https://www.youtube.com/watch?v=JSazlXNUr58
Po Smak stokrotek sięgnąłem bez wgryzania się w recenzje czy opinie widzów, bo uwielbiam dobre kryminały, które mnie zaskakują. Nawet te generyczne, ale dostarczające interesujące i dobrze opowiedziane historie. Ba, czasem z braku laku mogę nawet obejrzeć coś słabszego, byle rozerwać się przy jakimś pełnokrwistym dochodzeniu.
Smak stokrotek niestety rozrywał mi najwyżej serce, gdyż straciłem sześć godzin na tę mierność nad miernościami. To jeden z tych seriali, który po 15 minutach nawołuje z ekranu, iż będzie słaby i że mamy jeszcze szansę bezpiecznie go wyłączyć, zapomnieć, zabrać się za coś faktycznie pochłaniającego. Najgorsze jest to, że po tym kwadransie robi się tylko gorzej. Doszedłem nawet do momentu, w którym oglądałem serial po kilkanaście minut dziennie, żeby tylko go zrecenzować i zapomnieć. Dłuższe posiedzenia objawiały się bólem niemal fizycznym. Tak głupie i słabo zrealizowane jest to dziadowskie widowisko, że aż głowa boli.
Smak stokrotek otwiera się typowo, bo od zaginięcia młodej dziewczyny.
Takiej, która licho się prowadziła. Do poszukiwań dołącza osoba z zewnątrz, funkcjonariuszka Straży Obywatelskiej (w tej roli Maria Mera, aktorka sprowadzająca grę do jednej miny). Krok po kroku wynosi na światło dzienne brudy galicyjskiej prowincji. Bardzo szybko okazuje się, że podobnych przypadków było więcej, a lokalny policjant, który tymczasowo z nią współpracuje, nie tylko nie jest skory pomagać nieco dziwnej i skrywającej wiele tajemnic koleżance po fachu, co chce podkopać jej pozycję w oczach zwierzchnika.
Brzmi interesująco, prawda? Jednak tak nie jest.
Serial napakowano mnóstwem postaci pobocznych, których obecność nie ma większego sensu i ostatecznie ich wątki są porozciągane do granic absurdu, kiedy wziąć pod uwagę ich rolę w fabule. Przez co nudzą i zawodzą. Mamy również niemal telenowelowe wątki społeczne i osobiste, których rozwijanie woła o pomstę do nieba. Sam kręgosłup fabularny, czyli dochodzenie, jest tak grubymi nićmi szyty, że pęka w szwach i ostatecznie jawi się jako jeden wielki absurd.
Rzadko to robię, ale w tym przypadku napisze, że odpowiedzialni za scenariusz, powinni zająć się czymś innym. Może filatelistyką, może niech opiekują się żyrafami – czymkolwiek, tylko niech nie tworzą więcej seriali. Ten jest tak napuszony przemądrzałymi odwołaniami, że momentalnie wpada w skrajną grafomanię.
W Smaku stokrotek nie potrafili nawet ugruntować w rzeczywistości pojedynczych zdarzeń.
Te wypadają żenująco. Jestem niemal pewien, że napisano je na kolanie, bez szczególnego sprawdzania, czy jest sens to w ogóle kręcić. Nawet nie wiem, który z wątków był najgorszy. Dostarczono tak wiele słabych wydarzeń, że ciężko wybrać największego potworka.
Rzucę jednym przykładem, kiedy kolega zrobił koleżance nagie zdjęcia i wpuścił je w sieć, bo ona odrzuciła jego amory. Spotykają się później, a dziewczyna jest na niego zła, bo nie chciała, żeby wszyscy mogli je zobaczyć. On mówi, że ich nie wrzucił do internetu, że ukradli mu dysk twardy, na którym były te fotografie. Znowu są przyjaciółmi – hura! Chwilę później widzimy, że ta sama dziewczyna idzie sobie spokojnie ulicą, aż tu dwóch wyrostków pod wpływem tych zdjęć postanawia ją wciągnąć do samochodu i zgwałcić. Nic z tego. Do akcji wkracza jej były nauczyciel, który najwidoczniej paraduje ze strzelbą po ulicy i odstrasza brutali wystrzałem w powietrze. Nauczyciel odwozi przestraszoną nastolatkę do domu. Z dwa odcinki wcześniej podał jej środki otumaniające, żeby samemu się z nią brzydko zabawić. Co za absurd.
Gdyby poprzeć to jeszcze jakąś znośną realizacją to mógłbym nieco serialowi odpuścić.
Jednak tu nawet zdjęcia zawodzą. Szczegóły, które nie mają kompletnie znaczenia, są przez operatorów podawane z taką pieczołowitością, że oczy pieką. Jednocześnie mamy momenty, w których są faktycznie ważne wydarzenia, które chciałem dobrze zaobserwować, ale kamera bardzo szybko od nich ucieka.
Podobnie rzecz się ma z pracą reżyserską, chwilami przypominającą najlepsze czasy Zespołu Filmowego Skurcz. Kiedy lekka przepychanka na posterunku kończy się niemal kawalerią z bronią wycelowaną w skłóconych, już wtedy robi się dziwnie. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Jest taka scena, w której widzimy zamaskowanego jegomościa, wyskakującego z lasu jak Dżin z lampy. Celuje w naszą bohaterską protagonistkę i broń trzęsie się mu, jakby miał zaawansowanego parkinsona. Dziecinada. Bez przesady, drodzy moi.
Dodajmy do tego ogólny odbiór serialu, który wygląda jak zrealizowany za budżet nie większy niż proporcjonalna liczba odcinków Na Wspólnej i już wiecie, że mogłem czuć lekkie palpitacje. Tym bardziej że aktorzy również grali, jakby nie mogli. To jest po prostu straszne. Delikatnie rzecz ujmując, bo obiecałem sobie mniej przeklinać.
Netflix pod wpływem oszałamiającego sukcesu Domu z papieru postanowił otworzyć w Hiszpanii hub produkcyjny.
Jeśli w przyszłości efektem tego będą takie potworki, jak kupiony od TVG Smak stokrotek, to lepiej już dziś zwinąć interes lub mocno przemyśleć strategię, bo za ścierwa pokroju opisywanego, niezbyt serdecznie podziękuję. Jedyny powód, dla którego to widowisko nie ma niższej oceny, to fakt, iż mimo wszystko serial jest lepszy od Zemsty Fu Manchu i August Underground oraz nie zawodzi beznamiętnie jakąś durną ideologią. A poza tym jest okropny, głupi, ślimaczy się niesamowicie i odradzam go nawet największym wrogom. Wynudziłem się krańcowo, wykląłem go od najgorszych i mam nadzieję, że więcej na taki syf nie trafię.
Serial Smak stokrotek w serwisie Netflix >>
Recenzja serialu Smak stokrotek (tytuł angielski: Bitter Daisies; tytuł hiszpański: O sabor das margaridas) (sezon 1) (2018) (TVG/Netflix)
Werdykt
Smak stokrotek jest tak zły, że aż boli. Trzymajcie się z daleka od tego miernego potworka.
Jak już się recenzent wypłakał, to powiem, że może hitem sezonu serial nie jest, ale jednym ciągiem oglądałem 3 odcinki. Mnie osobiście się podobał.
Całkiem szczerze cieszę się, że Ci się podobało. Też bym tak chciał.
Zgadzam sie z Kolega powyzej.Szalu nie bylo,ale obejrzalam i wcale tak tragicznie( jak twierdzi Recenzent) nie bylo.Pozdrawiam:)
Właśnie skończyłem oglądać ten naprawdę znakomity serial! Polecam (zignorować powyższą recenzję)!
Przepraszam, już nie będę 🙂
– Jestem fanem filmów mrocznych, również w wydaniu si-fi. Na mnie działa przede wszystkim: moja akceptacja pewnych zachowań głównych bohaterów, dobrze spreparowany scenariusz, gra kamerą [wiele innych pochodnych rzeczy, jak linia muzyczna] oraz ogólne ujmując klimat filmu. Każdy obejrzany film lub serial w wybranej konwencji może się podobać lub nie. “Smak stokrotek” – uważam – jest dobrym serialem. Recenzja wyżej przedstawiona przez Dariusza Filipka sama w sobie jest kontrowersyjna. Rozbierzmy niektóre fragmenty opinii podanej przez D. Filipka na czynniki pierwsze: „(…) ogólny odbiór serialu, który wygląda jak zrealizowany za budżet nie większy niż proporcjonalna liczba odcinków Na Wspólnej i już wiecie, że mogłem czuć lekkie palpitacje.” – Jeśli dociera do nas info, że „Na Wspólnej” wyemitowano ponad 3 tysiące odcinków, przedstawianie budżetu serialu w wymiarze około 3 tysięcy Euro jest po prostu przekłamaniem w recenzji. Powiecie: – Jest to pewnego rodzaju symboliczne odniesienie do jakości produkcji serialu”, jednak recenzent wskazuje, że jest to symboliczne odniesienie do ogólnego odbioru serialu – zapomniał dodać, że to Jego OSOBISTY odbiór serialu. Pragnę zauważyć, że film czy serial może być niskobudżetowy, a ogólny odbiór może być na niewymownie wysokim poziomie. – Zakręcił się nasz recenzent wokół swoich dziwnych porównań.
– Inny fragment recenzji: „(…) Do akcji wkracza jej były nauczyciel, który najwidoczniej paraduje ze strzelbą po ulicy i odstrasza brutali wystrzałem w powietrze.(…)”. – Ten nauczyciel pragnie zemsty na policjancie [nota bene ojcu dziewczyny, którą chciał ów nauczyciel zwabić do domu] za zniszczone życie prywatne i zawodowe. To był powód, dla którego jeździł ze strzelbą i obserwował dziewczynę [w innym wcześniejszym ujęciu widzimy, jak pojawia się w kadrze: obserwuje z samochodu dziewczynę]. W zasadzie, w końcu uratował ją przed agresywną młodzieżą. Wygrała dobra strona człowieka. – O tym, że wszędzie jest zło, czyli zapotrzebowanie na imprezy z nieletnimi, na zdjęcia porno i płatny sex mówi policjant w końcowych kadrach. – O tym, że zło, jest powabne, kulturalne i żyje między nami – że diabeł jest piękny – mówi ksiądz. Zatem nie rozumiem dlaczego dziwi fakt, że wśród nauczycieli zdarzają się ludzie podatni na dokonanie czynu przestępczego, ale u których wygrywa człowieczeństwo. Zawsze wybór należy do nas. Jakie to ludzkie.
– Inny fragment recenzji D. Filipka: „(…) wątki są porozciągane do granic absurdu, kiedy wziąć pod uwagę ich rolę w fabule. Przez co nudzą i zawodzą. Mamy również niemal telenowelowe wątki społeczne i osobiste (…)” – Uważam, że wspomniane wątki stanowią nieodzowny element konstrukcji serialu, który buduje u widza możliwość szukania sprawcy/sprawców razem z policją. Jako widz mogę być aktywny w trakcie poszukiwań. Nikt mi nie podrzuca wniosków. Sam dostrzegam intuicyjnie zaniepokojoną kobietę, z którą mąż nie sypia od ponad pół roku, bez konkretnych powodów. Zaczynam dostrzegać, że spójność myślenia miejscowej policji „pęka”. Komendant – pomimo wszystko – myśli samodzielnie i nie poddaje się rodzinnej atmosferze komisariatu [patrz: krótkie pożegnanie przed emeryturą]. – Dzięki fabule serialu mam szansę podążać razem z policją w jej śledztwie.
– Tak mógłbym dłużej…
– Podsumowując: film jest dobry. Obejrzałem „jednym tchem”…, no… prawie jednym. Film ma – oprócz możliwości kluczenia w meandrach kilku wątków – dodatkowy element zaskoczenia widza na deser. – Stworzona fabuła filmu jest wiarygodna i do zaakceptowania przez widza. – Każdy z bohaterów jest dobry i zły zarazem. Jeden opiekuje się swoim niepełnosprawnym bratem, inny kocha swój dom i rodzinę, inny jest dobrym biznesmenem. Każdy z nich ma drugie oblicze. Tak, jak każdy z nas. Ważne, która strona w nas wygrywa. – Konstrukcja serialu jest spójna. – Dialogi są wiarygodne. – I jeszcze odniesienie do gry aktorskiej przez recenzenta D. Filipka: „(…) funkcjonariuszka Straży Obywatelskiej (w tej roli Maria Mera, aktorka sprowadzająca grę do jednej miny).” – To jest nieprawda. Nie zgadzam się z tą opinią: Gdy Maria Mera bierze leki psychotropowe, gdy krzyczy w bezsilności w samochodzie, gdy płacze w żałości nad odnalezionymi szczątkami kości ludzkich i zwierzęcych, gdy brakuje jej leków, gdy szczerze się uśmiecha w trakcie życzeń składanych komendantowi, gdy w klubie szeptem rozmawia w miłosnym uścisku z prostytutką, gdy dostrzega plecak… – nasza bohaterka pokazuje spektrum emocji. Polubiłem jej kamienną twarz, gdy myśli nad sprawą. Jest skupiona i niegadatliwa. Nie jest aniołkiem Charliego i na pierwszy rzut oka jest „taka sobie”, a jednak, gdy ubiera się wyzywająco „dla sprawy”, dostrzegam jej seksapil. To dobrze zagrana postać. – Inne postaci w serialu też są pełnowymiarowe: Komendant jedzący kolację samotnie przy biurku, który wie, że to ostatnie dni pracy przed emeryturą…, zazdrosna żona, której nic nie brakuje, a jednak…, ojciec, który chce lepszej przyszłości dla swojej córki, biznesmen, który szuka dodatkowych dochodów w branży pośrednictwa nieruchomościami…, ksiądz, który wie, że sataniści to nie jedyne zło na tym świecie…
– A oto niektóre opinie o serialu w wydaniu D. Filipka:
– „(…) bo za ścierwa pokroju opisywanego, niezbyt serdecznie podziękuję.”
– „(…) A poza tym jest okropny, głupi, ślimaczy się niesamowicie i odradzam go nawet największym wrogom.”
– Wyżej wymienione opinie wskazują na poziom odbioru. Ja nie polecam tego poziomu. Wznieśmy się na poziom konstruktywnej krytyki.
– mgb
ps. Chciałem poświęcić czas na napisanie własnej opinii o serialu, bo uważam, że warto go obejrzeć.
Warto. I serial bardzo udany.
Bardzo dobry serial. Ktoś tu wypisuje głupoty aż dziw bierze, ze kogoś stać na wypisywanie bredni.
Autor zrecenzował serial na podstawie kilku losowych scen. Żenada.
Ma kilka wad ale bez przesady. Jest w klimacie tych gdzie właśnie kropla drąży skałę, gdzie trzeba się skupić i zwracać uwagę na szczegóły by zrozumieć całość. Widocznie dla recenzującego za ciężki kaliber i za dużo materiału. Radze coś lżejszego dla wolnego umysłu. Może Riverdale lub wieczór kabaretowy w Polsacie.
Wiesz, gdzie możesz wsadzić sobie swoje pasywno-agrsywne polecajki? Tam, gdzie ci słońce nie dochodzi.
Powinszować taktu, taka odpowiedź „redaktora naczelnego” wiele mówi o poziomie dziennikarstwa w naszym kraju XD
Można uważać niektórych czytelników za skrajnych idiotów i się z tym nie kryć. Myślę, że tutaj pozostaje tylko radykalna akceptacja tego, iż duża część gatunku ludzkiego ma iq na poziomie zbliżonym do gatunku szympansów. Siedzę, patrzę się na to i trochę mnie to nawet bawi.
Mega słaba odpowiedź, jak na kogoś po studiach dziennikarskich. Wyzywanie i przyrównanie do szympansa nie przystoi. A serial nawet ciekawy, sposób narracji trochę telenowelowy ale przecież powstał na rynek hiszpański i latynoamerykański, więc uwzględnia gusta tamtych widzów jest parę byków, ot chociażby po odbiciu córki policjanta z rąk tutora/ nauczyciela nie zbadano DNA z krawędzi kubka i resztki jego zawartości – środki nasenne podawane nieletniej w związku z wszystkimi okolicznościami spokojnie wpakowalyby go na dołek do przesluchan i pozbawiły pracy, a tu tak po prostu go wypuszczają jakoby bez dowodów. Wpadka scenarzysty- nie skonsultował się z ekspertem podczas kręcenia tej sceny…. Trzymanie dowodów rzeczowych w warsztacie gołymi rękami (kontaminacja śladów, hello pani inspektor)… Ale tragedii nie ma.
Polecam obejrzeć 2 sezon jest lepiej…Ocenaa 6/10Ps. Panie redaktorze: Pamieta pan nasze kryminały.np. “Kryminalnych”? Tam dopiero były żenujące wpadki: np. S01odc01 na dzień dobry Mareczek znajduje w błocie pistolet i od razu wie że to ten z napadu na spozywczaka tak bez badań porównawczych że znalezionym pociskiem :na oko już wie że to ten…? O CSI Miami nawet nie wspomne…
Słaba, słaba, ale niektórzy mnie po prostu osłabiają i tracę czasem okazję, żeby siedzieć cicho.
W przypadku tego serialu to nawet nie tylko pomniejsze wpadki mnie irytowały, ale jako całokształt czułem się wkręcony w głupawkę na poziomie wariat.
Potrzebowałem coś napisać o drugim sezonie i go, niestety, włączyłem. Nie wiem, czy jest lepiej, czy jest gorzej, ale nadal jest słabo. Kryminalni czy CSI Kryminalnymi i CSI, ale serial po prostu powinien być dobry, a ten to żaden Mindhunter nie jest. Jeśli komuś się podoba to super, ja nie mam z tym problemu, ale jakieś dziwne ataki osobiste niektórych (a byłe tego więcej przed wyłączeniem Disqus), bo mnie się nie podobało, jest nie tyle słabe, jak w moim przypadku, a zwyczajnie niezdrowe.
Bardzo żałuję, że nie przeczytałam tej recenzji wcześniej. Zgadam się na 100% z każdym słowem. W życiu nie oglądałam czegoś tak żenującego. Została mi jedna godzina do obejrzenia. I nie wiem, czy nie będzie to pierwszy serial kryminalny, przy którym sobie chyba daruję zakończenie. Mąż odpadł po trzecim odcinku.
Naprawdę nie warto czyta tej recenzji, gdyz wynika z niezrozumienia. np autor napisał; “Serial napakowano mnóstwem postaci pobocznych, których obecność nie ma większego sensu i ostatecznie ich wątki są porozciągane do granic absurdu” sens naszczęście jest wystarczy mieć szersze spojrzenie a nie być zafiksowanie na temacie głównym. Dalej czytamy:
“Sam kręgosłup fabularny, czyli dochodzenie, jest tak grubymi nićmi szyty, że pęka w szwach i ostatecznie jawi się jako jeden wielki absurd” prosze podac jakiś super film krymionalny gdzie nic nie jest szyte grubymi nićmi, te amerykańskie pościgi ulicami, wybuchy samochodów niczym bomby zapalające, albo super bohaterowie co to wszystkich załatwiają bez uszczebku ni wybitego zęba po walce. Nie wspomnę o absurdalnych zagrożeniach, super bondach, bruce Lee itp. skokach z dachu na dach czy innych elementów kina akcji. BARDZO PROSZE PODAJ SUPER FILM SENSACYJNY, THRILLER etc. A może słynna PIŁA nie jest absurdalna??? cZEKAM Z NIECIERPLIWOŚCIĄ NA TYTUŁ. Panie autorze napisał Pan “Rzucę jednym przykładem….” a podaje Pan dwa :-))) I to akórat z mojej praktyki zupełnie normalne jak znam życie a juz troche wiosen chodze po tym świecie. przykład z nauczycielem to juz komplketnie nie trafiony. Proponuje przeczytać przypadki zachowań zabójców, lub chodzby spojrzeć na film Lista Schindlera przykładów tam wiele sprzecznych zachowań choćby sadysty szefa obozu koncentracyjnego. Proponuję też przeczytać biografię zdrajcy Kaszubowskiego, który raz ratował partyzantów a raz ich zabijał na rozprawie po wojnie miał tyluż świadków krzywd co i tych którzy dziękowali mu za uratownie życia. Przypomnę, że zastrzelił on dowódcę Gryfa Pomorskiego największej partyzanckiej organizacji zbrojnej na pomorzu. Podsumowując – więcej doświadczenia potrzeba, aby być krytykiem oraz trzeba pamiętać, że film nawet biograficzny to…fantazja zazwyczaj 🙂 Pomijam juz fakt, że krytycy to ludzie którzy mówią autorom jaby nakręcili film czy napisali scenariusz.,.gdyby POTRAFILI je pisać….
O! i widzę film tak niby nędzny, a jednak doczekał się drugiego sezonu 🙂