko dzięki samej fabule, ale też temu, jak ją przedstawiono.
Jeśli po prostu lubicie przeczytać fajną, niepoprawną opowieść i nie zależy Wam na przepięknych widokach, bo uważacie, że dobra historia jest najważniejsza, będziecie zachwyceni The End of the Fucking World Charlesa Forsmana. Wyrobiony czytelnik doceni jego obrazkową prozę, bo jest ona o czymś więcej, niż tylko tym, że ktoś miał moc i zabił tego złego. Jest o nas. O miłości. O tym, że świat nie jest idealny, ale i tak próbujemy w nim przetrwać. Najlepiej z kimś u boku. Nawet jeśli nie zwiastuje to niczego dobrego.
Serialowi The End of the F**king World dałem 8/10 – przeczytaj recenzję
Komiks The End of the Fucking World na Amazonie
Cyfrowy komiks The End of the Fucking World na ComiXology
The End of the Fucking World - scenariusz i ilustracje: Charles Forsman; wydawnictwo: Fantagrphics
Ocena końcowa