https://www.youtube.com/watch?v=VT3Y-v8KQl0
Weź Władcę much oraz Zagubionych i zmieszaj z The 100, a wyjdzie The Society – kolejne młodzieżowe widowisko Netflixa w fantastycznonaukowej polewie.
The Society to serial problematyczny, bo z jednej strony podejmuje interesujące tematy, ale z drugiej robi to w boleśnie przeciętny, wręcz banalny sposób. Cała historia sprowadza się do tego, że grupa licealistów wysiada z autobusu i okazuje się, że coś jest nie tak. Ich rodzime miasteczko, chociaż praktycznie takie samo, znajduje się pośrodku niczego, a po ich rodzinach i znajomych nie ma śladu.
Z tragedii bohaterów rodzi się chaos. Rozpoczyna się niekończąca się impreza i plądrowanie sklepów, aż do czasu, gdy na czele społeczności staje głos rozsądku w postaci Cassandry. To ona daje początek tworzeniu zasad w nowych, nienormalnych warunkach. Wielu się to nie podoba. Aczkolwiek większość miasteczka staje po jej stronie, bo gołym okiem widać, iż rzeczy idą w złym kierunku. Bohaterzy muszą zmagać się z wydarzeniami, które nastolatkom w normalnych warunkach nawet się nie śnią. Choroby, głód, przemoc czy dbanie o porządek na ulicach stają się bólem głowy osób, które muszą trzymać społeczeństwo w ryzach.

The Society w pigułce i siłą sytuacji pokazuje rodzenie się ustroju – funkcjonowanie i transformację polityczną. Od samozwańczej monarchii, poprzez socjalizm momentami uderzający w komunistyczną nutę, aż do próby wprowadzenia demokracji i ugruntowania władzy, co kończy się zamachem stanu. I to jest w serialu najciekawsze. Z jednej strony widzimy, jak społeczeństwo reaguje na lepsze i gorsze posunięcia władzy, a z drugiej obserwujemy, jak władza radzi sobie w sytuacjach kryzysowych i sami te decyzje oceniamy. Nieraz złe, kontrowersyjne, ale również nierzadko zdumiewająco dojrzałe i praktyczne.
Niestety, chociaż kręgosłup fabularny jest interesujący, to zawodzi cała reszta.
Aktorzy grają najwyżej nieźle, ale większości z nich nie udało się poprowadzić na tyle, by na kimkolwiek zawiesić oko i się zachwycać. Nie jest to wyłącznie wina instagramowych artystów i próbujących ich prowadzić reżyserów. Problemu można doszukiwać się także w scenariuszu. To nie są postacie zbyt interesująco napisane, a ich wielowymiarowość jest wyłącznie powierzchowna.

Narracyjnie mamy lekką sieczkę, którą załadowano mniej lub bardziej interesującymi wątkami pobocznymi i lawinowo nawarstwiającymi się problemami. Przez serial przebija się mnóstwo naiwnych gadek, które są momentami tak płytkie, że głowa mała. To taka typowa paplanina, którą znacie z seriali stacji The CW. Podobnie rzecz się ma ze stroną realizacyjną. Byle jakie zdjęcia, byle jaka muzyka, byle jakie prowadzenie akcji. Widać tu oszczędność środków z jednej strony i bezpieczne, wręcz na odwal się prezentowanie akcji z drugiej.
Najbardziej w tym wszystkim irytująca jest otoczka fantastycznonaukowa. Dlaczego piękni, młodzi i bogaci znaleźli się w takiej sytuacji? Tego nie wyjaśniono nam w pierwszym sezonie jednoznacznie. Dostajemy jakieś tropy, ale nawet gdyby faktycznie znaleźli się w świecie równoległym, ciężko byłoby się tu doszukiwać większego sensu. Obawiam się, że w tym serialu nie znajdziemy rozsądnego wyjaśnienia sytuacji. I to przez cały sezon powodowało u mnie poczucie dyskomfortu podczas oglądania. Podobnie jak fakt, że bohaterzy nie mają dostępu do internetu i mediów, za to mają prąd, wodę, a także mogą wykonywać połączenia telefoniczne i wysyłać wiadomości tekstowe.

Widowisko ma pewne walory, ale niestety jest od początku do końca nieznośnie przeciętne.
Serial jaskrawo obrazuje problem Netflixa. Jest nim miałkość tegorocznych nowości. Na dziesiątki premierowych sezonów znajdziemy w serwisie zaledwie kilka, które są więcej niż przeciętne. Ciężko mi zaliczyć The Society do grona widowisk udanych. To boleśnie odtwórcza, bezpieczna i momentami wręcz głupiutka produkcja, która jednocześnie dostarcza trochę rozrywki. Jest to serial bezpłciowy, jak kościół, w którym rozgrywa się duża część akcji. To tam jesteśmy świadkami dyskusji, wyborów i rozpraw, ale nie dostrzeżemy w nim elementów sakralnych.

Produkcja sprowadza się do przepisywania na ekran tego, co znamy, lubimy i cenimy. Niestety robi to bez polotu i ostatecznie rozmywa się w potoku wielu innych podobnych seriali. The Society zachwyci na pewno widzów niewyrobionych i tych, dla których motywy wykorzystane w widowisku są czymś świeżym. Myślę, że grupą docelową są tutaj fani wspomnianego już The 100. Reszta będzie mniej lub bardziej rozczarowana.
Serial The Society w serwisie Netflix >>
Recenzja serialu The Society (sezon 1) (Netflix)
Werdykt
Serial momentami rozrywkowy, ale miałki, przeciętnie zrealizowany i odtwórczy. Jeśli lubicie The 100 to raczej trafi w Wasze gusta.
Moim zdaniem serial bardzo dobry, szkoda, że nie będzie następnego sezonu. Wcale nie jestem “niewyrobionym” widzem ani fanką serialu The 100, a mimo to The Society przypadło mi do gustu, to świetna produkcja dla młodzieży, nie sposób się przy niej nudzić, zwłaszcza w wakacje, żeby trochę odpocząć i oderwać myśli, gorąco polecam wszystkim nastolatkom.
PS wątpię żeby serial był skierowany do starszych widzów, więc nie widzę powodu by krytykować go ze względu na własne preferencje
Myślę, że jakość serialu można oceniać bez patrzenia na wiek. W innym razie recenzje Toy Story pozostawimy 10-latkom.
będzie 2 sezon w 2020