Ludzie w moim, bardzo zaawansowanym wieku, którym częściej bliżej niż dalej, powiadają, że ta nasza złota młodzież jest nadzieją na zmianę na lepsze i rysuje się jako doskonały gwarant wspaniałej emerytury. Jednak nie chcę wyobrażać sobie emerytury, kiedy myślę o nich. W oczach staje mi wtedy rozkrzyczana młoda aktywistka ze Szwecji, która ma wszystko poza opieką zdolnego do poświęceń terapeuty. Stają mi też faszyzujący jegomoście z tatuażami odnoszącymi się do historii Polski. Jesteśmy na straconej pozycji.
CZYTAJ WIĘCEJ O:
ODLOTOWY BLOG PANA DARIUSZA FILIPKA / SPIDER-MAN: BEZ DROGI DO DOMU
Witam Cię, drogi Internauto lub droga Internautko. Biorąc pod uwagę statystyki, zarówno jedno, jak i drugie pasuje. Niech będzie Internauci. Dziś opowiem Wam, drodzy Internauci, pasjonującą historię o mym wyjściu do kina na film produkcji zachodniej, czyli “Spider-Man: Bez drogi do domu”. Jeśli chcecie się zapoznać z moimi przemyśleniami dotyczącymi tego zacnego widowiska rozrywkowego, to możecie przeczytać recenzję filmu, którą opublikowałem w dniu wczorajszym. Nie proponuję Wam klikania w reklamy, ale też tego nie zabraniam.
Higiena osobista oraz pożywienie
Piątkowe wyjście do kina nie było niczym szczególnym. Dbam o higienę osobistą, więc wziąłem prysznic. Gdyby to kogoś interesowało, a na pewno interesuje, to tylko odnotuję, że nie korzystam z wanny, bo nadal nie wymieniłem cieknącego węża. W obroty poszły żele, szampon i tak dalej. Pewnie niektórzy z Was również to robią, więc nie będę wchodził w szczegóły. Środki czystości są drogie, ale tego dnia sobie nie żałowałem. Później wykorzystałem kosmetyki, sprawiające, że powolny rozkład mojego ciała jest mniej widoczny oraz praktycznie niewyczuwalny. Dzień, jak co dzień.
Zjadłem dwa czy cztery tosty z ostrym sosem, dopiłem kawę — smakowały wyśmienicie, kawa niekoniecznie. Zadzwoniła znajoma, ale zbyłem ją, gdyż w ten piątek goście w moim domu byli niemile widziani, ponieważ miałem wykupiony bilet kinowy na film rozrywkowy opowiadający o przygodach Człowieka-Pająka. Ponadto postanowiłem sobie, że nie będę już więcej jej pomagał w zdradzaniu ciężko pracującego męża, który zalewa się potem, zakładając między innymi instalacje gazowe. Porzuciłem ręcznik, przyodziałem się w ciepłe odzienie i wsiadłem do niemieckiego samochodu, ale nie był to Opel. Po czym przejechałem około 20 kilometrów, które dzielą mnie od kina Helios.
W mieście Rzeszów są kina
Kino Helios jest niejedynym obiektem kinowym w Rzeszowie, ale jednym z nielicznych. Mamy zaledwie trzy takie obiekty wielosalowe. Dwa Heliosy oraz jedno Multikino. Helios przy Galerii Rzeszów wybieram nie dlatego, że czuję się w nim komfortowo, a dlatego, że jest najbliżej i ma spory parking.
Oczywiście, nie kupiłem żadnych przekąsek, gdyż te wcześniej nabyłem w sklepie Lewiatan położonym mniej więcej 300-400 metrów od mojego miejsca zamieszkania. Przekąski kinowe są smaczne i niepożywne, więc zacne, ale niestety drogie. Kiedy inflacja była znośna, rzadko je kupowałem, od kiedy szaleje, nie kupuję ich wcale. Chyba że wychodzę do kina z kimś, wtedy w ramach rodzimego zastaw się, a postaw się, z drżeniem dłoni kupuję małe porcje.
Amerykański film rozrywkowy
Powinienem napisać, że film ze Stanów Zjednoczonych, ale Ameryka jest wielka i zostańmy przy niej. Przepraszam, że zwodzę Was swymi słowami, jakkolwiek zatrzymam się na momencik. Odpowiem Wam na pytanie, które sam sobie zadałem, kiedy byłem w łazience po napisaniu poprzedniego akapitu. Mianowicie — dlaczego uważam wyjście do kina na ów film za ważną decyzję w moim życiu? Ponieważ “Spider-Man: Bez drogi do domu” opowiada bulwersującą historię nastolatka wyglądającego jak dwudziestokilkuletni aktor, który jakiś czas temu zagrał w filmie “Wojna o prąd”.
Biorąc pod uwagę, że rachunki za energię elektryczną niedługo dadzą nam po d****h, ciężko było obok tej produkcji przejść obojętnie. Dziś każdy ogarnięty, średnio zarabiający Polak po trzydziestce, szuka pomysłów na to, aby zaoszczędzić na rachunkach. W najnowszym filmie wyprodukowanym przez Sony Pictures oraz Marvel Studios jest złoczyńca, którego nazwano po angielsku Electro, co można przetłumaczyć na Prądzik. Musiałem to obejrzeć!
Bezpieczeństwo ponad wszystko
Usiadłem wygodnie w fotelu, zachowując bezpieczną odległość od zarażonych na koronawirusa młodzieniaszków, którzy nie zważają na wymogi sanitarne i uprawiają szaloną miłość z każdym, kto ma na to ochotę, niezależnie o płci. Oczywiście, żaden z nich nie pomyśli nawet o tym, żeby wcześniej wykonać szybki test na obecność wirusa w organizmie, gdyż są nieodpowiedzialni.
I zaczął się film
Właściwie zaczęły się reklamy, a ja wyciągnąłem butelkę Red Bulla skitraną w tylnej kieszeni jeansów marki… Chyba Joe’s. Nawet nie wyobrażacie sobie, jaki jestem odważny, trzymając szkło blisko pupy. Jednak, kto nie ryzykuje, ten niczego nie będzie miał. Ponadto ważna jest ciężka praca, poświęcenie i pozytywne nastawienie do otaczającej nas rzeczywistości, ale również asertywność.
Film się jednak zaczął
Wraz ze sceną otwierającą rozpoczęły się moje męki. Pomijam to, że sam “Spider-Man: Bez drogi do domu” trafił bezbłędnie w mój wielce wyrobiony i jedyny właściwy gust (bo mój). Pierwsza scena była momentem, w którym widownia zebrana przed sporych rozmiarów ekranem, postanowiła uczcić początek filmu piskiem, może krzykiem, a na pewno czymś pomiędzy jednym a drugim. Ciężko powiedzieć. Dalej było tylko gorzej. Pal licho, że czasem śmiali się czy wyrażali swoją ekscytację. Tak jest zawsze. Pomijam nawet to, że grupka za mną wymieniała się spostrzeżeniami dotyczącymi uniwersum Marvela, tak od czapy, że to było aż żenujące i miałem ochotę powiedzieć im, że pi****lą głupoty, ale pomyślałem, że to nie moja sprawa i to nie ja, a oni muszą z tym żyć. Nie będę nikomu matkował.
Jaaaaaaaaaaa
Były momenty, w których krzyczeli ciężkie do oddania w tekście ludzkie kakofonizmy. Nawet nie próbuję. Takich rzeczy nie znajdziecie w słowniku. Nie znajdziecie ich nawet w słowniku ulicznym. To było coś, co pojawia się w komiksowych onomatopejach, ale rzadko w sytuacjach międzyludzkich. I wracało zbyt często, aby wyrzucić to z pamięci. Do głowy przychodzą mi tylko takie konteksty sytuacyjne jak złamanie nogi, śmierć bliskiej osoby czy zakrztuszenie się lub zdobycie gola w bardzo ważnym meczu. Było okropnie.
Wrócę we wtorek czy coś…
To przypomniało mi, dlaczego postanowiłem nie chodzić na filmy w dniu premiery. Fani są najgorsi. Szczególnie młodzi fani, którzy w pierwszych latach życia nie dostawali wystarczająco miłości lub dorastali w dysfunkcjonalnym tudzież chaotycznym środowisku. Dlatego na film wrócę, pewnie wczesnym popołudniem, kiedy będą masturbowali się do filmików dla dorosłych na zdalnym nauczaniu, opatuleni w pościele z Myszką Miki. W końcu “Spider-Man: Bez drogi do domu” to świetna produkcja, ale nieco traci na świetności przy młodzieży późnoszkolnej otaczającej ludzi tak niewrażliwych na zbyt emocjonalne podejście do rzeczy, jak ja.
Mądry po szkodzie
W każdym razie mam nauczkę na przyszłość i przy okazji kolejnych filmów o Spider-Manie (i nie tylko) będę pamiętał, żeby nie popełnić piątkowego błędu raz jeszcze. Nawet pomimo licznych spoilerów, z którymi będę musiał radzić sobie jeszcze hardziej. Tudzież będę żył nadzieją, że inflacja tak podskoczy, iż bilet kinowy stanie się wkrótce dobrem luksusowym, a większość rozemocjonowanych niegodziwców zostanie w domach i będzie oglądało film w wersji dla masochistów. Lub okradną rodziców i zrobią mi na złość, wracając do kin z nowymi, jeszcze głośniejszymi onomatopejami, które powinny pozostać tam, gdzie ich miejsce — na papierze.