Nie wdam się w dziwną dyskusję na temat nacji cybernetycznych organizmów produkowanych w Japonii, bo to – sorry – głupia rozmowa. Tegoroczny Ghost in the Shell cierpi na wiele dolegliwości, jednak Scarlett Johansson świetnie odnalazła się na planie i nie dała tym samym satysfakcji sieciowym krytykom. Lekka zmiana wydźwięku – trochę podyktowana właśnie rasą – była jednym z najciekawszych elementów filmu.