https://www.youtube.com/watch?v=5utVQRSIAYs
A co by było, gdyby za kilka tysięcy lat, po III wojnie światowej, jakimś cudem udało się nam wsadzić miasta na olbrzymie platformy jezdne i tak się przemieszczać, polując na mniejsze metropolie i odzyskiwać z nich zasoby? Niedorzeczność!
Opowieść w Zabójczych maszynach zaczyna się jak typowe postapo. W okolicy trzeciego millenium ludzie skonstruowali i użyli przepotężną broń. Konsekwencją tego były kolosalne trzęsienia ziemi, rozpad płyt tektonicznych i wymarcie sporej części populacji. Przez co powierzchnia planety wygląda jak porozjeżdżana równina. Miasta, które przetrwały, wsadzono na kółka. Teraz przetrwają tylko te największe i najszybsze.
Ten szalony (ale jaki fajny!) steampunkowy koncept jest tłem dla opowieści pchanej naprzód przez postaci napisane podług konkretnego klucza.
Hester Shaw (Hera Hilmar) jest żądną zemsty młodą kobietą, a mścić się chce na Thaddeusie Valentine (Hugo Weaving) za to, że zabił jej matkę. Ten nie jest łatwym celem, jako że w Londynie dorobił się dość wysokiej pozycji pracą przy projekcie energetycznym, a w rzeczywistości jest programem reaktywacji arsenału, który wieki temu zniszczył powierzchnię planety. Hester dostaje się więc na pokład (?) najwolniejszego z miast, które zjechały się na handel w jedno miejsce. Małe bawarskie miasteczko nie ma szans z wielkim, głodnym Londynem. W trzewiach metropolii Bawarczyków wita sam Valentine, zapewniając, że dostaną wyżywienie, pracę i schronienie. PR ponad wszystko. Dziewczyna wykorzystuje sytuację i atakuje Thaddeusa. Zamach się nie udaje i Hester rzuca się do ucieczki. Dogonić ją próbuje Tom Natsworthy (Robert Sheenan), czeladnik w londyńskim muzeum. Od słowa do słowa, od czynu do czynu – dociera do nich zraniony Valentine, Hester sama zeskakuje z miasta, Toma wypycha Thaddeus.
Dalej mamy drogę od awersji do miłości; archetyp cyborga tęskniącego za człowieczeństwem; dojrzewanie do zerwania z przeszłością; trzy frakcje, rebelię, etc. Wszystko według schematów podręcznika do scenopisarstwa.
Jednak ta schematyczność mnie nie uwierała, bo na ekranie dzieje mnóstwo rzeczy, a czasami kilka naraz.
Za film odpowiadają bardziej rzemieślnicy wizualni. Zdolni – trzeba dodać. Autorem książkowego pierwowzoru jest ilustrator Philip Reeve, a reżyserem Christian Rivers, autor storyboardów do filmów Petera Jacksona piastującego przy Zabójczych maszynach stanowisko producenta i współscenarzysty. Film jest jego reżyserskim debiutem. Chyba właśnie przez zmysł ilustratora Riversa widz nie gubi wątku w natłoku wydarzeń. Postaci są bardzo różne, charakterystyczne, dzięki czemu łatwiej zapamiętać, co, kto, kiedy i kogo.
W Zabójczych maszynach zabrakło mi jedynie trochę więcej punku w steampunku i apo w postapo.
Nie widać, żeby Londyn czy inne zmobilizowane miasta borykały się z brakiem zasobów. Wszyscy noszą względnie czyste i zadbane ubrania. I tym podobne drobiazgi wpłynęły na moją ocenę filmu, ale chętnie wybiorę się do kina jeszcze raz. 6/10 to uczciwa ocena. Od strony wizualnej to jest ścisła czołówka najlepiej wyglądających filmów, które zobaczyłem w 2018 roku.
Oglądaj film Zabójcze maszyny w serwisie Chili >>
Recenzja filmu Zabójcze maszyny (Mortal Engines) (2018)
Tytuł filmu: Zabójcze maszyny
Opis filmu: Adaptacja prozy pióra Phillipa Reeve'a. Rozgrywająca się w przyszłości opowieść o latających miastach.
Data premiery: 2018-12-07
Reżyser: Christian Rivers
Aktorzy: Hera Hilmar, Hugo Weaving, Robert Sheehan, Jihae Kim, Ronan Raftery, Stephen Lang
Gatunek: fantastycznonaukowy
Werdykt
Wizualny majstersztyk. Fabularnie film ma problemy.