Niby whitewashing azjatyckiego łotra, ale nie do końca. Bo Ben Kingsley nie do końca Mandarynem był, a wyłącznie go grał… Świetny twist scenariuszowy, który dzięki mistrzowskiemu występowi brytyjskiego artysty rozwalił mnie na łopatki. Poirytował tym samym wielu purystów, którzy oczekiwali dokładnie tego, co było w komiksie. Koniec końców Iron Man 3 sprzedał się świetnie, recenzje miał niezłe, a aktor wyszedł z widowiska z tarczą.