Żenujące zagadki kryminalne Oli Serafin – recenzja serialu Ultraviolet – s01e01

Dariusz Filipek
Dariusz Filipek 27 wyświetleń
2 min czytania
Już sam tytuł Ultraviolet ma tyle sensu, co... Nie ma go zbyt wiele. Zupełnie jak oglądanie samego serialu | AXN

W Polsce mamy utalentowanych twórców, zdolnych produkować seriale na światowym poziomie. Czego doskonałym przykładem jest Wataha, Pakt czy Belfer. Jaki jest Ultraviolet?

Uważam, że recenzja zanadto zdradzająca fabułę to sztuka dla sztuki. Problem z serialem AXN jest taki, że historii mamy tyle, co kot napłakał. Opowieść jest grubymi nićmi szyta, pretekstowa, nieciekawa – nie nurtuje, nie zachwyca, nie nakręca. Tym samym nie bardzo jest o czym pisać, a moją opinię potraktujcie wyłącznie jako coś, co powstało ku przestrodze.

O nie! Miałam słabszy dzień, więc zostanę super-detektywem!

Wychodzisz ze stacji benzynowej z gorącym napojem, który zostawiasz na samochodzie. Ruszasz, napój się wylewa. Jakiś czas później los znów z tobą pogrywa. Nie dość, że twoja współpasażerka wystawia ci niską ocenę w bla-bla-carowo-podobnej aplikacji, to jeszcze z wiaduktu spada kobieta, którą na domiar złego przejeżdża ciężarówka.

Musisz nazywać się Ola Serafin.

Policja nie wierzy w twoją wersję wydarzeń, więc zamiast siedzieć bezczynnie zaczynasz własne śledztwo, jako super-internetowy-detektyw – członek organizacji Ultraviolet, zrzeszającej innych  super-internetowych-detektywów. Zwykłych obywateli, wykonujących zwykłe zawody. Co oczywiste – i akurat to mnie nie dziwi wcale – owa grupa działa sprawniej niż policja. Znajdujesz sobie dwóch sidekicków i jesteś gotowa do walki o prawo i sprawiedliwość.

W tle mamy pomruki przeszłości, które obok cotygodniowych śledztw Oli i jej kompanów, będą osią spajającą cały sezon. Jest to o tyle zabawne, że nasza bohaterka bez problemu rozwiązuje zagadkę kobiety na wiadukcie, a miota się z zabójstwem brata, jak ryba w sieci.

Ależ ten Utraviolet dobry!? Sprawdź szczegóły…

Ultraviolet jest jak dobrze skonstruowany nagłówek, obiecujący ciekawą historię, ale po krzykliwej zapowiedzi zostajemy z ręką w nocniku i na wezwaniu do działania się kończy.

Aktorzy marnują się tu nie mniej niż w potworkach w stylu M jak miłość. Wiele dobrego nie mogę niestety napisać o Marcie Nieradkiewicz, której entuzjazm miesza się co rusz ze smutkiem, zagubieniem i wściekłością, a ostatecznie jej gra kompletnie nie przemawia do widza. Nie twierdzę, że to słaba aktorka, co bardziej została kiepsko poprowadzona i wrzucona do produkcji, która nie ma ładu i składu.

Akcja rozgrywa się w ekspresowym tempie. Nie mamy chwili na wytchnienie. Druga połowa odcinka to już zupełny rollercoaster. Wszędzie cięcia, przeskoki, a ścieżka dźwiękowa nie milknie niemal na chwilę. Zamiast skupić się na fabule, próbujemy nie wsłuchiwać się w tandetnie wplecioną muzykę i ogarnąć wątki wyskakujące, jak grzyby po deszczu. Nie do końca logiczne, a na pewno dalekie od tego, by określić je jako interesujące.

AXN nie umie w internety.

Z przykrością muszę odnotować, że rodzimy procedural kryminalny, który osadzono częściowo w świecie nowych technologii, nie potrafi przedstawić sieci w sposób interesujący i – co najsmutniejsze – właściwy. Internet w wydaniu Ultraviolet jest krzykliwy, żenujący. A internauci to przygłupy, egzystujący w całkowitym oderwaniu od rzeczywistości.

Ostatecznie obejrzałem widowisko przaśne, nakręcone byle jak, pełne żenujących kalek i słabo użytych zapożyczeń. Wtórne, niepotrzebne i zdecydowanie niewarte naszego czasu.

Ultraviolet na AXN Player

Podziel się artykułem
Śledź
Redaktor naczelny. Przez lata nieszczęśliwie związany z e-commerce. Ogląda, czyta, słucha, pisze, rysuje, ale nie zatańczy. Publikował na łamach serwisów różnych i różniastych.
Zostaw komentarz