Można kupić tanio i dobrze telewizor o rozmiarze 65 cali, który oferuje matrycę QLED odświeżaną na poziomie 144 Hz, 4K, HDR i Google TV. Wybrałem dla Was najlepszy z najtańszych modeli, który ma to wszystko i wiele więcej.
65 cali to dziś najsensowniejsze minimum, dlatego rozmiar ekranu w tym rankingu był pierwszym kryterium. Tak się po prostu przyjemniej ogląda najnowsze filmy i seriale, które wyglądają najprzyjemniej na dużych przekątnych. Nie są to telewizory najtańsze, ale teraz za relatywnie znośne pieniądze dostajemy zacny rozmiar. Niżej bym nie schodził, najwyżej rozglądałbym się za jeszcze większymi sprzętami.
Chciałem również, aby wybrane telewizory miały odświeżanie na poziomie przynajmniej 100 Hz i 4K. To drugie to praktycznie standard w przypadku tak dużych ekranów. Bardzo ważny był zastosowany system smart – mają je wszystkie z poniższych modeli, ale są sobie nierówne i najchętniej wybieramy telewizory z Google TV. Na różnych urządzeniach działa lepiej lub gorzej, ale oferuje największą liczbę aplikacji i interfejs, który świetnie znamy, a większość z nas lubi go najbardziej.
Sprawdziłem dla Was najpopularniejsze sklepy – od Media Expert poprzez RTV Euro AGD na Amazonie kończąc. Żeby nie robić Wam wody z mózgu, nie stworzyłem niekończącego się rankingu, a zamiast tego spośród 5 modeli wybrałem ten najlepszy, jak i najtańszy.
Pamiętajcie, że ceny ekranów zmieniają się jak w kalejdoskopie, dlatego polecamy kupować jak najszybciej po przeczytaniu tego tekstu, gdyż liczba telewizorów jest ograniczona, więc promocje mogą się zaraz skończyć.
Okazuje się, że już od 3000 zł bez złotówki kupicie świetny, duży telewizor z dobrym odświeżaniem i systemem, który pozwoli Wam na wygodne oglądanie telewizji i serwisów strumieniujących czy granie na konsoli. Co prawda 65 i więcej cali można mieć za mniej, ale musicie być przygotowani na niższe odświeżanie, aczkolwiek dziś 60 Hz niewielu satysfakcjonuje. Szczególnie graczy, którzy chcą podłączyć do swojego ekranu Xboxa czy Playstation.
Tani, ale dobry telewizor 65 cali z odświeżaniem od 100 do 144 Hz – ranking 5 modeli
Panasonic TX-65LX650E
Najtańszy, ale całkiem przyjemny model od Panasonica, którego główną zaletą jest nie tylko cena, ale również standardy, bez których dziś ciężko żyć. Co prawda dostajemy Android TV 11 zamiast Google TV, ale możemy to przeboleć, bo w zamian ten model daje nam duży ekran, odświeżanie na poziomie 120 Hz w klasie energetycznej E.
Telewizor nie posiada highendowej matrycy, bo oferuje LED, aczkolwiek na osłodę zostaje to, że ze sprzętem połączycie się bezprzewodowo, a fani kabli dostają dwa porty USB i trzy HDMI oraz obsługę HDR.
Sharp 65FQ8EG
Sharp jest nieco droższy od Panasonica, ale za to oferuje matrycę QLED, która jest zdecydowanie lepsza od zastosowanego u konkurenta LED-a. Ma też o jeden port HDMI więcej. Ponadto dostajemy wyższe odświeżanie, czyli 144 Hz. I co bardzo ważne, zamiast nieco wysłużonego Android TV dostaliśmy tutaj Google TV.
Cała reszta jest dosyć podobna. Z ekranem także połączycie się bezprzewodowo, posiada HDR i klasę energetyczną E.
Gdybym miał wybierać, to wolałbym dopłacić niewiele ponad 300 zł i wybrałbym model od Sharpa. Panasonic jest opcją minimum, a ekran konkurenta oferuje sporo więcej, za nieco więcej.
LG 65QNED813RE
Kupując telewizor od LG, wiemy czego się spodziewać. Sprawdzona marka przyciąga, aczkolwiek w tym przypadku powinniście wiedzieć o kilku sprawach. Po pierwsze odświeżanie to 100 Hz, czyli mniej niż wszystkie z powyższych modeli. To także ekran LED (reklamowany jako QNED, ale wiecie, jak to jest z tymi reklamami…). Ponadto dostajecie bardzo stabilny system webOS, którego wadą jest mniejsza liczba aplikacji niż na Google TV.
Cała reszta jest dosyć podobna do tego, co oferują konkurenci – cztery porty HDMI, dwa USB, łączność bezprzewodową w kilku standardach, HDR, kasę energetyczną i właściwie niewiele więcej przychodzi mi do głowy.
Mimo wszystko nadal wolałbym Sharpa. Biorąc pod uwagę cenę, wybrałbym chętniej nawet Panasonica.
Hisense 65E7KQ Pro
Telewizory takich marek jak Hisense, Xiaomi i TCL szturmem zdobywają rynek, łącząc niskie ceny i wysoką jakość. Ze swojej strony napiszę, że nie należy się ich bać. To nierzadko dostawcy technologii dla rynkowych gigantów, którzy postanowili zaoferować nam swoje produkty jak najtaniej, nie zapominając o wysokiej jakości oferowanych ekranów.
Podobnie rzecz się ma z tym modelem Hisense, którego największą wadą jest klasa energetyczna G. Cała reszta jest jak z obrazka – to QLED z HDR, cztery porty HDMI, dwa USB i odświeżanie na poziomie 144 Hz, Dodatkową zaletą jest wbudowany subwoofer i ciekawe technologie zastosowane w tym telewizorze, o który warto byłoby napisać osobny artykuł.
Dla mnie największą wadą tego ekranu jest to, że zamiast rozwiązania smart od Google, oferuje system Toshiby, czyli VIDAA TV OS, który oferuje dostęp do o wiele mniejszej liczby aplikacji, aniżeli systemy Samsunga czy Google. Jednym to wystarczy, inni będą się rozglądali za tanim stickiem od Google czy Xiaomi, który zapewni im dostęp do Google TV. To sprawia, że nadal nieco życzliwszym okiem spoglądam w stronę tańszego Sharpa.
Philips 65PUS8818
Ten model jest najdroższy, ale czy Philips jest wart swojej ceny? Zdecydowanie, jeśli jesteście w stanie przeboleć aż 1000 zł różnicy w porównaniu z najtańszym telewizorem w tym rankingu.
Właściwie dostajecie wszystko, czego potrzebujecie do szczęścia – 120 Hz, Google TV, cztery porty HDMI i dwa USB, HDR i wszystkie typowe standardy dźwięku oraz obrazu. Poza tym Philips oferuje tak lubiany przez widzów system Ambilight, który rozświetli Wasz pokój, dostosowując się do tego, co właśnie oglądacie.
Jedyne, co faktycznie może zmartwić, to niska klasa energetyczna, czyli G oraz wysokiej jakości, ale jednak matryca LED.
Który telewizor 65 cali wybrać? Oto mój typ
Finalnie muszę zadać sobie pytanie, co ja bym wybrał do domowego salonu, czy raczej w przypadku 65 cali, bardziej do sypialni. Mimo wszystko w salonie wolę trzymać coś jeszcze większego. Trzeba trochę grosza na to rzucić, ale pocieszę Was, że w moim przypadku nie byłby to najdroższy ekran. Plusy i minusy poszczególnych modeli sprawiają, że celowałbym w Sharpa. Google TV, wysokie odświeżanie, znośna klasa energetyczna i matryca QLED to rzeczy, które niemal idealnie wpasowują się w moje potrzeby. Zawsze chciałoby się coś więcej, ale jak za 3324 zł i tak dostajemy sporo.
Wbrew pozorom takie rzeczy jak system, to ważna sprawa. Bo smart tv nierówny jest innemu smart tv. Przykładowo subskrybenci nieco mniej popularnych serwisów strumieniujących, jak chociażby SkyShowtime czy Canal+, mogą być zdziwieni – kupują nowy telewizor, a tam brak dostępu do tych usług. W końcu nie dla wszystkich oglądanie kończy się na Netflix, Disney+, Prime Video i Max.