Sprawa idealna znowu to zrobiła! Chicagowska kancelaria zakończyła kolejny sezon, ugruntowując pozycję spin-offu niemal idealnego.
Przypomnę, że Sprawa idealna to opowieść o rozpychającej się na rynku firmie prawniczej, w której większość pracowników to Afroamerykanie. Przedsiębiorstwo pozycję zawdzięcza przede wszystkim sprawom kierowanym przeciwko policji. W dobie Black Lives Matter przynosi to tyle korzyści, co politycznych problemów. Po życiowych perturbacjach do kancelarii dołącza znana z Żony idealnej Diane Lockhart, która z dnia na dzień straciła finansowy grunt pod nogami. Do firmy dołącza również jej chrześnica, Maia Rindell, która właśnie skończyła prawo, ale nikt nie chce wziąć jej pod swoje skrzydła. Jest opluwana, wyzywana, grozi się jej śmiercią przez wielomilionowy przekręt jej ojca. Ofiarą piramidy finansowej stała się również Diane, a teraz kobiety muszą współpracować.
Trzeci sezon nie ma takiej prawniczej pary jak pierwszy. Za to podobnie jak drugi idzie bardziej w politykę niż w prawo.
Jakkolwiek nie szczędzi się nam czasu spędzonego na sali sądowej i obserwowania kancelaryjnych dram. Przez firmę idzie burza za burzą. Do akcji wkracza NSA oraz pojawiają się problemy post #metoo. Obserwujemy także niebezpieczne próby zbicia poparcia Donalda Trumpa w kolejnych wyborach prezydenckich, co w pewnym momencie niebezpiecznie zbliża się do terroryzmu. Ponadto scenarzyści kilkukrotnie mówią o różnych podziałach – od rasowych do politycznych. Jakkolwiek nie zabrakło elementów wagi lekkiej jak romans jednej z prawniczek z przystojnym aktorem grającym w Downton Abbey czy odcinek kręcący się wokół rozwodu Melanii Trump (takie rzeczy w Polsce by nieprzeszły). A w finale zaserwowano nam odpowiedź na pytanie, jak radzić sobie z sędzią kretynem.

Ponadto w trzecim sezonie Sprawy idealnej poznajemy prawnika tak nieprzyzwoitego, że słowo nieprzyzwoitość przy nim blednie. Roland Blum, którego błyskotliwie i z werwą odegrał Michael Sheen to obleśny typ, który upatrzył sobie za obiekt partnerstwa Maię. Kłamie, kombinuje i stawia wszystko do góry nogami, byle wygrać. Pozornie bohaterka, w którą wciela się Rose Leslie, brzydzi się szemranym typem. Jednak prawnicy niezdrowo się przyciągają.
Dzieje się i to dzieje się dużo. Momentami nawet za dużo, przez co widz nie ma chwili na oddech i kontemplowanie zdarzeń.
Widowisko miejscami niebezpiecznie odchodzi od dramatu i ciągnie je w okolice komediodramatu. Co ugruntowują animowane wstawki, które stały się znakiem firmowym Sprawy idealnej. Te próbują widzom pokrótce nakreślić tło wydarzeń historycznych. Tak. Traktuje się nas jak idiotów.
Chciałbym również więcej batalii sądowych, mniej tych politycznych. Rozumiem, że CBS Corporation najbardziej na świecie nienawidzi Republikanów, co da się zauważyć również w innych ich produkcjach (Who is America?, Prezydent z kreskówki itp.), ale miejscami męczy łopatologia scenariuszowa, kiedy prawicę przedstawia się jako skończonych durni. Również nie jestem ich fanem, ale często brakuje wyczucia i pozostaje czysta wściekłość pomieszana z sarkastycznym buntem. Twórcy mówią do widza z wyczuciem godnym słonia buszującego w składzie porcelany.

Jednak to ciągle produkcja rozrywkowa, interesująca, błyskotliwa i mądra, chociaż luźna w swej mądrości.
Ponadto serial jest bardzo aktualny i niejednokrotnie łapałem się na tym, że zdarzenia sprzed kilku tygodni wskakiwały na ekran. Chwali się również część realizacyjna i w przeciwieństwie do Żony idealnej, tutaj nie bano się wyjść w plener i pokazać trochę Chicago i okolic. Twórcy jadą po bandzie scenariuszowo, a aktorzy odwalają niesamowitą robotę. W swoim nurcie to serialowa pierwsza klasa i każda postać, która pojawia się na ekranie, momentalnie staje się interesująca. Ciężko tutaj chwalić poszczególnych artystów, bo musiałbym wymienić praktycznie całą ekipę, poczynając od genialnej jak zwykle Christine Baranski, która od dekady wciela się w Diane Lockhart.
Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o tym, że Żona idealna wyda potomka, nie dawałem tem u projektowi większych szans. Nie tyle na powodzenie, ile w ogóle powstanie serialu. Czasem dobrze się mylić. Produkcja powstała i dźwignęła się na własne nogi. Momentalnie nabrała unikalnego tonu i mamy już trzeci świetny sezon za pasem. Obecnie widowisko jest dla Żony idealnej tym, czym Zadzwoń do Saula dla Breaking Bad.

Sprawa idealna to ciągle świetna historia. Nie darowałbym sobie, gdybym przegapił choćby jeden odcinek.
Serial bawi, uczy, wciąga, chociaż momentami zbyt szybko przeskakuje z tematu na temat i bywa nachalny, więc czasem irytuje. Jeśli jednak lubicie widowiska mówiące o poważnych sprawach lekkim językiem, a dramaty sądowe i polityczne to Wasza rzecz, wtedy jak najszybciej włączcie HBO GO i nadrabiajcie poprzednie sezony. Podpowiem, że nieznajomość Żony idealnej to nie problem, chociaż poprzedni serial również warto znać.
Serial Sprawa idealna na HBO ▶
Recenzja serialu Sprawa idealna (The Good Fight) (sezon 3) (USA: CBS All Access; Polska: HBO GO)
Werdykt
Szukasz interesującego i inteligentnego serialu prawniczego? Właśnie go znalazłeś.
Jak na spin off idealny to troche mała ocena
Niemal idealny, jak na spin-off żony.;) Pierwszy sezon oceniam zdecydowanie lepiej. Trzeci trochę przegina w dziwne strony, ale ciągle bardzo dobrze się to ogląda. Btw 7/10 to dobra ocena.
Ja nie twierdzę że to słaba ocena