Amazon wyhodował kurę znoszącą nowych widzów i jeśli dobrze rzecz rozegra, to dzięki „The Boys” i „G-Men” serwis Prime Video może wzbogacić się o superbohaterski świat na miarę Marvela czy DC. Oczywiście w wydaniu dla dorosłych.
„The Boys” to zdecydowanie nie jest widowisko dla widzów celebrujących ułożone historie, w których szlachetni bohaterzy zło dobrem zwyciężają. Także nie jest serialem z tych, w którym finalnie wszyscy są do nieprzytomności szczęśliwi. Tutaj nikt nikomu warkocza nie plecie, ale możecie liczyć na to, że każdy odcinek dostarczy Wam bezkompromisowej, krwawej i obrazoburczej rozrywki wgniatającej w fotel, kanapę czy na czym tam siedzicie.
Serial odwrócił role – zaserwował nam zdegenerowanych superbohaterów i nie szczędzi krwi, przekleństw, nagości i humoru miejscami tak nieprzytomnie czarnego, że aż bulwersującego. Takie rzeczy nie przeszłyby w „Avengers” czy „Lidze sprawiedliwości”. To się nie nadaje na rodzinny seans czy atrakcję w parku rozrywki. Jednak nienawiść do Homelandera, upiornej socjopatyczno-narcystyczno-sadystycznej wersji Supermana, łączy wszystkich widzów.
Grupa G-Men dostanie własny serial. Postanowiono, że tę krowę warto jeszcze podoić, bo jest w niej wystarczająco dużo mleka.
Właśnie jesteśmy po finale drugiego sezonu, który okazał się jeszcze większym hitem niż pierwszy. Zanim doszliśmy do końca tej odsłony, dostawaliśmy kolejne interesujące doniesienia w związku z serialem. Niedawno dowiedzieliśmy się, że dostanie spin-off, w którym zobaczymy grupę G-Men. W komiksach jest ona czymś na kształt parodii X-Men. I to była największa bomba ostatnich tygodni.
Homelander jest czarnym charakterem, którego nie da się nie kochać za to, jak bardzo możemy go nienawidzić
W tym przypadku również nie zabraknie kontrowersji. Historia G-Men jest dosyć wymowna, bo o ile założyciel X-Men, Charles Xavier, jest życzliwym idealistą, który stworzył grupę superbohaterów pomagających ludzkości, to założyciel G-Men, John Godolkin, jest pedofilem, porywaczem i twórcą paramilitarnej drużyny superbohaterów.
„G-Men” ma pójść swoją drogą, ale akcja serialu również będzie rozgrywała się w Vought Universe.
Być może zobaczymy spotkanie bohaterów seriali „The Boys” i „G-Men”, co miałoby sens, kiedy przewertować karty komiksów wyskrobanych przez Gartha Ennisa. Eric Kripke, który przetwarza materiał źródłowy na historię serialową, powiedział, że drugi serial będzie luźno zainspirowany tym, co mogliśmy przeczytać w komiksie.
„G-Men” to ma być coś w rodzaju studenckiego doświadczenia. Historię komiksową użyto jako punkt wyjściowy, a potem twórcy mają iść z nią we własnym kierunku. Produkcja nie tylko postawi na typową superbohaterszczyznę, ale ma również dostarczyć emocji rodem z „Igrzysk śmierci”, w których wygrać mógł tylko najlepszy, a reszta musiała pożegnać się z życiem.
Zagrajcie w Quizie „The Boys” i sprawdźcie, ile wiecie o serialu >>
Nie jest to pierwsze podejście do tworzenia serialowego uniwersum. Netflix miał swoje seriale produkowane przez Marvela – „Defenders”, „Daredevila”, „Jessicę Jones”, „Punishera”, „Luke’a Cage’a” oraz „Iron Fista”. Z kolei stacja The CW od lat wałkuje temat superbohaterów znanych z komiksów DC, co zapoczątkowano serialem „Arrow”. Teraz Marvel Cinematic Universe znalazło nowy dom i na Disney+ zaczną pojawiać się seriale Marvela, a HBO Max będzie nowym miejscem dla serialowych adaptacji komiksów DC.
„G-Men” połączy parodię „X-Men” z filmami o przetrwaniu w stylu „Battle Royale” czy „Igrzysk śmierci”
To pokazuje, że opowieści superbohaterskie i ich współdzielone światy wciąż na widzów działają. Amazon może wykorzystać nadarzającą się okazję i zrobić z „The Boys” coś więcej niż tylko popularny serial – być może serwis Prime Video stanie się wielkim domem dla Vought Universe, gdzie zawita więcej historii powiązanych z głównym serialem.
Serial o G-Men będzie odpowiedzią na pytanie, czy zakusy na tworzenie czegoś większego mają sens.
Najważniejsze jest to, że twórcy się nie śpieszą i krok po kroku wprowadzają nowe elementy do Voughtowego uniwersum. Ericowi Kripke śni się nawet wypuszczenie scen pornograficznych, które zostały częściowo wykorzystane w siódmym odcinku drugiego sezonu. Stworzono także krótki film o Billym Rzeźniku. Widać, że kreatywne głowy odpowiedzialne za serial z jednej strony eksperymentują, a z drugiej powoli, ale całkiem sensownie poszerzają superbohaterski świat.
Problematyczne jest to, że rzeczywistość, w której rozgrywają się przygody bohaterów „The Boys” jest o wiele uboższa i rozwijana o wiele krócej niż komiksowe uniwersum DC czy Marvela. Historii jest po prostu mniej, ale na koniec dnia nie jest to wielki problem, a najwyżej problemik. Serialowi twórcy od początku inteligentnie i z wyczuciem przerabiają materiał źródłowy – komiks poszedł w wielu miejscach swoją, a serial swoją drogą.
Amazon ma wielki hit przed jeszcze większym hitem.
Tak naprawdę mało kto spodziewał się, że „The Boys” tak bardzo chwyci. Dzięki tej i wielu innym produkcjom coś zaczyna się dziać w Amazonie i to dziać bardzo dobrze. Prime Video ma już kilka hitów, wiele uznanych produkcji, a wciąż czekamy na serialowego „Władcę Pierścieni”, który jest prawdopodobnie najbardziej wyczekiwanym serialem wszechczasów.
Czy tylko ja skusiłbym się na film o przeszłości Billy’ego Rzeźnika?
W międzyczasie w serwisie narodził się przebojowy serial „The Boys”. Niedawno dowiedzieliśmy się, iż widowisko w popularności w Stanach Zjednoczonych ustąpiło tylko „Lucyferowi” i „Cobra Kai” od Netflixa. W ogóle nie zdziwiłbym się, gdybyśmy się dowiedzieli za jakiś czas, iż powstanie np. film o Billym Rzeźniku. Ten brutalny świat aż się prosi, by go poszerzać.
Oglądaj serial „The Boys” w serwisie Amazon Prime Video >>
Tylko ja nie mogę się doczekać na finał tego pięknego harlequina? pic.twitter.com/kg9VuyixB7
— Dariusz Filipek (@dariusz_filipek) October 8, 2020