Gdybym kiedyś dostał rentę chorobową za każdy obejrzany serial, który przed premierą był firmowany jako niesamowity, a ostatecznie ostał się co najwyżej jako średni zabójca czasu, to zapraszam za kilkadziesiąt lat do mojej posiadłości na Seszelach. Będzie mnie stać, ponieważ TVN Pułapką właśnie dorzucił kilka groszy do niewydarzonego worka z bogactwami.
A mogło być tak pięknie. Pułapka miała być świetnym serialem. Kryminałem, który pokaże, że szczytem możliwości TVN w segmencie rozrywkowym nie są wyłącznie grymasy Wojewódzkiego czy pantoflowe newsy serwowane w Dzień Dobry TVN lub zagraniczne formaty ochoczo przenoszone na rodzimy rynek. Zajawki serialu od miesięcy zaostrzały apetyt, więc byłem nastawiony na coś, co nie tylko stacja chce sprzedać, ale przede wszystkim wierzy w jakość swojego widowiska. Nie zrozumcie mnie źle, nie dziwię się, że Pułapkę próbowano nam ze wszystkich sił wcisnąć, bo chociaż seriale to sztuka, są również biznesowym magnesem na widzów. Dziwie mnie jednak, że zaserwowano nam takiego bolesnego przeciętniaka. W końcu stacja ma wszystko, co jest potrzebne, by stworzyć coś niesamowitego. Środki, olbrzymią widownię oraz twórców, którzy są łasi na te środki i tę widownię.
Co dostaliśmy w zamian? Ciągle zalaną autorkę kryminałów, Olgę Sawicką, w którą bezbłędnie wcieliła się Agata Kulesza. Poza odorem alkoholowym bije od niej złością i zrezygnowaniem. Jakiś czas temu owdowiała. Co więcej, posądzono ją o to, że owdowiała na własne życzenie. Dni spędza przede wszystkim pijąc do lustra w luksusowej posiadłości, a jej jedynym stałym kontaktem ze światem zewnętrznym jest jej agent skaczący nad nią niczym nadopiekuńcza mamusia nad wyrodnym bachorem.
Poza piciem, pływaniem w przydomowym basenie i wyzywaniem od najgorszych listonosza, czasem włączy telewizję. Jednego dnia trafia na relację z prowincjonalnego domu dziecka, w którym zaginęła nastolatka. Tym samym postanawia sprawdzić, co się tam wydarzyło. Dosyć szybko orientujemy się, iż Sawicką z ośrodkiem łączy jakaś przeszłość.
Jedna z dziewczyn przebywających w bidulu to zahukana, żyjąca we własnym świecie, maltretowana przez koleżanki Ewa Maj. Zagrała ją Marianna Kowalewska, której gry jeszcze nie zdążyłem kupić. Na razie nie widzę w tym, co robi ikry i nieco odstaje od tego, co na ekranie pokazuje Kulesza. Miejmy nadzieję, że to się nieco zmieni w kolejnych odcinkach, bo między bohaterkami rodzi się więź, więc często będziemy je oglądać razem.
Do całego kolorytu Pułapki dochodzą zakulisowe machinacje, a gdzieś zza rogu na widza czyha przeszłość głównej bohaterki. Kiedy dodać do tego postacie poboczne, dostaliśmy dużo materiału do przetrawienia jak na jeden krótki odcinek. Za to niezbyt wiele samego śledztwa w sprawie zaginionej dziewczyny, które miało stanowić motor pociągowy historii.
Niestety scenariusz Pułapki bardziej przypomina głupotki stacji, którymi możemy codziennie odmóżdżać się leniwymi popołudniami – rzeczy znane ze Szkoły, Szpitala czy Ukrytej prawdy.
Mamy sierociniec, który nocami zostaje bez opieki. Bo po co opieka w sierocińcu, prawda? Niech dzieciaki sobie biegają. W końcu jedna z dziewczyn zaginęła, to gdy zaginie kolejna, nic wielkiego się nie stanie.
Mamy dyrektorkę tego sierocińca, dającą ciche przyzwolenie na maltretowanie jednej z dziewczyn przez stado napuszonych nastoletnich wywłok. Bo dlaczego nie zrobić z dyrektorki bezrefleksyjnego potwora, który nawet przy obcych pozwala na przemoc wobec wychowanki?
Mamy sieroty, które znajdują trupa koleżanki, ale zamiast zadzwonić na policję, robią sobie widowisko – patrząc się tępo na jej zmasakrowane truchło. Bo dlaczego dzieciaki z domu dziecka miałyby nie być totalnymi idiotami, zapominającymi, że mają numer alarmowy w książce adresowej telefonów?
Mamy parę nastolatków, którzy dochodzą do tego, iż ktoś śledzi jedno z nich. Robią temu komuś zdjęcia, ale ostatecznie olewają temat, pomimo wszystkich znaków na niebie i ziemi, wskazujących, że coś niedobrego dzieje się w ich okolicy.
Najzabawniejsza jest scena w motelu, gdzie zasuwa w łazience została umieszczona po zewnętrznej stronie drzwi. Co można wyjaśnić wyłącznie błędem konstrukcyjnym, który przebija całkowicie lustro w hotelu w Ostrołęce, zachowujące się jak wahadło, gdy coś na nim położyłem. A tak naprawdę widzimy tu lenistwo twórców. Mogli, ale nie chciało im się przejrzeć scenariusza.
W scenie chodziło o to, że Ewa zamyka w łazience Olgę za pomocą owej nieszczęsnej zasuwy. Widz ma świadomość, że właśnie odwalono pańszczyznę. Tyle osób na planie i nikt nie wpadł na pomysł, żeby coś podstawić pod drzwi. Krzesło? Półkę? Cokolwiek?!
Można było zapłacić kilka złotych więcej za produkcję, zatrudniając konsultanta scenariuszowego, ale po co, kiedy widownia TVN łyknie każdy debilizm – pewnie ktoś decyzyjny pomyślał w naprędce, gdy obejrzał serial przed premierą. Jak się okazuje, nie każdy. Przecież to nie taśmowo produkowane Na Wspólnej, a sześć odcinków, które miały być hitem jesiennej ramówki.
Nie chcę być krańcowo złośliwy, ale poza leniwie napisanym scenariuszem, serial robi wrażenie, jakby twórcy wcześniej przeczytali Ostre przedmioty Gillian Flynn i ułatwili sobie tym stworzenie podwalin pod Pułapkę.
Widzę tu kalkę głównej bohaterki – nieco podretuszowaną, ale zawsze. Tam mieliśmy dziennikarkę, która powraca do domu do porąbanej matki. Tu mamy pisarkę, która – jak się zapewne okaże – powraca do bidula z porąbaną dyrektorką. Obie bohaterki mają problem z alkoholem i zmaga nimi niezdrowy ciąg do samookaleczeń. Tam mieliśmy morderstwa nastolatek. Tu mamy jedno zniknięcie i jedno morderstwo. Na zgubę TVN Ostre przedmioty doczekały się świetnej serialowej adaptacji, za którą odpowiada HBO i kiedy popatrzeć na jakość tych widowisk, jedyną sierotą w tym towarzystwie jest polska produkcja.
Również dialogi lawirują od poprawnych do dosyć słabych. Jawiących się jako pisane podczas niezbyt owocnej burzy mózgu w pokoju scenarzystów i wrzuconych z braku laku. Jest taka krótka kwestia wypowiadana przez główną bohaterkę, którą postanowiłem ku waszej uciesze przytoczyć:
Kto zabił – takie jest pytanie. I od tego zaczyna się klasyczny kryminał. Albo można też zadać inne pytanie: kogo zabiją? Przedstawiamy grupę ludzi i pytamy czytelnika, kogo zabiją albo, kto zginie pierwszy. – Tak prezentuje swoją profesję Sawicka. Jeśli z równym zacięciem pisze książki, dziw bierze, że są to bestsellery.
W przypadku tego serialu pierwsza umarła nadzieja na to, że stację stać na oryginalną, ciekawą, dobrze zrealizowaną produkcję. Widowisko ostaje się jako przeciętniak, o którym zapewne szybko zapomnimy. Winni są nie tylko bezrefleksyjni scenarzyści. Tu nawet zdjęcia przechodzą od ciekawych do totalnie nietrafionych. Rozedrgane ujęcia zza krzaków, które miały budować nastrój niepokoju i niepewności, irytują i widz ma poczucie, że próbuje się go złapać na tani chwyt. To się nie sprawdza.
Nie da się uniknąć porównania z Rojstem. Serialem, który zaskakuje dbałością o szczegóły i można go ustawić pośród najlepszych odcinkowych produkcji kryminalnych w skali światowej. To pokazuje, że dla chcącego nic trudnego. Niestety Pułapce bliżej do słabego Ultravioletu niż serialu ShowMaxu.
Próbuję sobie przypomnieć zalety Pułapki i jedyne, co przychodzi mi na myśl, to fakt, iż mamy Agatę Kuleszę, która świetną aktorką jest i błyszczy nawet w produkcjach nijak przystających do jej talentu. Ponadto pierwszy odcinek był dosyć krótki, co spowodowało, że nie miałem czasu się nudzić. Ciekawi mnie również to, co stało się z zaginioną dziewczyną. I chociaż mam przeczucie, że odpowiedź na to pytanie mnie rozczaruje, to w swojej naiwności niech stracę i dam serialowi jeszcze szansę.
Mam jednak świadomość, że w świecie, w którym powstają takie widowiska jak Detektyw, Ozark, Narcos, Breaking Bad, Upadek czy przytoczony już Rojst, na seriale pokroju Pułapki jest coraz mniej miejsca. Może dekadę temu zachwycalibyśmy się tą produkcją z braku laku. Dziś to nie przejdzie.
Pułapka mogła być serialem, który dałby wiarę w to, że TVN może być miejscem świetnych widowisk i możemy liczyć nie tylko na media strumieniujące i płatne stacje. Ponadto dobre produkcje wspierałyby popularność serwisu Player.pl, który na dziś jest przede wszystkim silny siłą i słabym słabością TVN. Gdyby seriale, które w sieci pojawiają się na wyłączność na Playerze, były dobre, zyskałby na tym nie tylko TVN, ale również rynek, bo Netflix, ShowMax, HBO GO i Amazon Prime Video mieliby godnego konkurenta. A nic branży nie robi tak dobrze, jak konkurencja właśnie.
Niestety wyszło, jak wyszło. Co najwyżej znośnie. Jako osoba, która połyka przeróżne formy kryminalne, odkąd pamiętam, Pułapka nie robi na mnie żadnego wrażenia. Tym samym, jeśli szanujecie swój czas bardziej niż ja, darujcie sobie to widowisko, bo wpadniecie w pułapkę, którą zastawił na Was TVN.
Serial Pułapka w serwisie Player ▶
Pułapka (2018) - sezon 1 odcinek 1
Nazwa: Pułapka
Opis: Pułapka to serial kryminalny stacji TVN, opowiadający o pisarce bestsellerów, która postanawia rozwiązać sprawę zaginionej sieroty.
Werdykt
Pułapka od TVN to przestroga dla innych, jak nie robić seriali kryminalnych.
Rozumiem, że tobie się ta cała Pułapka podoba…;) Dobrze wiedzieć. Informacja przyswojona i utulona.
No ogladam teraz ostatni odcinek I niestety raczej zgadzam sie….muza moze fajna ale powody w tym filmie dlaczego kto co zrobił sa hujowe I niestety ledwo daje temu srialowi 5 lub 6 na 10
Jestem jeden odcinek do tyłu, bo stwierdziłem po przedostatnim, że szkoda życia, ale pewnie wymęczę tę kobyłę do końca, kiedy pojawi się finał. Pasuje to jakoś podsumować. Zapowiada się na zapalenie świeczki nad tym trupem (jeśli chodzi o jakość, bo ponoć planują kontynuację). Im dalej w las, tym gorzej, niestety.