Nie należę do grona osób, które zakrzyknęły jeeeej! wraz z pojawieniem się informacji o adaptacji przygód Venoma. Nie dlatego, że mam o coś żal do Eddiego Brocka, bo kanapek w liceum mi nie podbierał. Wyłącznie dlatego, że film robi Sony. Wytwórnia, która od kilku lat miota się jak zwierze w klatce i nawet w przypadku Venoma podawała w ostatnich miesiącach sprzeczne informacje.
Daję jednak wytwórni mały kredyt zaufania. Dlaczego?
Na pewno nie z uwagi na reżysera. Ruben Fleischer w zasadzie nie wydał z siebie nic poza Zombieland, na czym oko można zawiesić. Za to fakt, iż główną rolę objął Tom Hardy, mówi coś więcej. To jest aktor, który może przebierać w ofertach. W ostatnich latach niezwykle rzadko oglądam go w produkcjach słabych. Tym samym zakładam, że w scenariuszu Scotta Rosenberga i Jeffa Pinknera coś jest. Może nie iskra boża, ale cokolwiek, co Hardyego do udziału w produkcji skłoniło.
Day 1. #Venom pic.twitter.com/ftkf9pEWn3
— #Venom: The Last Dance (@VenomMovie) October 24, 2017
Ponadto Spider-Man zaczyna mnie nudzić. Właściwie nas.
Co nie dziwi, bo ile razy można oglądać to samo? Na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat widzieliśmy Petera Parkera w ośmiu filmach. W przyszłym roku zobaczymy w dziewiątym. Już nawet nie będę rozwodził się nad jakością, bo ilu widzów, tyle zdań. I jeśli napiszę, że mi się Spider-Man: Homecoming podobał średnio, to i tak nic nie zmieni.
Zmieniają się jednak proporcje w box office. Spider-Man ciągle zarabia, ale coraz oporniej przyciąga do kin widzów w Stanach. Kiedy mówimy o przychodach filmów z pająkiem, najnowszy blockbuster Sony i Marvela uplasował się na czwartym miejscu w Ameryce Północnej. Zaraz po trylogii Sama Raimiego. Wygląda to, jak poniżej:
1. Spider-Man – 403 mln dolarów
2. Spider-Man 2 – 373 mln dolarów
3. Spider-Man 3 – 336 mln dolarów
4. Spider-Man: Homecoming – 333 mln dolarów
5. The Amazing Spider-Man – 262 mln dolarów
6. The Amazing Spider-Man 2 – 202 mln dolarów
Problemem tej marki jest fakt, iż Sony ujeżdża ją na ostro, nie dając wytchnienia nawet na sekundę. Zmęczenie postacią przeniesie się prędzej czy później na cały świat.
Sony ma coraz większe problemy.
Dywizja filmowa Sony jest pod ogromną kreską, o czym pisałem w wakacje. Od tego czasu pojawiały się kolejne buńczuczne zapowiedzi, jednak sytuacja się nie poprawiła. Japoński koncern zanotował następne wpadki. Mroczna wieża jest chyba największą z nich.
Venom i inne adaptacje komiksów Marvela są szansą na sukces.
Jeśli Sony nie schrzani okazji, jaką są historie, bohaterzy i nawet samo hasło Marvel, to Japończycy mają szansę na sukces. Venom może być mniej czadowym Deadpoolem. Filmem jadącym po bandzie, który rozpocznie nową, świeżą serię. Poznamy nowego bohatera, z nowymi problemami i motywacjami. Ciągłe oglądanie Parkera robi się wyjątkowo nudne.
Jeśli widowisko będzie udane, dobrze wypromowane – na co liczę – to najprawdopodobniej pociągnie za sobą falę spin-offów Spider-Mana. Jeśli jednak Sony da ciała, to po jednej, dwóch próbach i słabnącej pozycji głównej marki, przed koncernem zarysują się mroczne czasy, gdyż wytwórnia poza adaptacjami komiksów z pajęczej rodziny nie wypracowała sobie żadnej innej serii, która mogłaby pociągnąć dywizję filmową do przodu.
A ma gry. Sporo gier. Szkoda, że o nich zapomina. Pomimo kilku porażek adaptacji gier wideo, dobre ekranizacje mogą zapewnić dobre pieniądze.
Zdjęcia do Venoma rozpoczęły się dwa dni temu. Premiera odbędzie się dzień po moich urodzinach (pamiętajcie o prezentach), 5 października 2018 roku. I jak to powiadają: pożyjemy, zobaczymy.