“Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” – recenzja filmu

Dariusz Filipek
6 min czytania
Recenzja filmu Netflixa "Wszyscy moi przyjaciele nie żyją"

Z ostatniej chwili

“Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” i bardzo dobrze! Czasem niezbyt wyrafinowana rozrywka to tylko tyle, a właściwie aż tyle, ile potrzebujemy, aby dobrze się bawić.

“Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” to film, który na Netflix wskoczył niemal od niechcenia. Zaledwie odnotowaliśmy go w zestawieniu nowości na grudzień, a zwiastun pojawił się na ostatnią chwilę przed premierą. To sprawiło wrażenie jednej z tych produkcji, którą ktoś chce przemilczeć. W końcu wielkie widowiska zawsze pojawiają się w asyście solidnej kampanii promocyjnej, a w tym przypadku takiej niemal nie uraczyliśmy.

Wszyscy moi przyjaciele nie żyją Netflix
Rzeź

Coś jest na rzeczy, gdyż ta mieszanka czarnej komedii i horroru, spotkała się z dosyć skrajnym przyjęciem. Jedni widzowie mówią po seansie, że właśnie obejrzeli gniot, który wydłubuje oczy, a drudzy twierdzą, że to nic wielkiego, ale zdarzyło im się kilka razy szczerze zaśmiać. Są również tacy, którzy głoszą, iż mamy do czynienia z wysokich lotów kinem gatunkowym. Ci ostatni są w zdecydowanej mniejszości.

Krótka historia niezbyt udanej imprezy

“Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” zabiera nas na sylwestrową imprezę, która szybko wyrywa się spod kontroli. Jej uczestnicy zamiast wspólnego, tradycyjnego odliczania do nowego roku i odpalania fajerwerków, zaliczają niezbyt tradycyjne zgony – jeden po drugim. Jeśli widzieliście zwiastun, to praktycznie streścił Wam film i niewiele więcej na Was tutaj czeka. To krótka i zwięzła przypowieść o tym, że niektóre imprezy lepiej omijać. Jakkolwiek rzadko która kończy się jak ta – jedną wielką, ociekającą krwią i flakami rzezią z niemałą domieszką nasienia.

Wszyscy moi przyjaciele nie żyją film
Seks

W tle przewija się motyw związków, niełatwych, nierzadko dziwacznych, ale przesłanie filmu mówi jasno, że wszystko jest do uratowania. Czasami rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki, a właściwie na wyciągnięcie twardego przyrodzenia. Wystarczy ostre zerżnięcie dziewczyny i nasikanie jej do ust, aby na nowo zapalić ogień między kochankami. Takich lotów to jest humor. Scenarzyści nie napracowali się również przy dialogach. Te bywają kamieniem ciosane, głupiutkie, czasami wręcz słabiutkie, a cała akcja została ustawiona niczym prościutkie domino, gdzie jeden obalony element obala kolejny i tak nakręca się spirala zgonów. Wszystko uzupełniają motywy z produkcji, które znamy i kochamy, więc fani “Lśnienia” i kilku innych klasyków, będą w domu.

Siła przeciętności

Akcja toczy się wartko, zdarzenia poganiają zdarzenia i ani się obejrzycie, a na ekran wskakują napisy końcowe. Nie ma tu czasu na nudę, ale nie ma też miejsca na wgryzanie się w drugie dno opowieści, które jakieś tam jest, ale na tyle płytko podane, a właściwie płytkie samo w sobie, że aż mierżące inteligencję widza.

Wszyscy moi przyjaciele nie żyją recenzja
Narkotyki

W międzyczasie nie doszukujcie się wielkiego aktorstwa, bo artyści nie bardzo mieli tu kogo grać – bohaterzy są płascy niczym papier toaletowy. Za to chętnie się rozbierają i umierają, więc chwała im za to. Bardziej skupiono się tu na spektakularności zejść oraz bekowym humorze, aniżeli na treści. Jedno i drugie wyszło dosyć przeciętnie, ale na tyle znośnie, że jeśli nie mierzi Was jakość żartów późniejszych części “American Pie”, które ominęły kina, a techniczna strona “W lesie dziś nie zaśnie nikt” to nie jest dla Was temat do awantur, to nie będziecie bili piany na film napisany i wyreżyserowany przez Jana Belcla.

Tak zły, że aż momentami dobry

Brzmię, jakbym miał zaraz wstawić filmowi srogą pałę, prawda?!? I tak, i nie. Od czasu do czasu należy nam się lekka, głupiutka, wręcz miałka, niezbyt wyrafinowana rozrywka, która jest na tyle zjadliwa, że nie wyłączymy widowiska po kilku minutach. Kiedy ostudziłem myślenie, zrelaksowałem się i podszedłem do filmu zupełnie bez oczekiwań, ostatecznie okazało się, że całkiem nieźle się bawiłem. Jutro o tej produkcji pamiętał nie będę, ale to jest jak z fast foodem, który jest szybki i sycący, ale daleko mu do dzieła sztuki kulinarnej.

Oglądaj film “Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” w serwisie Netflix ▶

💡 Chcecie oglądać polski Netflix za granicą, a może macie ochotę sprawdzić bogatą ofertę tego serwisu w innych krajach? Sprawdźcie NordVPN już za 3,15 euro miesięcznie. Usługa pozwala na oglądanie serwisów strumieniujących ze wszystkich stron świata. Nie tylko Netflixa, ale również Disney Plus, HBO Max, Hulu, BBC iPlayer, Showtime i wielu innych. Z usługi zmieniającej wirtualną geolokalizację możecie korzystać zarówno na komputerach, jak i smartfonach, przystawkach multimedialnych, telewizorach czy tabletach. NordVPN działa zarówno na Androidzie, Windowsie, Linuksie, jak i na urządzeniach Apple. Dodatkowo zabezpieczycie swoją anonimowość w sieci i będziecie mogli przeglądać serwisy internetowe, które bez VPN nie są dostępne w Polsce.

Recenzja filmu "Wszyscy moi przyjaciele nie żyją" (Netflix)
6/10

Werdykt

“Wszyscy moi przyjaciele nie żyją” to szybki i sycący fast food, któremu daleko do dzieła sztuki kulinarnej

Bądź na bieżąco z najnowszymi wiadomościami – dołącz do nas w mediach społecznościowych!

Jeśli chcecie być na bieżąco, śledźcie nas na Threads, Facebooku, Twitterze, Linkedin, Reddicie i Instagramie. Zachęcamy również do subskrypcji naszego kanału RSS na Feedly lub Google News. W razie pytań lub sugestii piszcie do nas na [email protected]. Dołączcie do naszej społeczności i bądźcie zawsze na czasie z najnowszymi trendami i wydarzeniami! Nie zapomnijcie wpaść na nasz YouTube.

2 komentarze