Rotten Tomatoes od teraz wymaga okazania biletu, jeśli chcecie wyrazić opinię o nowości filmowej. Ta sytuacja pokazuje, że sieć jest w głębokim kryzysie i sięgnięto po dosyć mocną oręż na internetowych trolli. Na szczęście nadchodzi cywilizacja. I dobrze, bo w świecie popkultury mamy do czynienia z destrukcyjnymi zachowaniami małych grupek, które zachowują się, jakby były głosem przewodnim. A jedyne, do czego dążą, to niszczenie poszczególnych dzieł i przyjemności z uczestniczenia w społecznościach tworzonych dla widzów, czytelników czy słuchaczy. Dla prawdziwej większości.
Na długo, zanim Rotten Tomatoes wypowiedziało wojnę trollom i zmieniło zasady, były inne znaki, że źle się dzieje w sieci na styku z kulturą. Chyba pierwszym i największym jak do tej pory sygnałem, że rzeczy mają się źle, było wyłączenie komentarzy na IMDB, czyli w najpopularniejszym portalu filmowym. Użytkownicy urządzili sobie wolną amerykankę w sekcji, w której mogli wymieniać myśli i spostrzeżenia. Wandalizm, zachowania wyjątkowo niegodne, trollowanie i wymienianie się materiałami, którymi nie powinno się wymieniać, były solą w oku IMDB.
Rotten Tomatoes również mówi dość tej patologicznej sitwie.
Problem odżył niedawno w Rotten Tomatoes, który trolle upatrzyły za kolejne miejsce, gdzie mogą wprowadzić niezdrowe zamieszanie i zaburzyć mechanizmy służące dobru wspólnemu. Zarząd serwisu powiedział dość i postanowił zadbać o to, by przynajmniej nowości kinowe nie musiały zmagać się z wynaturzeniami. Zmiany były konieczne, bo brak kontroli nad tym, co się działo, prowadził do anarchii.
Psychofani znienawidzili nową serię Gwiezdnych wojen, rasiści zaatakowali Czarną Panterę, a oburzeni prawicowi seksiści Kapitan Marvel. Prawdopodobnie te trzy grupy dynamicznie się przenikają i tak naprawdę mamy do czynienia z tymi samymi ludźmi. Krzyczącymi dla samej radości krzyczenia. Psującymi z uwielbienia do niszczenia.
Jeden z tego typu youtuberów powiedział jakiś czas temu, że tworzył niezdrową atmosferę wokół Kapitan Marvel nie dlatego, że zgadza się z opiniami skrajnych środowisk, ale dlatego, że są tacy, którzy pragną słuchać takich rzeczy. To nakręca mu oglądalność i tym samym zarabia więcej pieniędzy. A w międzyczasie stworzył dziesiątki materiałów, które są totalnie przekłamane. Niestety w dobie płaskoziemców takie zachowania nie są szczególnie zaskakujące.
Rotten Tomatoes przez długi czas nie potrafiło poradzić sobie z problemem trolli, aż sięgnęło po nowe narzędzie. Teraz swoją opinię będą mogli wyrazić wyłącznie ci, którzy kupili bilet i zostali zweryfikowani. To niektórych przygłupów nieco przyhamuje. A cała reszta znajdzie sobie sposób lub miejsce, gdzie będą wylewali swój jad.
Wypowiedzi niektórych użytkowników Rotten Tomatoes są skrajnie beznadziejne. Przeżylibyśmy bez tak zwanych opinii użytkowników i nie musielibyśmy grzebać w nawarstwiającym się i nierzadko bezwartościowym burdelu słownym. Z mojej perspektywy te opinie w serwisie, który powstał z myślą o agregowaniu recenzji i ocen krytyków, są kompletnie niepotrzebne. Większość z nich to albo jednozdaniowe śmieci, albo są przesiąknięte wszystkim tym, co najgorsze.
Mam świadomość, jak problematyczne jest oddzielanie ziarna od plew.
Popkulturyści mają niewiele ponad 100 tysięcy unikalnych użytkowników miesięcznie. Jednak nawet przy takim czytelnictwie moderacja komentarzy to strasznie niewdzięczne zajęcie. Przez ponad rok działania serwisu byłem zmuszony zbanować kilkadziesiąt osób. I będę to robił dalej, bo pisząc dla innych witryn, gdzie nie miałem mocy sprawczej w wielu kwestiach, strasznie irytowało mnie ciche przyzwolenie na niemal wszelkie przejawy złych zachowań wśród czytelników, byle ich utrzymać dla statystyk. Co więcej, ci czytelnicy wymagali, by się ich słuchać. Tylko dlatego, że czytają, rościli sobie prawo, by robić, co tylko zechcą. Jednak kiedy jestem u siebie, nie pozwolę, by jakiś – za niewielkim przeproszeniem – burak przyszedł do mojego domu w brudnych buciorach, śmierdzący oborą i robił zamieszanie.
Tym samym rozumiem i chwalę ruch Rotten Tomatoes i każdego serwisu, który przynajmniej stara się walczyć z wszelkimi zachowaniami ksenofobicznymi, zaburzaniem mechanizmów, czy ze zwyczajnymi spamerami, piratami i osobami spoilerującymi.
Czas zacząć nazywać zło złem.
Czytelnicy nie są świętymi krowami. Uwielbiam tych, którzy coś wnoszą do mojego życia. Szanuję tych, którzy się ze mną nie zgadzają, ale nie zgadzają się w przyzwoity sposób. Cała reszta może liczyć się z tym, że nie będę ich traktował z miłością, kiedy zaczną przeginać.
Dostrzegłem również dziwaczną zależność, że najwięcej szacunku oczekują ci, którzy szacunek widzieli wyłącznie w słowniku. Prawdopodobnie to jest jakieś niedowartościowanie związane z zakompleksieniem. Biorąc pod uwagę ich znikomą argumentację, którą budują na wyświechtanych powiedzeniach zaczerpniętych od innych i poziom jadu, jaki się z nich sączy, można śmiało założyć, że nie mają zbyt wiele do powiedzenia i dobrze o tym wiedzą. Jednak wbrew zdrowemu rozsądkowi chcą, by ich głos miał znaczenie.
Podrzucę ciekawostkę. Zbanowałem niedawno jednego komentującego. To było kilka, może kilkanaście dni temu. Zanim go zbanowałem, napisałem oficjalnie i publicznie, dlaczego to zrobiłem i nacisnąłem magiczny guzik. Później okazało się, że zadał sobie trud, znalazł mnie na Facebooku, wysłał obraźliwą wiadomość i mnie zablokował. Nie musiał, bo i tak nie miałbym żadnej przyjemności z odpisywania.
Jednak to jakoś obrazuje to, co mam na myśli.
Trolle szkodzą wszystkim.
Wszelkiej maści odszczepieńcy sprawiają, iż poszczególne serwisy coraz bardziej zamykają się na użytkowników. Na tych, którzy pragną merytorycznej dyskusji oraz na tych, którzy chcą poznać sensowne opinie, nieskażone chorymi ideologiami oraz partykularnymi interesami zaściankowych grup tworzących sieciowy chaos.
Trolle nie są większością. Pokazują to wyniki Kapitan Marvel, która wielokrotnie była przez nich nazywana porażką komercyjną i artystyczną. Oceny i pieniądze, które zarobił ten film, jasno przeczą tym tezom. Aczkolwiek ta mniejszość ma najmocniejszy głos, bo najgłośniej krzyczą ci, których głos nie ma większego znaczenia. Bo i dlaczego brać pod uwagę zdanie osób psujących dyskusję, niszczących mechanizmy, czy zwyczajnie zakłamujących rzeczywistość.
Stąd prośba, która może do kogoś trafi.
Kogoś, kto czasem zachowuje się źle. Mnie też się zdarzało. Każdy z nas ma gorsze dni. Jednak zastanówcie się, czy warto robić syf ze swojego świata. Nawet jeśli to jest tylko internet. Złe zachowania prędzej czy później wyjdą na ulice. Warto spróbować zachowywać się w miarę normalnie, żeby było nam trochę przyjemniej. To naprawdę nie boli i może się nawet spodobać. Tak naprawdę każdy wygłup mówi najwięcej o naszej inteligencji i wrażliwości. A ostatecznie sprawia, że sieć zamyka przed nami kolejne miejsca, bo nieprzyjemna część internetu tworzy ciężki do zniesienia chaos. Działamy na własną szkodę, a przecież można mieć inne zdanie w nieco bardziej cywilizowany sposób.
Ekhim ekhim… zle ludzie komentujooo. zablokowac!
Nie ma to jak napisac ‘obszerny’ artykuł na 1 strone zbierając wybiórczo fakty tak by odszukac swoją prawdę. “Chcemy uslyszec wasze opicie pod warunkiem, że będą zgodne z naszą”.
Nie ma to jak napisać komentarz na trzy zdania i do niczego konkretnie się nie odnieść…