Netflix przygotował dla nas kolejną serialową zagadkę do rozwiązania. Jednak nie będę przeciągał i już teraz napiszę, że samo wczytywanie się w recenzję The Stranger nie ma większego sensu. Mógłbym ją skwitować tylko tym, że dostałem kolejnego Harlana Cobena w odcinkach i czasu z tym serialem już nikt mi nie zwróci. A szkoda.
The Stranger to najnowszy serial Netflixa, który został nakręcony w ramach wieloletniego kontraktu z Cobenem (jednym z kolejnych będzie polski serial W głębi lasu, a wcześniej mogliście obejrzeć Safe). Jest on jednym z najbardziej rozchwytywanych pisarzy kryminałów na świecie. Tego mu zazdrościmy. Jednocześnie odnotuję, że przestałem go czytać, ponieważ złapałem się na tym, że tracę czas na pewnego rodzaju odtwórczość. Jego finałowe wyjaśnienia oraz coraz mocniej wijące się ze strony na stronę zagadki, zwyczajnie mnie odpychały. Nie lubię, gdy rzeczy wyskakują niemal znikąd i czytelnik w pewnym momencie nawet nie próbuje domyślać się finału i rozwiązywać rzeczy w swojej głowie, bo wie, że w przypadku tego autora to nierealne. Zamiast tego podąża się niemo za opowieścią, która ostatecznie oferuje nierzadko totalnie oderwane od rzeczywistości wyjaśnienie zagadki.
Podobnie jest z serialami opierającymi się w jakiś sposób na jego twórczości. One też mnie zmęczyły tym nieco dziwacznym, ale dosyć popularnym gmatwaniem historii, które w Polsce w świecie literackim uprawia między innymi Remigiusz Mróz i do niego mam podobny stosunek. To może się podobać, ale niestety ja odpadam.
The Stranger to kolejne kryminalne zagadki według sprawdzonej na milionach czytelników i widzów metody Cobena.
W The Stranger mamy prawie wszystko, co tylko mogliśmy dostać. Żonę skrywającą sekret, który rozwaliłby przeciętne małżeństwo w pięć minut. Jest zaginięcie, samobójstwo, morderstwo, nagi nastolatek odnaleziony w lesie i jeszcze tajemnicza kobieta, która chodzi po miasteczku i zdradza ludziom przerażające sekrety. Dziewczyna w bejsbolówce pojawia się i znika, a serial sprawia wrażenie telenoweli kryminalnej. Co za mrok…
Richard Armitage wcielił się w Adama Price’a – stara się zgłębić kłamstwa żony, o których dowiedział się od nieznanej kobiety (w tej roli Hannah John-Kamen). Czy Corinne faktycznie sfałszowała ciążę, którą miała rzekomo poronić? Czy dzieci Adama są naprawdę jego? Gdzie zniknęła żona? Do akcji wkracza jeszcze policjantka Johanna Griffin (Siobhan Finneran), rzeczy się komplikują, wątki mnożą i… Dzieje się, po prostu dzieje się wiele, za wiele.
Jest źle, źle, źle…
Najbardziej w tym wszystkim żal mi aktorów. Bardzo lubię Armitage’a i Finneran, ale tu nawet oni nie potrafili nadać widowisku dodatkowej jakości, a najwyżej przypomnieli, że przyjemnie jest ich śledzić na ekranie. Niestety tutaj nie mieli czego grać. W dodatku serial realizacyjnie jest mocno byle jaki. Chwilami wręcz brzydki w swej poprawności.
Gdybym wiedział, co wiem dziś, to na pewno nie skusiłbym się na The Stranger. Serial jest miałki, nudnawy, przepakowany wątkami i kończy się w najbardziej cobenowskim stylu, więc jest niesatysfakcjonujący. Jeśli powstanie drugi sezon, to darujcie, ale ja do tego grajdoła kolejny raz nie wejdę. Strata czasu.
Oglądaj serial The Stranger w serwisie Netflix >>
A Wy oglądaliście The Stranger? Podobał się Wam czy macie odczucia podobne do moich? Dajcie znać poniżej w sekcji komentarzy. A jeśli chcecie kupić książkę Harlana Cobena to pod tym odnośnikiem macie olbrzymi wybór.
Recenzja serialu The Stranger
Werdykt
Minimalny potencjał był, ale z odcinka na odcinek The Stranger go coraz bardziej zaprzepaszczał. Nie warto.
Mała pomyłka. W roli nieznajomej widzimy inną aktorkę. Z recenzją zgadzam się w 100 procentach.
Rewelacyjny serial. Ogląda się jednym haustem. Napięcie i zagadka trzyma do ostatnich chwil. 9/10
Znakomity serial. trzyma w napieciu akcja toczy się w zawrotnym tempie a sama realizacja stoi na wysokim poziomie. 8.5 a może nawet 9/10