Chilling Adventures of Sabrina – sezon 1 – druga recenzja serialu Netflixa

Dariusz Filipek
9 min czytania
Chilling Adventures of Sabrina (źródło: Netflix; edycja: Popkulturyści)

Z ostatniej chwili

Dreszcze niepokoju mogą po kręgosłupie przejść tym, którzy po Chilling Adventures of Sabrina spodziewali się lekko podszytej grozą opowieści o nastolatce.

Kiedy przychodzi do seansu, Chilling Adventures of Sabrina okazuje się historią pełną piekielnych bezeceństw. Kiedyś kościelne ruchy paliły na stosie Harryego Pottera i gdyby była taka możliwość, to zapewne dostałoby się również Sabrinie. Jednak z uwagi na to, że mamy do czynienia ze streamingiem mogą jedynie jęczeć i utyskiwać, iż abonenci dokładają szatańskim parobkom ciężko uciułane grosze, by na koniec trafić w objęcia czarta.

Jeśli jednak Wam niestraszny trawiący ogień piekielny, możecie spokojnie rozkoszować się serialem Netflixa, który zabierze Was do miasteczka Greendale, gdzie magia i przeróżne potworności zagnieździły się na dobre. Tam poznacie Sabrinę Spellman – pół-wiedźmę, pół-człowieka. Dziewczyna została osierocona przez ojca – kumpla piekielnych odmętów – i matkę. Przygarnięta przez ciotki była przygotowywana przez lata, by w szesnaste urodziny wziąć udział w rytualnym czarnym chrzcie. Po nim byłaby pełnoprawną członkiniom swojego sabatu, co niosłoby ze sobą pewne konsekwencje. Musiałaby odciąć się od przyjaciół, chłopaka, a także pożegnałaby się z dotychczasową niezależnością.

Oczywiście Sabrina zawalczy o swoje. Czasem nieporadnie, często z pomocą innych. I to nie tylko w magicznych sferach. Założy z przyjaciółkami klub, który walczy z dyskryminacją czy pełnym dostępem do lektur w szkolnej bibliotece. Serial sporo czasu poświęca kwestii wolności wyboru i w ogóle wolności jako takiej.

W Chilling Adventures of Sabrina wszystko jest oblane iście szatańską polewą.

Nie jest co prawda to serial straszny, ale pełen typowo horrorowych naleciałości. To nadaje styl widowisku. Co jasno mówi, że nie jest to produkcja dla najmłodszych. Nie bez kozery Netflix zaznaczył, iż historię o Sabrinie powinni oglądać widzowie, którzy ukończyli szesnaście lat. Aczkolwiek nie spodziewajcie się wiele nagości. Z tego, co sobie przypominam, jest zaledwie jedna scena, kiedy widzimy, jak Sabrina gania z gołą pupą po lesie. Jakkolwiek nawet starsi panowie wyprawieni w bojach mogą momentami zakryć oczy, bo krew tu tryska jak w masarni.

Odnajdziecie tu również mocno wymiksowane religijne mitologie. Słychać zarówno ogary piekielne, jak i wiedźmy w pewnym momencie schodzą ze stryczka. Są laleczki voodoo. Między nogami bohaterki snuje się cudowny kocur Salem, który nie jest typowym milusińskim. Mamy też egzorcyzm, nekromancję, a nawet zajrzymy do czyśćca. Tu turpizm, satanizm i czarnoksięstwo pochłania się z dziwacznym uśmiechem na twarzy, co zwieńcza obecność rogatego zła, które kilka razy ukazuje nam swoją obrzydliwość. Nie obyło się również bez nawiązań do klasyków w gatunku horroru – od Koszmaru z ulicy Wiązów po Noc żywych trupów.

Chilling Adventures of Sabrina to doskonały przykład tego, że komiksy są świetnym materiałem do adaptowania. Niekoniecznie wyłącznie te od Marvela czy DC.

Sabrina przebyła długą drogę, zanim zagrzała miejsce na Netfliksie. Pierwszy raz pojawiła się na kartach komiksu Archie’s Mad House w 1962 roku, żeby rok później dostać własną serię Sabrina the Teenage Witch. Jednak te historie były dalekie od grozy. Podobnie sitcom z lat 90. i kreskówka o tej bohaterce. Dopiero po sukcesie Afterlife with Archie, kiedy Archie Comics uderzało w nowych czytelników, pojawiła się seria Chilling Adventures of Sabrina.

Komiks wyszedł spod pióra Roberto Aguirre-Sacasa, późniejszego showrunnera Riverdale, a obecnie serialowej Sabriny. Wcześniej był głównie kojarzony ze światem komiksów, ale daje sobie świetnie radę z fabułami odcinkowymi. Już Marvelu twórcę ciągnęło do horrorów, co zilustrowano w bardzo ciekawej mini-serii Dead of Night featuring Man-Thing, która ukazała się w imprincie MAX Comics.

To, co obserwujemy w serialu Chilling Adventures of Sabrina, świetnie pokazuje, że już przy Riverdale stać go było na więcej, ale stacja The CW podcinała mu skrzydła. Serialowa Sabrina również miała tam powstać, ale w ostatniej chwili Netflix odkupił od The CW prawa do serialu i z góry zamówiono dwadzieścia odcinków, które podzielono na dwa sezony. I to był bardzo dobry ruch, bo z historii obrazkowej skierowanej ku dziecięcym oczom, udało się stworzyć naprawdę dobrą i mroczną opowieść, wymykającą się dzisiejszym standardom – dla dorosłych.

W Chilling Adventures of Sabrina całość ubarwiają świetne, chociaż momentami nieco podkoloryzowane postacie.

Przede wszystkim wszędobylskie ciotki głównej bohaterki – Zelda (harda Miranda Otto) i Hilda (cudowna Lucy Davis) – które są tak od siebie różne, jak tylko mogły być. I choć są bardzo prosto zarysowane, nieraz zaskakują. Małą gwiazdą tego widowiska jest Chance Perdomo, który wcielił się w uwięzionego w domu Spellmanów Ambrożego. Niezwykle sympatyczny i pomocny z niego czarodziej. Nie ma tutaj płaskich bohaterów. I chociaż jednym mniej, a innym pozwolono pokazać więcej warstw osobowości, to wszystkich ogląda się świetnie na ekranie i zżywa z ich problemami.

Na osobną uwagę zasługuje oczywiście Kiernan Shipka, która pomimo tego, iż sama jest jeszcze nastolatką, przebyła długą drogę od wieloletniego grania córki Dona Drapera w Mad Men, aż po Sabrinę – dziewczynę nieco nieporadną, ale hardo walczącą o swoje i nieuchylającą się od pomocy najbliższym. Poprzednio widziałem ją w horrorze Zło we mnie, gdzie momentami przechodziły mnie dreszcze, a tutaj jest dokładnie taką Sabriną, jaką chcę oglądać.

Chilling Adventures of Sabrina ogląda się świetnie również dlatego, że serial został nietuzinkowo nakręcony.

Obraz czasem nienaturalnie się rozmywa, nadając widowisku charakteru ciężkiego do podrobienia. Wiadomo, że takimi błyskotkami licho wielbi przyciągać do kotła ze smołą, co nie w smak fanom Smoleńska, którzy zapewne w kącie utyskują, iż efekty specjalne w takim diabelstwie zjadają niejedną produkcję kinową na śniadanie. Wszystko dopełnia świetna charakteryzacja wszelakich maszkar.

Było się czym bawić. Świat przedstawiony jest nieco odrealniony, nie tylko ze względu na tematykę, ale również dlatego, że jest mieszanką lat 80. i dzisiejszych dni. Jednych to może irytować, ale na mnie zrobiło piorunujące wrażenie. Może przede wszystkim dlatego, iż mroczna feeria tego, co widzimy na ekranie, rozbraja – od pojedynczych rekwizytów po lśniące starocie stojące po pokojach bohaterów.

Skłamałbym, pisząc, że serial Chilling Adventures of Sabrina jest idealny.

Momentami zjada własny ogon, pokazując kolejne okropieństwa. Czułem przesyt podobnych do siebie zdarzeń i dosyć utartej formuły lawirującej w okolicy procedurala. Dlatego męczarnią byłoby pochłaniać serial w zbyt licznych dawkach. Czasem trzeba od niego odpocząć i podumać nad całym tym zepsuciem.

Również zdarzenia bywają mocno naciągane i pretekstowe. Byle pchać na siłę zamysł showrunnera do przodu. Brakowało mi po prostu momentów, w których złe decyzje bohaterów, miałyby daleko idące konsekwencje.

Jakkolwiek Chilling Adventures of Sabrina wciąga, ciekawi i wygląda świetnie.

Na pewno serial rozkocha tych, którzy uwielbiają klimaty w stylu Stranger Things. Chociaż serial jest nieco bardziej nastawiony na nastoletnią dramę, można go nazwać pomostem pomiędzy dziełem braci Dufferów a Nawiedzonym domem na wzgórzu. I ja się na tym pomoście czułem świetnie. Po ostatnim odcinku nie mogę się doczekać dalszych przygód nieszczęśników z Greendale.

Jednak ostrzegam zatwardziałych purystów religijnych, że po seansie może im być dziwnie, a co bardziej bojowi mogą chcieć spalić Netflix. Piekielna otoczka zapewne nie jest tu użyta tak, jakby chcieli ją widzieć.

Serial Chilling Adventures of Sabrina w serwisie Netflix >>

[interaction id=”5bd1cbe9a870a2c6d9ca95b9″]

Recenzja serialu Chilling Adventures of Sabrina (2018) - sezon 1
8/10

Werdykt

W Toruniu serial Chilling Adventures of Sabrina od Netflixa pewnie by znienawidzili, ale ja się rozpływam w tej słodkiej diabelskiej polewie.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

1 komentarz