“Resident Alien” – sezon 1 – recenzja serialu

Dariusz Filipek
Dariusz Filipek 25 wyświetleń
4 min czytania
Recenzja serialu "Resident Alien"

“Resident Alien” przypomina sceptykom, że kosmici są wśród nas i niekoniecznie dobrze nam życzą. Jeden z nich przybył na Ziemię z misją unicestwienia ludzkości, ale z czasem okazuje się, że ciężko będzie mu zgładzić rasę, która wymyśliła pizzę.

“Resident Alien” to jedna z wielu serialowych adaptacji komiksów, którymi w ostatnich latach od stóp do głów obrosły serwisy strumieniujące. Jednak tym razem nie będzie o latających jegomościach  obijających się po twarzach laserami czy o nieustających nastoletnich dramatach. W serialu napisanym przez Chrisa Sheridana, współtwórcę kultowej “Głowy rodziny”, dostaliśmy pomysł tak prosty, że niemal prostacki, przerabiany na przeróżne sposoby w przeszłości – kosmitę żyjącego pośród ludzi. Jednocześnie to temat podjęty tak zabawnie i rozrywkowo, że szybko wybaczyłem mu operowanie na schematach startych niemal do kości.

Kosmita jest wśród nas

Nasz obcy, którego imienia nie przytoczę, gdyż jest zbyt długie i skomplikowane, przybywa na Ziemię, aby obrócić w proch gatunek ludzki. Poniekąd ma to zrobić dla naszego dobra, aby ulżyć nam w cierpieniach egzystowania w środowisku, które zawodowo wyniszczamy. Jednak nie wszystko idzie po jego myśli i zamiast planowo wykonać misję, rozbija się w niewielkim miasteczku Patience, znajdującym się w zbitym lodem Kolorado.

Resident Alien Syfy
Z “Resident Alien” dowiadujemy się, że kosmici nie mają lepszych głów do picia od ludzi

Kosmita zabija pierwszego lepszego człowieka, przybiera jego postać, żeby już incognito odnaleźć części statku i broń absolutnej zagłady. Nie będzie to proste w bezkresnych górach skalistych. Dodatkowo, zamiast realizować plan oczyszczenia planety z jej największych szkodników, jest zmuszony do udawania lekarza, którego twarz nieopatrznie wybrał sobie za maskę. Szybko okazuje się, że większym problemem od zutylizowania gatunku ludzkiego, jest życie wśród jego przedstawicieli. Sprawy komplikują się tym bardziej, gdyż chwilami zaczyna się mu u nas podobać i coraz częściej myśli o tym, że całkiem przyjemnie byłoby dłużej zabawić jako lekarz, Harry Vanderspeigle.

Pizza, seks oraz “Prawo i porządek”

Wcielający się w kosmitę Alan Tudyk perfekcyjnie oddaje bohatera z jednej strony zmieszanego naszym jestestwem, a z drugiej strony sprawiającego wrażenie kogoś na spektrum autyzmu. Wypadł w tej roli cudownie. Podobnie jak galeria żywo i interesująco zarysowanych, a nieraz z wyczuciem przerysowanych bohaterów z drugiego i trzeciego planu, którzy ukazują złożoność ludzkości.

Resident Alien
Niektórzy sojusznicy Harry’ego są dosyć nieoczywiści

Dostaliśmy historię dosyć kompleksową, jak na serial przede wszystkim rozrywkowy. Mamy tu do czynienia z kilkoma rzeczami naraz – fantastyką naukową, komedią, lekkim dramatem, ale też spojrzeniem na kondycję nas, jako gatunku. Wszystko to podano w krzywym zwierciadle, ale nie na tyle krzywym, żeby historia stawała się surrealistyczna. Z jednej strony można stwierdzić, iż to dosyć nietypowe, aby docenić ludzkość przede wszystkim za pizzę, seks oraz serial “Prawo i porządek”, ale z punktu widzenia jednostki to może być dosyć sensowny zestaw. Szczególnie z punktu widzenia jednostki, która do tej pory nie miała okazji przeżywać orgazmów, cliffhangerów oraz rozpływających się w ustach placków drożdżowych.

Historia, nie wybuchy

Scenarzyści nie trzymali się kurczowo materiału źródłowego i wyszło to serialowi na dobre. Ci, którzy czytali “Resident Alien”, będą mile zaskoczeni zmianami, gdyż pewne rzeczy świetnie sprawdzające się na stronach komiksów, niekoniecznie dobrze wypadłyby w serialu. Niektóre zmiany są większe, inne tylko pudrują opowieść. Jak to, że w serialu kosmita nie maskuje się za pomocą telepatii, a po prostu przybiera ludzką postać.

Resident Alien recenzja
Alan Tudyk to bardziej ludzka twarz naszego eksterminatora ludzkości

Realizacyjnie nie jest to poziom adaptacji komiksów Marvela, takich jak “WandaVision” czy “The Falcon and the Winter Soldier”, w które Disney wpompował kwoty ciężkie do uniesienia wyobraźnią. Jakkolwiek trudno serialowi zarzucić wizualną taniość. Twórcy świetnie operowali na dostępnych środkach, dzięki czemu mamy do czynienia z opowieścią bez wodotrysków, ale wysoce solidną.

Oglądać? Zdecydowanie!

Stacja Syfy, która wyprodukowała serial, była niegdyś oazą przeciętności. Jednak produkcje takie jak “Resident Alien” zmieniają ten obraz. Bo chociaż nie jest to widowisko wybitne i miewa nieliczne, ale jednak gorsze momenty, to serial nie ustępuje innym hitom, które można było tam oglądać w ostatnich latach. Warto tu wymienić przejęte przez Amazon “The Expanse” (do obejrzenia tutaj), całkiem przyjemne “Deadly Class” (wciąż na HBO) czy jeszcze inną zabawną adaptację komiksu, czyli “Happy!” (dostępny na Netfliksie).

Resident Alien serial
Żegnaj Harry, witaj Harry!

W “Resident Alien” zaserwowano nam momentami obłędnie zabawną opowieść, która trafi w gust widzów niegardzących fantastyką naukową skrzętnie wymieszaną z nieco oderwanym od rzeczywistości humorem. Ponadto na koniec dnia to wciągająca i miejscami zaskakująco mądra historia, przy której ciężko się nudzić.

Oglądaj serial “Resident Alien” w serwisie Peacock ▶

⚡ Aby oglądać filmy i seriale w serwisie Peacock, musicie posiadać usługę VPN, która zmienia Waszą wirtualną geolokalizację. Polecamy niezawodny NordVPN za niespełna 3 euro miesięcznie, dzięki któremu dodatkowo uzyskacie dostęp do międzynarodowych wersji Netflixa, HBO Max czy Disney+.

⚡ Jeśli mało będzie Wam serialu, to przeczytajcie komiks, który dał życie widowisku. Polskie wydanie “Resident Alien” możecie kupić na Allegro, a oryginał po angielsku jest dostępny na Amazonie.

Podziel się artykułem
Śledź
Redaktor naczelny. Przez lata nieszczęśliwie związany z e-commerce. Ogląda, czyta, słucha, pisze, rysuje, ale nie zatańczy. Publikował na łamach serwisów różnych i różniastych.
Zostaw komentarz