Szkoła dla elity – sezon 1 – recenzja serialu

Dariusz Filipek
7 min czytania

Z ostatniej chwili

Netflix po sukcesie Domu z papieru zachłysnął się Hiszpanią. Zapewne z nadzieją, że kolejne widowiska z tego kraju powtórzą sukces historii o wielkim napadzie na mennicę. Jednym z dzieci tego toku myślenia jest Szkoła dla elity, gdzie heist zastąpiono zbrodnią, a złodziei uczniami.

Szkoła dla elity łączy kryminał z niemal telenowelowym dramatem, a akcję umiejscowiono w elitarnym liceum. Dostać się do ekskluzywnej szkoły Las Encinas, gdzie uczęszcza bogata młodzież, to dla trójki stypendystów rzecz niezwykła. Jednak pochodzący z biednej rodziny Samuel, muzułmanka Nadia i niesforny Christian, szybko przekonają się, że wejście w ten świat nie będzie ani łatwe, ani przyjemne. Boleśnie odczują, że ich życia mogłoby być spokojniejsze, gdyby nie ta pozorna nobilitacja.

Już na wstępie dowiadujemy się, że na terenie placówki doszło do zbrodni. Bardzo szybko poznajemy ofiarę, a właściwa akcja rozgrywa się na długo przed morderstwem. Tym samym przed ekranem trzyma nas przede wszystkim niewiedza, kto i dlaczego zabił. W końcu mógł to być zarówno zazdrosny chłopak, jak i jego brat recydywista czy rezolutna, ale zimna koleżanka… Podejrzanych jest wielu.

Jednak zanim dojdzie do rozwikłania zagadki, twórcy Szkoły dla elity wypełniają czas wszystkimi wątkami świata, niemiłosiernie rozwlekają intrygę i próbują wzbudzić w nas melancholię względem ofiary.

Od pierwszego do ósmego odcinka dzieli nas kilka godzin, więc ten czas wypełniono licznymi romansami, zdradami, przestępstwami, wykluczeniem społecznym, nadużywaniem używek, nieporozumieniami, imprezami, szantażami… Wszystkim tym, czym według scenarzystów może żyć dzisiejsza młodzież. Napakowali w życia nastolatków wszystko, co najgorsze, gubiąc ich w chmarze kłopotów.

Szkoła dla elity netflix
Szkoła dla elity (Netflix)

Bohaterów jest sporo i na dobrą sprawę ciężko wybrać jednego pierwszoplanowego. Wraz z biegiem akcji, to co wydawało mi się początkowo pierwszym planem, zostaje odsunięte na drugi, aż w pewnym momencie okazuje się, że pierwszy plan to więcej niż jeden czy dwóch bohaterów. Liczba ważnych postaci nieco rozkłada ciężar problemów, więc ich przesyt nie jest krańcowo bolesny. Jednak i tak szybko musiałem pogodzić się z tym, że świat przedstawiony jest nieledwie przesadzony z jednej strony i uproszczony w innych miejscach. To sprawia, że Szkoła dla elity bywa byle jaka i nie potrafi złapać własnego ja, kiedy klisze i toporne schematy nieprzyjemnie biją po oczach.

Szybko doszedłem do tego, że Szkoła dla elity jest miksem Plotkary i Sposobu na morderstwo.

Jednak ani wątki – że je tak górnolotnie nazwę – życiowe, ani kryminalne, nie są satysfakcjonujące. Pod koniec sezonu byłem wręcz zażenowany, jak tanio próbowano wzbudzić we mnie żal względem zamordowanej nastolatki. Kompletnie tego nie kupiłem, bo zamiast skupić się na bohaterach, co rusz odwracano ich sytuacje, lawinowo pakowano ich w kolejne dziwne historie, a na faktyczne odkrywanie głębi postaci zabrakło czasu, chęci lub pomysłu.

Szkoła dla elity serial
Szkoła dla elity (Netflix)

Lubość w poruszaniu mocnych tematów społecznych, przynosi na myśl inne produkcje dla starszej młodzieży. Podobnie było w The 100 czy w Rzymskich dziewczynach. Mamy niechcianą ciążę, biedę czy homoseksualizm, ale żywo widać, iż hiszpańskojęzyczny serial wyłącznie na tym wszystkim próżnie żeruje, by widz mógł się zidentyfikować z sytuacją. Niestety te tematy tutaj to wyłącznie interesujące powłoki, pod którymi ze świecą szukać czegoś odkrywczego czy wzniosłego. Nie bolałoby to wcale, gdyby scenarzyści nie robili pozorowanych ruchów, poruszając się po tak ważnych sprawach nieprzyzwoicie płasko.

Kiedy pogodziłem się z tym, że Szkoła dla elity arcydziełem nie jest, zanurzyłem się w narrację, próbując wyłowić z niej cokolwiek zajmującego.

Chociaż niektóre zdarzenia czy decyzje bohaterów wydawały mi się skrajnie głupie, a narracja czasem niemiłosiernie skręcała w rejony niewnoszące wiele do intrygi, to serial w gruncie rzeczy jest dosyć rozrywkowy. I chociaż wolałbym, żeby Szkoła dla elity zajmowała mnie zagadką kryminalną, a nie kolejną zmianą zdania Nadii, co do jej relacji z Guzmanem, to serial ogląda się dosyć znośnie.

Szkoła dla elity recenzja
Szkoła dla elity (Netflix)

Z kolei aktorsko jest bardzo różnie. Problematyczne jest to, że bohaterzy nie zostali zbyt błyskotliwie napisani. Bardziej sprawiają wrażenie pomysłów wartych do odnotowania w scenariuszu, aniżeli postaci z krwi i kości. Jednak wyciosano ich tak dosadnie i reprezentują tak różne gatunki społeczne, że bardzo szybko odnajdujemy się w ich gąszczu. Niestety niektórzy artyści, jak chociażby Itzan Escamilla wcielający się w Samuela czy Miguel Bernardeau, który użyczył twarzy Gusmanowi, grają tak sztywno, że momentami nie mogłem na nich patrzeć bez politowania. Aczkolwiek są lepsze role, chociażby ta Miny El Hammani, która bardzo naturalnie wcieliła się w Nadię. Trzeba również wspomnieć, że w starszego brata Samuela wcielił się Jaime Lorente, którego zapewne świetnie kojarzycie z Domu z papieru. Tak tam, jak i tu, zagrał przestępcę, powtarzając rolę.

Szkoła dla elity to serial poprawny i nieuciekający od schematów.

Nie wnosi niczego interesującego do gatunku i bywa lekko żenujący. Jakkolwiek to prosta historia, wręcz prostacko, ale rozrywkowo zarysowana i odnajdą się w niej widzowie, którzy pewnie w jakiś sposób będą identyfikowali się z wybranymi bohaterami. Do serialu nawciskano multum elementów – tanich, bo tanich, ale takich, które kupią widzów, dla których The Society to mistrzostwo świata, a Czarnobyl jest zbyt ciężki.

Szkoła dla elity sezon 1
Szkoła dla elity (Netflix)

Akcja jest dosyć wartka, więc to lekkie, niesilące się na ambicje i przyzwoicie zrealizowane widowisko, może i nie sprawia, że nie można się od niego oderwać, ale dosyć solidnie trzyma przed ekranem. I chociaż do finału trzeba zdzierżyć sporo wręcz książkowego nastoletniego zawodzenia, to obietnica rozwiązania zagadki robi robotę. Hiszpański serial Netflixa całkiem przyzwoicie sprawdza się jako kryminalny odmóżdżacz, ale od najlepszych kryminałów Szkołę dla elity dzielą lata świetlne, a do najbardziej porywających dramatów młodzieżowych serialowi nie bliżej.

Serial Szkoła dla elity w serwisie Netflix >>

Recenzja serialu Szkoła dla elity (Elite) (sezon 1) (Netflix)
6/10

Werdykt

Szkoła dla elity to przekalkowana i rozrywkowa bajka dla starszej młodzieży, która udaje kryminał. Obejrzeć można, ale niekoniecznie trzeba, bo jest sporo bardziej interesujących kryminałów, jak i ciekawszych historii o problemach młodych ludzi.

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Podziel się artykułem
Zostaw komentarz