Nic nie zabije tej miłości – recenzja serialu The End of the F**king World – sezon 1

Dariusz Filipek
3 min czytania
Para pochrzanionych nastolatków odnajduje miłość w równie pochrzanionych okolicznościach przyrody (Netflix)

Z ostatniej chwili

Bardzo dobrze spędziłem wczorajsze przedpołudnie. Towarzyszyła mi nieledwie pochrzaniona para – Alyssa i James. On przez większość życia wmawiał sobie, że jest psychopatą, a ona w tym czasie szukała miłości i akceptacji.

Para nastolatków rzuca wszystko i uciekają z domów. On chce ją zabić, ona chce, żeby ją przeleciał. Zanim dojdzie lub niedojdzie do jednego i drugiego, czeka ich sporo dziwacznych przygód w podróży bez perspektyw i przez spory czas bez celu. Jednak ich ucieczka będzie przede wszystkim sprowadzała się do odkrywania ich samych, również nawzajem.

Próbowałem jakoś zaszufladkować The End of the F**king World i poległem. Z jednej strony jest to czarna komedia, z drugiej komediodramat, z trzeciej komedia romantyczna, z czwartej kino drogi, z piątej kryminał, z szóstej historia o dorastaniu… Mógłbym tak jeszcze wymieniać, a i tak dawno skończyły mi się strony. Jest to widowisko pełne sprzeczności. Nieco obrzydliwe, ale zabawne. Groteskowe, ale ujmujące. Dla mnie było to również przypomnienie pewnej lekcji. Że miłość jest nieobliczalna, nienormalna i potrafi wyskoczyć w najmniej oczywistej chwili.

Na pewno nie jest to produkcja dla wszystkich. Już sam tytuł ostrzega, że grzecznie nie będzie. Jeśli nie przepadacie za tonami nierzadko dziwacznych przekleństw, a masturbacja podstarzałych zboczeńców w obskurnych toaletach to rzecz nie do przełknięcia, wtedy The End of the F**king World jest nie na Wasz żołądek.

https://www.youtube.com/watch?v=Oj9slbEsfdg

Na szczęście ja się nie krzywiłem. Duża w tym zasługa tego, że aktorzy mnie ujęli. Byli świetni. Nie będę wymieniał każdego z nich, bo głośnych nazwisk tu nie uświadczycie, ale zapewniam, że się z nimi zaprzyjaźnicie. Od strony realizacyjnej jest oszczędnie, ale stylowo i bez wpadek. Na szczególną uwagę zasługuje ścieżka dźwiękowa, która brzęczy od kilku godzin na moim Spotify. Cudownie niedopasowana, a jednocześnie urzekająca.

Najważniejsze, że strasznie dobrze mi się to oglądało. I bardzo szybko. Osiem odcinków ma mniej więcej po 20 minut każdy. Tym samym czas przeleciał, a serial się skończył, zanim się obejrzałem. Strasznie szkoda, bo to była świetna podróż. Mam nadzieję, że Channel 4 i Netflix zaproszą nas do kontynuacji historii dwójki zblazowanych nastolatków, bo nie żałowałem ani minuty spędzonej z Alyssą i Jamesem. Bohaterami pełnymi wad. Jak każdy z nas. Chociaż nie każdego stać na taką odwagę jak ich.

Serial The End of the F**king World na Netfliksie

Ocena końcowa
8/10

The End of the F**king World - sezon 1

Obrzydliwie ujmujący

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

Podziel się artykułem
2 komentarze