Nie wiem, czy to dobry zwiastun, szczególnie dla widzów, którzy nie mają pojęcia kim, a raczej czym jest Venom. Zapowiedź nie pokazuje wiele. Gdyby odjąć od niej logo Marvela, wiele osób nie miałoby pojęcia, iż jest to produkcja oparta na kanwie historii obrazkowych.
Większość widzów najpewniej już zaszufladkowała widowisko jako sci-fi z Tomem Hardym w roli głównej. To trochę za mało. Zwiastun powinien zachęcać, nakręcać, zapowiadać niesamowite przeżycia – sprzedawać film. Ten nie sprzedaje. Nie czuję się kupiony.
Venom jest jednym z największych wrogów, a czasami trudnym sprzymierzeńcem Spider-Mana. Tom Hardy to gorące nazwisko w Hollywood. Za serialem stoi Ruben Fleischer, który wyreżyserował całkiem niezły Zombieland. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać, bo to świetny materiał na blockbuster. O tym, czy Sony dało radę z tą adaptacją komiksu Marvela, dowiemy się już 4 października. Trzymam kciuki, chociaż przyznaję, że jestem pełen obaw.
Toma Hardy’ego nigdy dość. Po tym, jak w TDKR grał praktycznie samymi oczyma, biję przed nim pokłony. A jeśli historia będzie chociaż trochę nawiązywać do tego, co Marvel pokazał w animacji z 1994, która (co tu dużo mówić) robiła mi dzieciństwo, to tym chętniej obejrzę.
Prawda. Chociaż mogli poczekać z zajawką zwiastuna aż skończą efekty specjalne, bo przeciętny widz ani komiksu nie czytał, ani kreskówki nie oglądał i pewnie nie bardzo wie, o co z tym filmem chodzi.