To takie miłe, kiedy już tytuł zdradza ambicje serialu. W przypadku “Clickbait” są one żadne.
“Clickbait” to kolejny serial Netflixa wrzucający kamyczek do strumyczka widzów zawiedzionych kolejnymi produkcjami, jakimi raczy nas serwis. Strumyczek ten jest już tak usypany, że ciężko dostrzec w nim wodę. Kamienista górka seriali średnich, słabych i beznadziejnych coraz mniej życzliwie nawołuje subskrybentów, aby zrezygnować z usług dziwacznego tworu, w który zmienia się Netflix.
I tutaj mógłbym zakończyć wywód. W końcu w dalszej części moja pisanina sprowadzi się niemal wyłącznie do tego, że tego lichego widowiska oglądać nie warto. Przynajmniej przez tych, którzy szanują swój czas i inteligencję. Poziom scenariusza, realizacji i technologicznego bełkotu nam sprzedawanego załamuje ręce.
Jedyne, czego “Clickbaitowi” zarzucić nie można, to pomysłu. Ten jest intrygujący.
“Clickbait” opowiada o tragedii, która dotknęła Nicka Brewera (w tej roli Adrian Grenier) i jego rodzinę — żonę, dwóch synów, siostrę i matkę mężczyzny. W sieci pojawia się nagranie, na którym trzyma on kartkę z informacją, iż znęcał się nad kobietami. Kiedy wyświetlenia filmu dobiją do pięciu milionów, wtedy Nick ma zginąć.
Siostra, (Zoe Kazan) stara się za wszelką cenę odnaleźć brata, zanim wyświetlenia dojdą do krytycznego punktu. Poza tym nie wierzy w rzekomą winę brata. Nawet pomimo tego, że wielu, w tym jego najbliżsi, zaczynają przyjmować za pewnik, iż Nick faktycznie znęcał się nad kobietami, a przynajmniej jedną z nich doprowadził do śmierci. Serce mówi swoje, chociaż kolejne dowody jasno wskazują, iż nie był on takim aniołem, jakim większość ludzi go widziała.
Macie tu niemal wszystko, co tylko w taki serial można było wrzucić. Zdradę, rodzinne sekrety, niebezpieczeństwa w sieci, dziennikarskie hieny… Można tak wymieniać i wymieniać. W dłoniach zdolnego scenarzysty można byłoby to fajnie posklejać, ale tutaj fabuła nieprzyjemnie rozjeżdża się na naszych oczach.
W tym przypadku tytułowy “Clickbait” sprowadza się do tego, że oceniamy książkę po okładce.
Jednak jest to tytuł na wyrost, bo do serialu bardziej pasowałoby określenie “catfishing”, czyli tworzenie w sieci fikcyjnej tożsamości celem zwabienia ofiary. Cała cyber-otoczka jest tu mocno naciągana. Twórcy chcieli pokazać, że wiedzą, o co chodzi w całym tym sieciowym zamieszaniu, ale wyszło im to pokracznie.
Jakkolwiek nawet nie to najbardziej odpycha, a co najwyżej irytuje. Przede wszystkim cała intryga została tak grubymi nićmi uszyta, że w finale twórcy pokazali, iż złapali się we własne sidła i zaserwowali nam opowieść mało prawdopodobną. Przez to rozwikłanie zagadki było wyjątkowo niesatysfakcjonujące.
Nie tylko to sprawia, że “Clickbait” to kryminał niskich lotów. Nie ma tu wielkich, zapadających w pamięć ról. Ponadto dialogi są sztywne niczym widły w gnoju, a patrząc na poziom realizacji, przypominały mi się niezliczone produkcje klasy-c i z dalszych liter alfabetu. Netflix serwuje nam w ostatnich latach stanowczo zbyt wiele takich widowisk.
“Clickbait” miał predyspozycje, aby być przynajmniej produkcją solidną.
Niestety, kolejny raz zapomniano, że nie wystarczy ciekawy i chwytliwy pomysł. Trzeba jeszcze wiedzieć, co z tym pomysłem zrobić. W tym przypadku zrobiono tylko tyle, że moje reakcje sprowadzały się na zmianę do zakrywania dłońmi twarzy z politowania lub z niedowierzania, że tak to można było sknocić. Ostatecznie rozsierdzono mnie do reszty skrajnie kretyńskim finałem. Poczułem, że znowu zmarnowałem bezcenne godziny na wydmuszkę, której brakowało ładu, składu i całej reszty.
Jeśli chcecie obejrzeć coś ciekawego traktującego o niebezpieczeństwach związanych z nowymi technologiami, to jeśli jeszcze nie widzieliście, lepiej sprawdzić serial dokumentalny Netflixa “Dylemat społeczny” czy “Rok za rokiem” od BBC — świetną fabułę w odcinkach, która jest dostępna w Polsce na HBO GO. “Clickbait” to strata czasu zarówno dla osób interesujących się zagrożeniami w sieci, jak i tych, którzy szukają po prostu dobrego kryminału. Nie ma tu ikry, a akcja goni akcję wyłącznie po to, aby trzymać nas przed ekranem, a nie budować zajmującą narrację. Pudło i jeden wielki clickbait.
CZYTAJ WIĘCEJ O:
RECENZJE SERIALI
Recenzja serialu "Clickbait" - sezon 1
Werdykt
Pudło i jeden wielki clickbait