Tylko nie mów nikomu to mocarny, ale tylko jeden głos w sprawie molestowania dzieci w polskim Kościele. Zapewne wielu z Was takie zdarzenia obiły się o uszy. Większość przeszła z tym do porządku dziennego. Z kolei ja raz o nieodpowiednim zachowaniu księdza powiedziałem głośno. I oczywiście nic się nie stało. Dlatego poniekąd rozumiem tych, którzy milczą z uwagi na ogarniającą ich niemoc. Czas z tym skończyć.
Opowiadałem o tym zdarzeniu wśród znajomych, ale film Tylko nie mów nikomu sprawił, że chcę o tym powiedzieć głośniej. To była bodaj piąta klasa podstawówki. Jedna z ładniejszych dziewczyn w naszej klasie, która siedziała w pierwszej ławce przylegającej do biurka nauczyciela, zwierzyła mi się na przerwie z tego, co się dzieje na lekcjach religii. I to, co powiedziała, było o wiele bardziej wstrząsające niż fakt, że naszemu wychowawcy w poniedziałki nieprzyjemnie zionie z ust alkoholem. Sytuacja wydałaby się w gruncie rzeczy dosyć niewinna, może nawet przypadkowa, gdyby nie zdarzała się często. Jednak ksiądz Jacek regularnie gładził ją butem po nodze w czasie lekcji i źle się z tym czuła. Wcześniej nieraz słyszeliśmy z jego ust komplementujące słowa względem koleżanki. Jednak to było za wiele. Przynajmniej dla mnie, nawet w tak młodym wieku.
Akurat rzecz działa się dzień, może dwa dni przed wywiadówką, więc powiedziałem o tym wychowawcy. Później się dowiedziałem, że o dziwo poruszył to na spotkaniu z rodzicami. Jakkolwiek nie jestem pewien, czy rozmawiał o tym z księdzem lub dyrektorką. Wiem jedynie, że po wszystkim sprawa ucichła. Tak, jakby jej w ogóle nie było. Nikt nawet nie spróbował porozmawiać o tym z tą koleżanką. Dorośli nie mieli odwagi zrewidować, czy z księdzem, który uczy dzieci w małej podkarpackiej wsi, jest coś nie tak. Co więcej, jego pobyt na parafii został przedłużony o rok, a w międzyczasie pojawiły się plotki, iż romansuje z dyrektorką szkoły. Jeśli plotkami można nazwać słowa szkolnej kadrowej czy kolegi, który miał napatoczyć się na księdza obściskującego się z nauczycielką w pokoju dyrektorskim.
I nie wiem, czy to była zemsta, czy jego wrodzone – delikatnie zachowanie ujmując – chamstwo, ale zdarzyła się jeszcze jedna sytuacja. Sprzedawał prenumeraty magazynów religijnych dla dzieci. To nie była kwestia pieniędzy, bo tych było w naszym domu na tamten czas sporo – jednak jako jedyny w klasie odmówiłem zapłaty za kolejną prenumeratę. Wysłał mnie do domu, który jest oddalony z pięć minut piechotą od szkoły, bym przyniósł informację od rodziców na piśmie, że odmawiam (a może oni) prenumeraty. Rodziców nie było w domu, więc wróciłem już na przerwie z niczym. Od kolegów dowiedziałem się, że ksiądz powiedział, by mi: wpierdolili po lekcjach – cytuję. Już do bierzmowania nie poszedłem. Co kolejny ksiądz skwitował na lekcji z moim bratem, że: Darka to sobie pochowacie w ogródku.
Tylko nie mów nikomu rozpoczyna się od spotkania ofiary z oprawcą, a później jest jak u Hitchcocka – więcej i mocniej.
Dokumentaliści pokazują księdza, który prowadzi rekolekcje z dziećmi, wmawiając im, że są tacy, którzy niszczą reputację księżom. Ten sam ksiądz został wcześniej skazany i dostał dożywotni zakaz pracy z dziećmi. Jednak owe rekolekcje odprawia, a jego zwierzchnicy nabierają wody w usta. Później poznajemy historię prawnika, który walczy o prawa ofiar gwałconych przez księży, jednocześnie sam jest ofiarą. Słyszymy mężczyznę, który chciał popełnić samobójstwo, bo nie radził sobie z sytuacją. Dopiero lekarka, której opowiedział, dlaczego chciał odebrać sobie życie, zareagowała i opowiedziała o sprawie rodzicom i napisała do biskupa.
Inny mężczyzna dzieli się traumatycznym wspomnieniem, kiedy niemal stracił życie przez gwałt. Był ministrantem, a po gwałcie opowiedział o tym swojej matce. Ona nie tylko mu nie uwierzyła, ale kazała mu wbrew sobie nadal służyć do mszy. Przestał jeść. Był kilkukrotnie hospitalizowany. Jego oprawca zjawił się w domu na kolędzie i kazał mu klęknąć i przysięgać, że będzie jadł. Robił to na oczach rodziców. Horror.
Totalnym absurdem jest to, że obserwujemy, jak ksiądz z wiadomych powodów wydalony ze stanu kapłańskiego w pełnym kościelnym umundurowaniu podąża wśród innych duchownych na procesji. Ponadto odprawia msze. Już w zapowiedziach widzieliśmy księdza rzucającego soczystymi kurwami w stronę dokumentalistów. A to wszystko to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Im dalej w las, tym straszniej i nieprzyjemniej się robi.
Po Klerze Tylko nie mów nikomu to jeden z nielicznych mocnych głosów w Polsce, który zaistnieje w masowej świadomości.
I niestety nie jest nawet odkrywczy. Nie niestety dla dokumentu, ale niestety dla sprawy. Pamiętam, że kilka miesięcy przed obejrzeniem filmu fabularnego Spotlight, traktującego o pedofilii w Kościele w Bostonie, oglądałem dokument I zbaw nas ode złego Amy Berg.
Spotlight przybliża działanie hierarchów kościelnych, którzy tuszują grzechy swoich podwładnych. Uderza makiaweliczna schematyczność postępowania, żywcem wyjęta z dokumentu I zbaw nas ode złego Amy Berg, która opowiedziała historię pedofilskiego wielebnego, Oliviera O’Gradyego. Tutaj mamy nie jednego, a siedemdziesięciu duchownych możliwie zamieszanych w gwałty na nieletnich. – Cytuję fragment recenzji, którą napisałem kilka lat temu dla serwisu Spider’s Web.
Tu mamy przedstawiony dokładnie ten sam mechanizm. Widać po tym, że w kościele to nie są jakieś odosobnione przypadki. Tak funkcjonuje Kościół katolicki na całym świecie. To monolit, w którym przez lata wypracowywano mechanizmy działania w tego typu sytuacjach. A przez słowo działanie należy rozumieć ukrywanie. A kto ukrywa zbrodnię, jaką bez krzty wątpienia są gwałty na nieletnich, ten jest współwinny, gdyż zataja przestępstwo.
Tomasz Sekielski pokazuje filmem, że to nie przypadek i to, co działo się w Stanach Zjednoczonych, dzieje się również u nas. Wiedzieliśmy to, a teraz to widzimy na własne oczy. Kiedy skonfrontować to ze złamanymi życiami czy nawet próbami samobójczymi ofiar, wyłania nam się obraz krańcowej zgrozy. Gdy dochodzi głos księdza, który mówi, że ofiara również chciała zbliżenia, obrzydliwość przelewa czarę goryczy.
O samej jakości dokumentu nie ma sensu wiele się rozwodzić, bo jest to po prostu solidna robota.
Widowisko lawiruje gdzieś na granicy dokumentu z reportażem, co nadaje mu ikry. Coś takiego widzieliśmy już w Przeklętym: Życie i śmierci Roberta Dursta, gdzie dokumentaliści nie byli wyłącznie niemymi świadkami, a na własną rękę, z powodzeniem, ale też trochę z przypadku, doszli do prawdy.
Tutaj nie ma miejsca na przypadek, a prawda jest na wierzchu. Dziennikarze rozmawiają z ofiarami, specjalistami, prawnikami, pokazują fragmenty wywiadów telewizyjnych i radiowych z księżmi, ale też pukają od drzwi do drzwi parafii w całym kraju. Rzadko widać zrozumienie wśród duchownych. Częściej jest to werbalna, a momentami wręcz niewerbalna agresja przejawiająca się nastroszonymi pozami lub co najwyżej wygładzona kościelna mowa i widocznie wymuszone współczucie dla ofiar. Nierzadko to jest także milczenie, które jest najbardziej wymowne i bolesne.
Ponadto dokument jest niezwykle dynamiczny i od strony opowiadania historii wciąga od początku aż po napisy końcowe. To warto zaznaczyć, bo podobny dokument Netflixa Rachunek sumienia, chociaż równie ważny dla społeczeństwa w Hiszpanii, nie miał takiej żywiołowej narracji, przez co tracił na wydźwięku. Tylko nie mów nikomu po prostu dobrze się ogląda.
Oku kamery nic nie umyka.
Sekielski podąża z kamerą nawet pod obalany pomnik księdza Jankowskiego – kapelana i legendy Solidarności. Z ust Lecha Wałęsy słyszymy słowa obrony, które żywo przypominają to, co słyszeliśmy po emisji dokumentu Leaving Neverland, traktującego o czynach pedofilskich Michaela Jacksona. Były prezydent twierdzi, że nie można winić kogoś, kto nie może się bronić, tylko dlatego, że nie żyje. Według niego i wielu innych osób ofiary w takich przypadkach nie mają prawa głosu. To jest oburzające, szczególnie patrząc na rzecz z szerszej perspektywy, a nie wyłącznie jednego zboczonego księdza.
Obserwujemy zachowania księży, którzy brzytwy się chwytają, byle nie stracić twarzy, którą sami sobie dawno temu odebrali, chociażby wychwalając pośmiertnie oskarżanych księży na ich pogrzebach. Episkopat bagatelizuje problem – w swej arogancji ukrywa się za gładkimi zdaniami i przerzuca winę. Nie chcą mówić o ogromie zbrodni, są głusi na oskarżenia o zaniedbania, nie wspominają o przenoszeniu duchownych oraz innych patologicznych zachowaniach – szantażach, kłamstwach, wywieraniu na ofiarach przysiąg milczenia. Przypomina się nam, że istniał tajny watykański dokument instruujący, jak ukrywać tego typu zbrodnie. Równie wymowne jest także to, że najważniejsi hierarchowie naszego kościoła odmówili udziału w dokumencie. Czasem miałem wrażenie, że ci ludzie tak naprawdę nie wierzą w całe te opowieści o niebie i piekle.
Księża to nie jest armia złych ludzi, ale są w tym zawodzie źli ludzie, którzy chronią jeszcze gorszych i tym samym niszczą swoją profesję.
Myślę, że to właśnie ten czas, żebyście zaczęli mówić. Znajomym, rodzinie, na swoich blogach, w mediach społecznościowych, nagrywali materiały na YouTube. Niech Sekielski nie okaże się jedynym odważnym, który zabiera głos w sprawie pedofilii w polskim Kościele w tak bardzo niesprzyjających warunkach politycznych, kiedy Jarosław Kaczyński krzyczy naburmuszony, że kto podnosi rękę na Kościół, ten podnosi rękę na Polskę. Nie na mój Kościół, nie na moją Polskę.
Kiedy piszę te słowa i spojrzę w lewo, widzę przez okno kościół. I mam dziwne poczucie, że nie chcę na niego patrzeć. Nie na taki. Nieważne czy jest się osobą wierzącą, czy nie. Bez znaczenia jest czy się w ogóle w coś wierzy, czy nie. Patologia na taką skalę w tej grupie zawodowej osiągnęła apogeum i ci ludzie nie mają najmniejszego moralnego prawa, by nawet śnić o tym, żeby być sumieniem narodu. W dokumencie mamy do czynienia nie tylko z przestępcami gwałcącymi dzieci, ale również z przestępcami gwałty ukrywającymi. Ci drudzy także mają krew na rękach. Między innymi czternastoletniego ministranta, który nie wytrzymał psychicznie i się powiesił.
Wstępem do dokumentu są słowa księdza przesłuchującego ofiarę i w nagraniu słyszymy, jak ta musi składać przysięgę, że jej zeznania nie wyjdą poza jego drzwi bez jego wiedzy. Co jest dosyć wymowne. Dlatego, jeśli uważacie, że ci wszyscy dziennikarze opowiadają banialuki i naskakują na księży, którzy są bogu ducha winni, zrewidujcie swoją wiedzę o dokument. Później mówcie sobie, co chcecie, zgodnie z własnym… Sumieniem? W tym dokumencie nie ma boga w kościele, żadnego boga. Jest tylko zło w czystej postaci.
Film dokumentalny Tylko nie mów nikomu w serwisie YouTube >>
Recenzja filmu dokumentalnego Tylko nie mów nikomu (YouTube)
Werdykt
Grzechem byłoby nie obejrzeć. Tylko nie mów nikomu to wstrząsający, porywający i ważny dokument.