Dziś na Netfliksie wyląduje nowy serial kryminalny Safe. Obejrzałem pierwsze dwa odcinki widowiska ze znanym z Dextera Michaelem C. Hallem w roli głównej. I muszę przyznać, że jestem pozytywnie zaskoczony. Intryga pochłonęła mnie bez reszty.
Wyobraźcie sobie, że niedawno owdowieliście i zajmujecie się dwiema nastoletnimi córkami. Brzmi jak niezła trauma, prawda? Jednak to dopiero początek dramatu Toma. Jego świat wywraca się do góry nogami kolejny raz, kiedy starsza córka nie wraca do domu na noc. Początkowo Tom na spokojnie rozpytuje jej znajomych, ale z czasem zaczyna się poważnie martwić. Wszystko rozgrywa się w cichej, bogatej okolicy, gdzie wydawałoby się, że nie może stać się nic złego. Jednak dookoła dochodzi do serii dziwnych zdarzeń, a atmosfera zaczyna się zagęszczać. Każdy jest podejrzany.
Typowy Harlan Coben, pomyślałem. Bo za Safe odpowiedzialny jest właśnie ten cholernie poczytny pisarz. Przed premierą wzbudzało to moje obawy. Nie tylko dlatego, że przed laty poległem pomimo usilnych prób złapania cobenowego bakcyla. Przede wszystkim zawiodłem się na jego poprzedniej produkcji telewizyjnej, czyli miniserialu Porzucony według Harlana Cobena (The Five).
Na szczęście tym razem widowisko twórcy, którego powieści stają się bestsellerami, zanim jeszcze dostają tytuły, dało radę. Pomogła w tym kreacja Michaela C. Halla, który genialnie odnajduje się w produkcjach kryminalnych. Od czasu zakończenia Dextera widzieliśmy go tu i ówdzie, ale pomimo kilku ról w ciekawych serialach i filmach, brakowało mi go w historiach mrożących krew w żyłach (z kilkoma wyjątkami).
Coben sięgnął po wyjątkowo obleciany motyw, jakim jest porwane dziecko. Takich historii dostaliśmy w ostatnich latach bez liku (Zaginiony, Amber, Dochodzenie, Rodzina Warrenów…). Jednak siłą safe jest nie tyle samo tło, ile zagadka. Równie dobrze mógł opowiedzieć o zaginionym chomiku. Coben wywołałby w Was taką paranoję, że zaczęlibyście zerkać przez ramię, czy czasem gryzoń nie pałaszuje czegoś na stole. Oczywiście wyolbrzymiam, ale zapewne rozumiecie, o co mi chodzi.
Z wypiekami na twarzy będziecie obserwowali wysiłki Toma. Żywo zareagujecie na wszelkie nowe informacje, do których się dokopie. Popadniecie w lekką paranoję i podejrzenia rzucicie niemal na każdego bohatera pojawiającego się na ekranie. To prawdziwa sztuka tak omotać widza, zatapiając go w atmosferze nieufności i niepewności. Ponadto twórca z sobie znaną manierą ubarwia historię, delikatnie zarysowując inne wątki. Przy czym najmocniej skupia się na relacji ojców z dziećmi. W kolejnych odcinkach spodziewam się taniego dydaktyzmu, ale jak już napisałem: cały Coben.
Pomimo tych wszystkich superlatyw, muszę odnotować, iż Safe ma problemy.
Jest nieco generyczny, momentami sili się na tani dramatyzm, a niektóre sceny, w teorii dosyć przerażające (np. niesienie truchła), w praktyce wyszły slapstickowo. Dlatego nie spodziewajcie się arcydzieła, które wejdzie do klasyki gatunku. Nastawcie się raczej na solidną, wciągającą, momentami elektryzującą, a przede wszystkim cholernie intrygującą opowieść.
Kiedy piszę te słowa, jest śmiesznie późna dla jednych, a dla drugich zbyt wczesna pora. Jeśli jednak macie trochę czasu dziś przedpołudniem i chcecie jako pierwsi dowiedzieć się, co się stało z Jenny, zapraszam na Netflix. Sam rozgorączkowany czekam na resztę odcinków.
Safe na Netfliksie
[envira-gallery id=”32236″]
Safe (2018) - sezon 1 odcinek 1-2
Ocena końcowa
“Jeśli jednak macie trochę czasu dziś przedpołudniem i chcecie jako pierwsi dowiedzieć się, co się stało z Sophie, zapraszam na Netflix” Sophie-detektyw? Chyba raczej chodziło wam o Jennę.
Dzięki za czujność. Późna pora była, do człowieka się głupoty przyklejały.;)
Ciekaw jestem opinii autora recenzji po obejrzeniu całej serii, gdyż do bardzo dobrego finału prowadzi długa, nudna i często absurdalna droga, na której bohaterowie często sami rzucają sobie kłody pod nogi. Pomysł byłdobry, gorzej z realizacją. Chętnych zapraszam do lektury mojej recenzji pod tym adresem: https://krytykamateur.blogspot.com/2018/06/tv-safe.html
Przepraszam, że tak długo czekałeś na odpowiedź, ale życie mnie porwało.
Cały serial nie podobał mi się tak bardzo, jak jego pierwszy odcinek. Coben to chyba jeden z tych twórców, który ma pomysł na początek i zakończenie, a środek wypełnia przeróżnymi dziwnostkami. Jednak w tym wypadku nawet zakończenie było takie sobie. Czułem, że straciłem czas na coś bardzo średniego. Dlatego, gdybym pisał recenzję całego sezonu to miałaby gwiazdkę, może dwie mniej.